Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Były stoczniowiec 6 lat walczy o odszkodowanie. Miał otrzymać 30 tys. zł

Łukasz Kłos/(Patsz)
Tomasz Bołt
Były pracownik Stoczni Gdynia za wypadek przy pracy miał otrzymać 30 tys. zł odszkodowania. Taką sumę gdański Sąd Okręgowy przyznał Jarosławowi Lewickiemu. W połowie sierpnia 2010 r. wyrok się uprawomocnił. Pełnomocnicy stoczni nie odwoływali się wcześniej od niego. - Do dziś nie otrzymałem ani złotówki - mówi pan Jarosław.

O odszkodowanie Lewicki walczy od ponad 6 lat. 25 lutego 2005 r. majster zlecił mu wykonanie prac w zbiorniku balastowym budowanego okrętu.

- Wszystko już było niemal wykończone. Mieliśmy wykonać drobną rzecz, która miała nam zająć góra 20 minut czasu - wspomina pan Jarosław. - Ostatecznie prace musiałem przerwać po 3 godzinach. Poczułem się źle i zwolniłem do domu.

Czytaj też: Oszustwa w byłej Stoczni. Pracują bez umów

W autobusie Lewicki zasłabł. Trafił na oddział toksykologii. Później okazało się, że w zbiorniku nie było czynnej wentylacji. Mężczyzna zatruł się tlenkiem węgla. Jego hospitalizacja i rehabilitacja ciągnęły się miesiącami. ZUS i prywatna ubezpieczalnia określiły, że doznał ponad 20 proc. uszczerbku na zdrowiu. Po powrocie z lekarskiego zwolnienia pan Jarosław nie mógł wrócić na wcześniejsze stanowisko pracy. Postanowił udać się do zarządu firmy o zadośćuczynienie. Sprawa ostatecznie trafiła do sądu.

Sąd uznał winę pracodawcy i zasądził odszkodowanie. Jednak, jak się wkrótce okazało, prawomocny wyrok sądowy niewiele znaczył dla przedstawicieli stoczni. Zakład wkrótce upadł. - Z wyrokiem udałem się do zarządu stoczni. Stamtąd odesłano mnie do kancelarii prawnej. Przez kilka kolejnych miesięcy bezskutecznie domagałem się odszkodowania - relacjonuje swoje starania. - Zniecierpliwiony zażądałem widzenia z zarządcą kompensacji w gdyńskiej stoczni.

Zobacz, jak pracują stoczniowcy w Gdyni

Ten wprost powiedział, że choć są pieniądze na koncie stoczni, to odszkodowania nie wypłaci, bo są "inni, ważniejsi wierzyciele" - Lewicki nie kryje zbulwersowania.

Na razie nie wiadomo, co będzie dalej. Zarządcy nie było w piątek w pracy. Przebywa na urlopie. W sekretariacie odesłano nas do jego przełożonych. Prezes Jerzy Sławek zapewnił, że "nadał bieg weryfikacji problemu".

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdyni prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto