W najbliższym czasie, jeszcze przed nadejściem wiosny, przedstawiciele UKS Morświn spotkać mają się z urzędnikami z Gdyńskiego Centrum Sportu oraz wiceprezydentem miasta Bartoszem Bartoszewiczem w sprawie wyznaczenia nowej lokalizacji dla swojego klubu. Informację tą potwierdził nam Marek Łucyk, dyrektor GCS.
Łucznicy z Gdyni nie mają gdzie trenować. UKS Morświn wkrótce zniknie?
Jak już obszernie pisaliśmy, łucznicy w przeszłości nie ze swojej winy zostali wyrzuceni z terenu szkoły przy ul. Wrocławskiej, gdzie zarejestrowany jest ich klub, a następnie także z dawnego stadionu Floty przy ul. Śmidowicza na Oksywiu. Mimo licznych obietnic i deklaracji ze strony przedstawicieli władz Gdyni nowej lokalizacji do prowadzenia treningów dla UKS Morświn do dziś nie udało się znaleźć, i to od ponad 2,5 roku, co postawiło pod wielkim znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie tej olimpijskiej dyscypliny sportu w naszym mieście.
Henryk Szylberg, prezes UKS Morświn, jasno zadeklarował, że trenowani przez niego zawodnicy nie mogą cały czas ćwiczyć w hali, bowiem łucznictwo sportem halowym nie jest.
- Na skutek działań urzędników nie mam jak przygotować podopiecznych do kolejnych imprez - mówił zdenerwowany Szylberg. - Już tego lata żaden z naszych zawodników, pierwszy raz w historii klubu, nie przystąpił do mistrzostw Polski. Dalej to nie może tak wyglądać i jeśli do marca urzędnicy się nie opamiętają, to likwiduję klub.
Rodzice młodych łuczników napisali też dramatyczny apel o pomoc do prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka. Nie doczekali się jednak pomocnej dłoni i pozytywnej odpowiedzi.
„Dlaczego miasto pomiata naszymi dziećmi, marnuje ich talent, zaangażowanie?” - pytali rodzice. Rozważali oni nawet opcję pojawienia się z niezapowiedzianą wizytą i w dość licznym gronie w gdyńskim Urzędzie Miasta.
- Cierpliwość rodziców naszych zawodników dobiegła końca - mówił wtedy Henryk Szylberg. - W najbliższych dniach wybierają się oni do budynku Ratusza i domagać będą się rozmowy z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem. Jeśli nie zostaną przyjęci i wysłuchani, oznaczało będzie to nic innego, jak tylko, że intencją władz miasta jest likwidacja naszej pięknej dyscypliny sportu, będącej pasją życiową grupy ponad 50 osób.
Pod koniec ubiegłego roku, gdy szczegółowo opisaliśmy problemy łuczników, kolejny raz pomoc zadeklarował Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni.
- Łucznictwo nie jest zagrożone, bo nadal w ofercie miasta znajdują się miejsca, w których można trenować, a miasto jest gotowe ponieść koszty dostosowania przestrzeni do treningów - poinformował nas Bartosz Bartoszewicz.
Stąd właśnie zaplanowano kolejne rozmowy. Wypada mieć tylko nadzieję, że urzędnicy w końcu wywiążą się ze złożonych deklaracji, a łucznictwo w Gdyni nie zginie.
Uwaga! Tutaj sprzedają „chrzczone" paliwo [lista stacji]
Test MultiSelect - pytania testu psychologicznego do policji
Janusze Projektowania - najgorsze pomysły na mieszkania
Uwaga! Lista najlepszych restauracji na Pomorzu
Najrzadsze imiona żeńskie nadane w 2017 roku
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?