Można śmiało powiedzieć, że to był pracowity tydzień dla koszykarzy Kociewskich Diabłów. Wszak rozegrali oni w ciągu pięciu dni aż cztery mecze sparingowe. Farmaceuci zaczęli od starcia z Treflem Sopot, potem dwukrotnie zmierzyli się z drugim garniturem Asseco Prokomu Gdynia, by na koniec wyjechać do Bobolic i zagrać z koszalińskimi Akademikami.
AZS w meczu z Farmaceutami wystąpił w niepełnym składzie, zabrakło niedawno zakontraktowanej dwójki Amerykanów. Mimo tego zespół Charlesa Bartona zaprezentował się z dobrej strony, wykorzystał dobrą dyspozycję strzelecką, zaskoczył szybką i skuteczną grą, zwyciężył 82:74.
Zmęczeni koszykarze Pawła Turkiewicza nie poddali się jednak bez walki. To oni jako pierwsi ruszyli na ataku, po pierwszej połowie wygrywali 33:25. Po przerwie dopadł ich kryzys na tyle głęboki, że akademicy zdołali odrobić straty. Podziałało to na starogardzian jak płachta na byka, toteż próbowali oni za wszelką cenę odzyskać inicjatywę, ale Grzegorz Arabas i spółka na to nie pozwolili.
Drugi garnitur Asseco Prokomu Gdynia sprawdził swą dyspozycję na tle Energi Czarnych Słupsk, wracających prosto z zielonogórskiego turnieju, na którym zajęli ostatnie (trzecie) miejsce. Gospodarze prowadzeni przez Andrzeja Adamka po raz kolejny musieli przełknąć gorzki smak porażki, bo przegrali 80:86.
Na nic zdała się świetna dyspozycja trójki Polaków. Robert Witka, Dawid Przybyszewski oraz Iwo Kitzinger zdobyli w sumie aż 47 punktów, ale w sukurs nie poszli im pozostali partnerzy. Pościg w drugiej połowie nie miał więc racji bytu.
Wygrana słupszczan to pokłosie znakomitej postawy amerykańskiego zaciągu. Wszak ograny na wysokim szczeblu Cameron Bennerman zdobył 24 punkty, a doświadczony obieżyświat Jerel Blassingame uzbierał 16 oczek. Mistrzowie Polski mieli też problem z zatrzymaniem Zbigniewa Białka.
Pierwszy skład Asseco Prokomu tymczasem stanął w szranki z naszpikowanym gwiazdami Efesem Pilsen Stambuł, który zawsze sprawiał gospodarzom olbrzymie problemy, ze zdecydowanej większości potyczek w Eurolidze wychodził górą. Nie inaczej było tym razem.
Początkowo wszystko szło po myśli graczy Tomasa Pacesasa. Po 10 minutach gry mistrzowie mieli na swoim koncie już 31 punktów. Rywale z kolei uciułali zaledwie 17 oczek, toteż przegrywali wysoko. W drugiej odsłonie Efes nie zdołał niczego zmienić, Asseco Prokom utrzymywał bezpieczne prowadzenie, na przerwę schodził z identyczną zaliczką, jak po pierwszej odsłonie.
Kluczowy dla losów całego starcia okazał się początek trzeciej partii. Wtedy to podopieczni Velimira Perasovicia złapali wiatr w żagle, fragment meczu wygrali aż 21:6 i przeskoczyli gospodarzy, którzy borykali się ze słabą skutecznością i popełniali sporo błędów. Gdynianie mogli jeszcze zmienić losy tego meczu, ale kryzys był tak głęboki, że nie udało się go zażegnać. Efes pokonał Asseco Prokom aż 95:76.
W drużynie gości najlepiej spisał się Bostjan Nachbar, który uzbierał 18 punktów. U trenera Pacesasa na pochwałę zasłużył Daniel Ewing, autor 14 oczek.
Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?