MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia nie obroniła miejsca dającego awans do PKO Ekstraklasy. GKS Katowice świętował na stadionie w Gdyni

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Wideo
od 7 lat
Jedna bramka rozstrzygnęła o tym, kto uzyska w Gdyni bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. Niestety, nie była ona udziałem Arki, a GKS-u Katowice. W niedzielę, 26 maja 2024 roku wielki zawód towarzyszył wszystkim kibicom żółto-niebieskich, którzy opuszczali stadion przy Olimpijskiej.

Arka Gdynia - GKS Katowice 26.05.2024

Wyniki z 33 poprzednich kolejek nie miały najmniejszego znaczenia na stadionie miejskim przy ul. Olimpijskiej, gdzie w sobotę, 26 maja 2024 roku piłkarze Arki Gdynia i GKS-u Katowice przystąpili do meczu. Liczyło się tylko to spotkanie. A stawką było zajęcie drugiego miejsca w tabeli Fortuny 1 Ligi i bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. Ta świadomość mobilizowała i zarazem paraliżowała zawodników na murawie, ale i kibiców na trybunach. Każdy przeżywał to na swój sposób. Trybuny „pękały w szwach”, bo wielu kibiców chciało zobaczyć to na własne oczy.

Warunki, bez oglądania się na innych, były znane długo przed pierwszym gwizdkiem. Remis lub wygrana Arki będzie powodem do świętowania w Gdyni. Jakiekolwiek potknięcie będzie z kolei oznaczało radość GKS-u. Katowiczanie przyjechali nad morze niesieni czterema kolejnymi zwycięstwami. To dodawało im wielkiej pewności siebie.

I widać było tę pewność na murawie. GieKSa „nie pękła”, grała mądrze taktycznie i naciskała w odpowiednich momentach. Gdynianie, odwrotnie, znów zaczęli się potykać. Po kilku pierwszych minutach naporu wycofali się, aby próbować szans w budowaniu ataku pozycyjnego. Okazji chcieli też szukać w kontratakach. Po jednej z takich akcji Olaf Kobacki urwał się z lewej strony i przymierzył po długim słupku, ale trafił właśnie w niego, a nie do siatki. To była 23 minuta meczu w Gdyni. Trzy minuty później potężnym uderzeniem popisał się Adrian Błąd. Doświadczony pomocnik, który w sezonie 2016/2017 grał w ekstraklasowej Arce, tym razem nie miał dla niej litości, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.

Ten wynik premiował ekipę trenera Rafała Góraka. Arka musiała odpowiedzieć trafieniem. Była jednak nadal nieporadna. Nie mogąc stworzyć nic w środkowej strefie boiska, zaczęła próbować dalekim przerzutami uruchamiać Karola Czubaka i spółkę. Te zagrania na niewiele się jednak zdawały, bo katowiczanie cały czas byli czujni.

Nadzieją była przerwa, która miała pomóc w szybkiej analizie i znalezieniu sposobu na przyjezdnych. Arka po zmianie stron zagrała odważniej, była przy piłce i próbowała zbudować tę jedną akcję. Zawodnicy z Gdyni strzelali jednak dosyć lekko i zbyt płasko, aby pokonać dobrze dysponowanego Dawida Kudłę.

Wraz z upływem czasu w coraz gorszym położeniu byli zawodnicy trenera Wojciecha Łobodzińskiego. Nieco ożywienia na prawym skrzydle wprowadził Tornike Gaprindaszwili, który pojawił się w 60 minucie. Wciąż brakowało jednak zdecydowanego akcentu. GKS w drugiej odsłonie niedzielnego spotkania już nie był taki rozpędzony, zadowalając się rozbijaniem akcji.

Najciekawiej zrobiło się w ostatnich minutach. Martin Dobrotka w jednej z akcji padł na murawę, sygnalizując kontuzję. Stało się to już w momencie, kiedy limit zmian w zespole gospodarzy został już wykorzystany. Arkowcy nie mieli nic do stracenia, ale ich próby podejścia pod bramkę rywali kończyły się niepowodzeniem.

Swoją szansę na podwyższenie miał jeszcze Jakub Arak. Rezerwowy GKS-u znalazł się tuż przed Pawłem Lenarcikiem, ale górą był bramkarz żółto-niebieskich, który złapał piłkę dosłownie na linii bramkowej.

Po ostatnim gwizdku sędziego GKS Katowice rozpoczął świętowanie awansu na boisku w Gdyni, gdzie wspierała go grupa 720 kibiców.

- Jest tyle emocji we mnie i tyle rzeczy, że długo by opowiadać. To, że jestem szczęśliwy, to chyba jasne - mówił po spotkaniu Rafał Górak, trener GKS-u Katowice, z którym pracuje od pięciu lat i przeszedł niesamowitą drogę po słabej rundzie jesiennej.

Arkowcy pozostaje szansa w barażach. Kibice w Gdyni nie mają jednak dobrych wspomnień z tym etapem. Półfinałowy mecz gdynianie zagrają u siebie z Odrą Opole w czwartek. Druga para to Motor Lublin - Górnik Łęczna.

- Być może dwa mecze czekają nas u siebie. To jeszcze nie jest koniec. Zawodnicy są załamani po spotkaniu z GKS-em, ale nie zamierzam ich teraz pocieszać. Nie w tym momencie. Oni sami muszą to przetrawić. Wszystko jest nadal w naszych nogach. Zdobyliśmy razem 62 punkty i zabrakło tego jednego. Czasami tak w sporcie jest, że ten jeden punkt zdobyć trudno. Wciąż możemy jeszcze awansować. Mogę obiecać, że zrobię wszystko, co w naszej mocy, aby tak się stało - przyznał Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia.

Przekazał przy tym, że kontuzja Martina Dobrotki jest poważna i już raczej nie pomoże drużynie. Za kartki nie zagra także Sebastian Milewski.

Arka Gdynia - GKS Katowice 0:1 (0:1)

Bramka: 0:1 Adrian Błąd (26)

Arka: Lenarcik - Navarro, Marcjanik, Dobrotka, Azaćkyj (60 Gaprindaszwili) - Skóra (60 Lipkowski), Milewski, Borecki (82 Turski), Adamczyk (67 Sidibé), Kobacki - Czubak

GKS: Kudła - Wasielewski (84 Jaroszek), Kuusk, Jędrych, Komor, Rogala (76 Shibata) - Błąd, Repka, Kozubal, Mak (69 Marzec) - Bergierl (84 Arak)

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Widzów: 12821

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Arka Gdynia nie obroniła miejsca dającego awans do PKO Ekstraklasy. GKS Katowice świętował na stadionie w Gdyni - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto