Spalony zakład stolarski na terenie Dalmoru i ciężko poparzony jego właściciel - to efekt wczorajszego wybuchu. Doszło do niego w dzielnicy przemysłowej, nieopodal centrum miasta.
Poszkodowany, 48-letni Eugeniusz O., według lekarzy ma nikłe szanse na przeżycie. Mężczyzna ma poparzone ponad 90 procent ciała i mimo szybkiej akcji ratunkowej, jego stan jest krytyczny. Ofiarę wypadku pogotowie przewiozło najpierw do redłowskiego szpitala, skąd chorego przetransportowano śmigłowcem do Akademii Medycznej w Gdańsku. Lekarze walczą o jego życie.
- Stan pacjenta jest bardzo ciężki, a rokowania niepomyślne - mówi Marek Muraszko, lekarz dyżurny kliniki leczenia oparzeń AMG.
Do tragicznego wypadku doszło tuż po godz. 11 w trakcie prac w murowanym, obszernym, parterowym baraku, wynajmowanym od Dalmoru przez firmę Eugeniusza O. Podczas zdarzenia trwały prawdopodobnie prace stolarskie z użyciem farb i lakierów. Według wstępnych hipotez to właśnie opary toksycznych substancji mogły spowodować eksplozję. Świadkowie zdarzenia zauważyli potem wybiegającego na zewnątrz Eugeniusza O.
- Płonął jak pochodnia - mówi jeden z pracowników Dalmoru.
- Gdy przyjechaliśmy, mężczyzna leżał na zewnątrz obiektu - dodaje kpt. Piotr Socha z gdyńskiej straży pożarnej. - Schłodziliśmy jego ciało i przekazaliśmy pacjenta pogotowiu ratunkowemu.
W wyniku eksplozji w baraku wybuchł groźny pożar. Strażacy walczyli z nim do godz. 14. Ze względu na łatwopalne elementy murowanej konstrukcji wypalił się jednak cały warsztat stolarski z wyposażeniem, łącznie ponad 80 m kw. Udało się uratować jedynie znajdujące się w tym samym budynku szatnie pracowników.
Dokładne przyczyny wypadku ustala policja i Państwowa Inspekcja Pracy.
Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?