Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jubileusz Gdyńskiej Szkoły Filmowej – kuźni reżyserskich talentów. Szkoła kończy 10 lat!

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
Reż. Diana Zamojska – Sceny z życia małżeńskiego Bergman Warsztaty
Reż. Diana Zamojska – Sceny z życia małżeńskiego Bergman Warsztaty Jakub Laskowski
To kuźnia przyszłych reżyserów, do której ciągną ludzie z talentem. I z wiarą, że kiedyś zawojują filmowy świat. Tu dojrzewają następcy Wajdy, Glińskiego, Pasikowskiego i Machulskiego. Tegoroczna inauguracja roku w Gdyńskiej Szkole Filmowej była wyjątkowa, ponieważ łączyła się z jubileuszem dziesięciolecia „filmówki”. W tak krótkim czasie szkoła zdążyła już wypuścić w świat absolwentów, których prace dyplomowe rozbijały bank z nagrodami nie tylko na polskich, ale także na zagranicznych festiwalach.

Gdyńska Szkoła Filmowa kończy 10 lat! Co mówią o niej reżyser Robert Gliński i absolwenci?

Robert Gliński

Jednym z wykładowców w GSF, od początku z nią mocno związany jest reżyser Robert Gliński. Kiedy dzwonię do niego, odpowiada, że właśnie pracuje z nowymi studentami nad ich pierwszym, filmowym ćwiczeniem. Kręcą przed dworcem w Gdyni spotkanie pary bohaterów, która za chwilę wsiądzie na statek i wypłynie w morze.

– To ćwiczenie może być także metaforą przyszłości samych studentów, ich nowego życia. Szkoła jest dla nich takim rejsem, bardzo atrakcyjnym i ciekawym, ale jednak rejsem w nieznane. Bo potem albo wejdą w ten filmowy świat, albo zdryfują w bok – tłumaczy reżyser.

Gliński mówi, że atutem tej szkoły jest to, że studenci kręcą niemal cały czas.

– W zawodach artystycznych wszystko opiera się na praktyce. Żeby dobrze grać na instrumencie, trzeba dużo na nim ćwiczyć. A jeśli chce się być reżyserem, to trzeba nieustannie pracować z kamerą – wyjaśnia.

Przyznaje, że te dwa lata nauki w gdyńskiej filmówce są dla studentów bardzo intensywne. Nie ma wolnych weekendów, czasu na prywatne życie, jest tylko orka i film.

Już na początku stara się tym młodym ludziom wpoić, że ich filmy powinny być o tym, co jest dla nich ważne, albo o tym, co przeżyli. Nawet jeśli to film historyczny, w nim też musi się znaleźć coś, co ich – mówiąc kolokwialnie – kręci.

Słyszą też od niego, że ten zawód wymaga pracy i przygotowań. Na plan filmowy nie wchodzi się z marszu, jedynie z pomysłem i kamerą. Reżyser to nie natchniony twórca, tylko raczej rzemieślnik. Jego praca jest czasami nużąca i polega na przygotowaniu wielu spraw, zanim się zaczną zdjęcia. Podobnie jest ze scenarzystą. Nie wystarczy usiąść nad kartką papieru i przelać na nią swoje myśli. Tę materię trzeba ugniatać przez wiele tygodni, jak plastelinę. Dopiero po takim ugniataniu można odnieść sukces.

Elżbieta Benkowska

O sukcesie może mówić Elżbieta Benkowska, jedna z pierwszych absolwentek gdyńskiej „filmówki”. Jej dyplomowy, 15-minutowy film „Olena” walczył o Złotą Palmę w kategorii filmów krótkometrażowych na Festiwalu Filmowym w Cannes. Był 2013 rok. Palmy nie zdobył, ale już sama nominacja stała się wielkim wydarzeniem w polskim środowisku filmowym. Elżbieta Benkowska po przyjeździe żartowała, że palma jej nie odbiła i nie odbije. Teraz pracuje nad swoim debiutem fabularnym pt. „Orunia 4ever”.

– Film opowiada o dwóch chłopakach, którzy marzą o sławie, pięknych kobietach i wielkich pieniądzach. Żeby zrealizować ten cel, zakładają piracką telewizję. Życie wystawia ich na różne próby i zmusza do odpowiedzi na pytanie – czy rzeczywiście sława i pieniądze są synonimem szczęścia – opowiada reżyserka.

Na pytanie, czym była dla niej gdyńska filmówka, mówi, że ostrym treningiem i przygotowaniem do zawodu.

– Chwilami bywało hardcorowo – przyznaje ze śmiechem. Ale dzięki temu została dobrze przygotowana do tego, czym tak naprawdę jest reżyseria. Że nie są to czerwone dywany, tylko ciężka harówka. Gdyńska szkoła nauczyła ją, że w filmie nigdy nie wolno odpuszczać. Robert Gliński często im to powtarzał.

Cztery lata później, również film innego absolwenta GSF zakwalifikował się do konkursu krótkich metraży w Cannes. Tym razem był to „Koniec widzenia”Grzegorza Mołdy.

Gdańsk: Pożar przy ul. gen. Bora Komorowskiego. Nie było ofiar

Miłosz Sakowski

Dla Miłosza Sakowskiego gdyńska filmówka była ostatnim dzwonkiem na zmianę w życiu. Najpierw studiował dziennikarstwo, potem przez kilka lat był reporterem w TVN24.

– Opowiadanie obrazem zawsze było mi bliskie. Ale przyszedł czas, że chciałem opowiadać własne historie, a nie tylko je relacjonować – tłumaczy.

Dla niego szkoła była dwuletnim poligonem doświadczalnym. Mógł się dowiedzieć dużo nie tylko o zawodzie, ale też o sobie. Bo jeśli ktoś w tej szkole wytrwa do końca, a nie wszystkim się udaje, to jest zahartowany na przyszłość.

Czego dowiedział się o zawodzie reżysera?

– Tego, że nie jest łatwo. W szkole zawsze mówili nam, że nikt na nas nie czeka. Że trzeba przejąć inicjatywę. Bo nie ma worka z pieniędzmi, z którego można czerpać na film. Trzeba mieć swój pomysł i umieć zainteresować nim producenta – tłumaczy.

Miłosz Sakowski swoim dyplomowym filmem „Dzień babci” rozbił bank z festiwalowymi nagrodami. Film z Anną Dymną w roli głównej, zdobył ponad 30 nagród w Polsce i na świecie, w tym na nominującym do Oscarów Foyle Film Festival w Irlandii. „Dzień babci” był dla niego biletem wstępu do świata filmu.

– Dzięki temu, że film zbierał laury, było mi łatwiej wejść do branży. Wraz z moim współscenarzystą zaczęliśmy pisać seriale, m.in „Pakt” dla HBO czy „Storyline” dla Coca-Cola. Udało nam się sprzedać dwa autorskie projekty serialowe: jeden stacji Premium, drugi platformie streamingowej. Obecnie rozwijam oba te projekty, pracuję jako reżyser reklam i przygotowuję się do pełnometrażowego debiutu fabularnego. Będzie to horror społeczny – kończy tajemniczo rozmowę.

Łukasz Ostalski

Dyplomowy film „Matka” innego absolwenta Łukasza Ostalskiego, też stał się swoistym fenomenem. Z Danutą Stenką w tytułowej roli, w ciągu jednego roku zdobył kilkanaście nagród na krajowych i światowych festiwalach

Łukasz Ostalski tłumaczy, że to w gdyńskiej szkole zrozumiał, że trzeba coś mieć do powiedzenia, jeśli się chce ludziom zawracać głowę własnymi filmami.

Kiedy przed kilkoma laty pytałam go, jak się robi taką „Matkę”, która przebojem zdobywa festiwale, odpowiedział:

– Recepta jest prosta. Najpierw muszę znaleźć coś, co mnie porusza. A potem namówić do pracy ludzi zdolnych, którzy oddadzą serce temu projektowi. Danusia Stenka, grająca tytułową matkę, oddała mojemu filmowi całe serce. Za co jestem jej nieustannie wdzięczny.

Młody reżyser podkreśla, że w gdyńskiej szkole znalazł jeszcze coś ważnego – wspólny język z wykładowcami, którzy na początku wydawali się ludźmi z odległej planety. Z niektórymi, jak ze scenarzystą Grzegorzem Łoszewskim, przyjaźni się. To zderzenie z niezwykle twórczymi ludźmi otworzyło mu oczy nie tylko na film, ale też na siebie i świat.

Kiedy pytam o ten szkolny poligon, odpowiada, że szkoła nie była dla niego trudna. Trudniej było później. Wtedy człowiek był wolny jak ptak, mógł realizować marzenia. Szkoła była w pewnym sensie zabawą, a teraz jest już odpowiedzialność za duże projekty i wielkie pieniądze.

Przyznaje, że mocno skręcił w stronę seriali. Wyreżyserował już kilka. A w tej chwili pracuje nad nową, dużą produkcją dla TVP i rozwija scenariusz filmu fabularnego.

Gdyńska Szkoła Filmowa. Z kim są zajęcia i jak wygląda rekrutacja?

O Gdyńskiej Szkole Filmowej zrobiło się też głośno kiedy kilka lat temu do grona wykładowców dołączyła Katarzyna Figura.

Jerzy Rados, wicedyrektor GFS nie krył wówczas zadowolenia z tego, że tak wybitna aktorka dołączyła do nich. Zdaniem Radosa, studenci często czują zawstydzenie, skrępowanie w momencie, kiedy na plan filmowy przychodzi znany aktor zawodowy. A warsztaty Figury powinny ich z tym oswoić. Nauczyć pracy reżysera z aktorem i to wybitnym.

Znane twarze polskiego kina i teatru pojawiają się w filmach dyplomowych absolwentów regularnie. Poza Anną Dymną i Danutą Stenką, w szkolnych etiudach grali: Katarzyna Figura, Jan Peszek, Witold Dębicki, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Ryszard Ronczewski, Jacek Poniedziałek, Małgorzata Kożuchowska, Jowita Budnik, Grzegorz Damięcki... i inni.

Szkoła ma kilka atutów. Po pierwsze, nauka jest darmowa. Po drugie, nie ma ograniczeń wiekowych. Najstarsi studenci dobiegali czterdziestki, a najmłodszy miał 19 lat. A po trzecie, twórcy szkoły – a właściwie Robert Gliński – wymyślili, że warto wyjąć z tego klasycznego modelu nauczania w filmówkach to, co jest najważniejsze dla każdego filmowca. I tego uczyć go intensywnie. Rzemiosła.

Jerzy Rados mówi, że przesiew na egzaminie jest ostry. Szuka się przecież osobowości. Pierwszy etap to m.in. ocena nadesłanych krótkich filmów amatorskich: animowanych, dokumentalnych lub fabularnych, i pomysłu na fabułę oraz dokument. To pokazuje, czy ktoś ma talent do opowiadania historii. Bo reżyser to nikt inny jak opowiadacz.

Z tej grupy mniej więcej połowa zapraszana jest na drugi etap egzaminu, już do szkoły. Tu studenci losują kartki ze zdaniami w stylu: dzisiaj rano wyszedłem z domu, zapominając zielonego parasola. I tę historię trzeba rozwinąć. Następnie losuje się dialogi, z których przy pomocy aktorów i rekwizytów muszą stworzyć scenę. Dialog może wyglądać tak: Kochasz mnie? Kocham. To udowodnij. Po tych zadaniach znowu zostaje mniej więcej połowa do trzeciego etapu, czyli do rozmów.

W tej szkole uczy się przez „dotyk”. To są głównie warsztaty takich reżyserów jak:

  • Robert Gliński,
  • Kinga Dębska,
  • Sławomir Fabicki,
  • Filip Marczewski,
  • scenarzysta Grzegorz Łoszewski.

Gościnne zajęcia prowadzą też Juliusz Machulski i Jacek Bromski. To różne spojrzenia na pracę reżysera i na kino, to różne pokolenia. Taki artystyczny tygiel.

Jeden z najmłodszych absolwentów na pytanie – dlaczego gdyńska, a nie łódzka szkoła filmowa, odparł, że kusiła go uczelnia z wieloletnią tradycją i historią, jak ta w Łodzi. Pojechał tam nawet na konsultacje. Ale klimat mu nie odpowiadał. Było zbyt gwiazdorsko. I nie czuł się do końca chciany. A tu wsiąkł od razu. I jest.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jubileusz Gdyńskiej Szkoły Filmowej – kuźni reżyserskich talentów. Szkoła kończy 10 lat! - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto