Prokuratorzy z Gdańska i Warszawy prowadzą kolejne śledztwa w sprawie przestępstw, jakich miał się dopuścić Janusz Sz., były prezes Stoczni Gdynia SA, i dwaj jego zastępcy - dowiedział się "Dziennik".
Dotychczas śledczy udowodnili Sz. narażenie stoczni na stratę co najmniej 31 mln zł poprzez gwarantowanie jej majątkiem kredytów zaciąganych przez prywatną firmę - Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny. Teraz grożą mu kolejne zarzuty. Prokuratorzy z Gdańska są zdania, że były prezes stoczni zawierał niekorzystne kontrakty na dostawy statków z armatorami proponującymi najmniej atrakcyjne dla przedsiębiorstwa warunki finansowania budowy jednostek. Niewykluczone, iż Sz. był w zmowie z pracownikami banków, którzy udzielali kredytów kontrolowanemu przez niego SFI, mimo, że spółka nie miała zdolności kredytowych.
- Obie te sprawy mogą mieć podtekst korupcyjny, w grę może wchodzić przyjmowanie korzyści majątkowych za budowanie statków poniżej kosztów oraz przekupywanie pracowników banków - mówi prokurator znający szczegóły dochodzenia. - W tzw. wątku bankowym zarzuty grożą także pracownikom instytucji finansowych, którzy poprzez przyznanie kredytów SFI działali na szkodę firm, w których byli zatrudnieni.
Sz. miał ponadto działać na szkodę samego Stoczniowego Funduszu Inwestycyjnego. W funduszu zawierano pozorne umowy o dzieło, na podstawie których wypłacano z jego kasy pieniądze. Na przykład członek Rady Nadzorczej SFI Christian S. dowiedział się przez przypadek, że został do niej wybrany. Inny z członków rady nadzorczej - Agnieszka J., zeznała w prokuraturze, że nigdy nie uczestniczyła w formalnym posiedzeniu rady.
Jest też wielce prawdopodobne, że niedługo przed gdyńskim sądem rozpocznie się proces, w którym Janusz Sz. z Urszulą W., dyrektor personalną Stoczni Gdynia, został oskarżony przez prokuraturę o utrudnianie działalności związku zawodowego "Stoczniowiec" na terenie firmy pomiędzy grudniem 2001 r. a lutym 2002 r., gdy był jej prezesem. Dotychczas postępowanie zawieszono, bo Sąd Okręgowy w Gdańsku badał, czy zarząd "Stoczniowca" - zwolniony przez Sz. nielegalnie z pracy po strajku w lutym 2002 r., może reprezentować związek przed sądem.
- Kilka dni temu zapadło korzystne dla nas rozstrzygnięcie - mówi Leszek Świętczak, przewodniczący "Stoczniowca". - Liczymy, że proces wkrótce ruszy.
Główny zainteresowany nabrał wody w usta.
- Bez komentarza - powiedział Janusz Sz., pytany o nowe wątki prokuratorskich śledztw odnośnie Stoczni Gdynia SA za czasów, gdy jej prezesował.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?