Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Ktoś nadal strzela z wiatrówki do kotów. Kot z czterema ranami trafił do lecznicy

Ksenia Pisera
Zdjęcie rentgenowskie postrzelonego kota ze śladami śrutu
Zdjęcie rentgenowskie postrzelonego kota ze śladami śrutu Klinika Weterynaryjna T. Brzeskiego
Kot z czterema ranami postrzałowymi z wiatrówki kilka dni temu trafił pod opiekę gdyńskich weterynarzy. To kolejna w ostatnim czasie ofiara strzelca bądź grupy, która wzięła na celownik wolno bytujące zwierzęta w Gdyni.

Weterynarze oraz przedstawiciele organizacji zajmującej się ochroną praw zwierząt dalej apelują o pomoc w sprawie ustalenia sprawców, chcą bowiem postawić strzelców przed sądem. Ich zdaniem, taka mobilizacja jest potrzebna. Osoba, która strzela z wiatrówki do żywych istot, jest niebezpieczna, a z zatrzymaniem sprawcy policjanci sobie nie radzą. Mundurowym bowiem do tej pory nie udało się ustalić, kto strzela do zwierząt.

Czytaj o sprawie: Ktoś strzela z wiatrówki do kotów i psów. Policja nie chce interweniować ws. zwierząt?
Lucek - jak nazywają kota opiekunowie wolno bytujących zwierząt - do Gdyńskiej Kliniki Weterynaryjnej trafił na trzy dni przed wigilią Bożego Narodzenia. Miał cztery rany od śruty, z czego jeden pocisk przeszedł przez klatkę piersiową zwierzaka i znalazł się po drugiej stronie ciała. Spowodowało to problemy z oddychaniem. To jedno z dotąd kilkudziesięciu zwierząt, które z ranami postrzałowymi trafiło do tej kliniki.

- Kot trafił do lecznicy w bardzo ciężkim stanie - informuje Joanna Walder, wolontariuszka gdyńskiej Fundacji Dobrych Zwierząt. - Obojętność ludzka jest straszna.

Przedstawiciele fundacji wskazują, że do podobnych zdarzeń dochodzi w całej Gdyni. Ranny Lucek został znaleziony na terenie gdyńskiej dzielnicy Obłuże, natomiast poprzedni kot z ranami postrzałowymi wałęsał się po Małym Kacku. Ponadto z informacji zebranych przez samych działaczy FDZ wynika, że strzały do kotów padają również w samym centrum miasta czy Redłowie.

- Kocur, który trafił do naszej przychodni, miał "szczęście", że miał uszkodzoną "tylko" kość piszczelową - mówią weterynarze z przychodni weterynaryjnej przy ul. Korczaka 25 w Gdyni. - Inne koty mogą nie mieć tyle szczęścia... Poza tym teraz strzelają do kotów, a potem - kto to wie? Może nielubiany sąsiad albo bawiące się zbyt głośno dzieci. Trudno przecież stwierdzić, co roi się w głowach takich zwyrodnialców.

Przeczytaj także: Pomorski Koci Dom Tymczasowy w Gdyni potrzebuje pomocy

Mundurowi nie zatrzymali jeszcze osoby, która celowałaby z wiatrówki do kotów wałęsających się po ulicach Gdyni.
Dalej przekonują również, że sprawy znęcania się nad zwierzętami są traktowane poważnie. Policjanci tłumaczą, że otrzymują zbyt mało zgłoszeń, by mogli skutecznie temu przeciwdziałać.
- Cały czas czekamy na sygnały od mieszkańców - mówi komisarz Michał Rusak, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Gdyni. - Sprawę traktujemy poważnie, ale ujęcie sprawcy nie jest łatwe.

Działacze gdyńskiej Fundacji Dobrych Zwierząt również apelują o to, by przekazywać informacje, które pomogłyby w zatrzymaniu sprawców. Przedstawiciele FDZ chcą zebrać dowody, by następnie złożyć sprawę do prokuratury i wystąpić w roli oskarżycieli posiłkowych.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto