Sytuacja jest niezwykle trudna, bowiem zatrudniony przez właściciela budynków administrator, spółka T1 Audio, podniosła od tego roku trzykrotnie stawki czynszu z niecałych 3 do 10 zł za metr kw. Co więcej, straszy też pisemnie lokatorów, że odetnie im zimą ogrzewanie. Żeby było mało, mimo tak absurdalnie wysokich opłat, budynki są w opłakanym stanie.
Przecieka dach, sypie się tynk, pojawiła się pleśń. Nie ma zamków w drzwiach i domofonów, więc na klatkach schodowych przesiadują bezdomni.
Czytaj także: Gdynia Pogórze: Bar piwny kontra plac zabaw przy ul. Unruga. Mieszkańcy protestują u wiceprezydent
- Remontu nie było tu od 15 lat - łapią się za głowę mieszkańcy. - To jakiś horror.
Lokatorzy to rodziny dawnych pracowników zakładu. Jak twierdzą, przez lata obiecywano im, że będą mogli wykupić mieszkania przy ul. Unruga. Inwestowali więc w nie, wymieniali okna. Kłopoty rozpoczęły się w 1996 r., kiedy zakład postawiono w stan likwidacji i wkroczył syndyk, aby sprzedać jego majątek.
Zgodnie z przepisami mieszkańcy mieli prawo do pierwokupu mieszkań. Syndyk skierował do nich w 1998 r. ofertę nabycia lokali, wkrótce jednak okazało się, że... już rok wcześniej sprzedał blok prywatnej spółce, nie zważając, że mieszkają w nim lokatorzy. Mieszkańcy przez kolejne lata chodzili po sądach, próbowali porozumieć się odnośnie wykupu z nowym właścicielem, prosili o wyjaśnienia syndyka, ale bez rezultatu. Miarka przebrała się, kiedy ponawiane przez nich apele o podjęcie w bloku niezbędnych remontów pozostawały bez echa, a we wrześniu ub. r. poinformowano ich o horrendalnej podwyżce czynszu. Mieszkańcy postanowili wysłać zawiadomienie do prokuratury. Prokuratorzy zbadali sprawę, stwierdzili, że syndyk zbywając mieszkania prywatnej firmie, a nie lokatorom, rażąco naruszył prawo, jednak ukarać go dziś nie można, bo sprawa od 1997 r. się przedawniła.
- Jesteśmy więc w kropce - mówi Joanna Wąsowicz, jedna z lokatorek. - Boimy się, że bloki zaczną się zawalać i wyrzuci nas stąd nadzór budowlany. Wtedy właściciel, jak już nas wykurzy, będzie mógł te domy sprzedać.
- Spodziewamy się kolejnych podwyżek czynszu - dodaje Jolanta Pietrzyk, kolejna z mieszkanek. - Lokatorzy tego nie wytrzymają. A jak nam zimą odetną ogrzewanie, to będzie dramat.
Na zarządcach budynku trudna sytuacja mieszkańców nie robi jednak wrażenia. Z właścicielem bloków kontakt jest niemożliwy. Wobec tego próbowaliśmy w tym tygodniu zapytać zatrudnionych przez niego administratorów z T1 Audio, dlaczego straszą rodziny z małymi dziećmi odcięciem ogrzewania na zimę, a także, na jakiej podstawie narzucili absurdalnie wysokie stawki czynszu, jednocześnie uchylając się od remontów. Nie chcieli oni jednak z nami rozmawiać, nie odpisali też na pytania przesłane im mailem.
- Nie możemy udzielić w tej sprawie komentarza, nieruchomości zostały dawno już sprzedane i temat ten nas nie interesuje - usłyszeliśmy dzwoniąc do biura syndyka.
Według Ireneusza Bekisza, prezesa Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Gdyni, który administruje licznymi nieruchomościami w mieście, sytuacja jest klarowna.
Czytaj także: Gdynia chce eksmitować niepełnosprawną kobietę z dzieckiem
- 10 zł czynszu to absurdalnie wysoka stawka, nigdy o takiej w Gdyni nie słyszałem - mówi Bekisz. - To opłaty obliczone na wyniszczenie lokatorów i zmuszenie ich do wyprowadzki.
Znany prawnik Roman Nowosielski uważa, że lokatorzy powinni wystąpić o odszkodowanie do sądu, który zobowiązany był nadzorować pracę syndyka. Jego zdaniem natomiast, podjęcie próby unieważnienia transakcji sprzedaży przez syndyka bloków prywatnej firmie, z pominięciem lokatorów, może okazać się trudne.
- Jeśli do transakcji doszło w 1997 r., a do dziś lokatorzy nie występowali z wnioskiem o unieważnienie aktu notarialnego, sąd może uznać, że już w 2007 r. nastąpiło w tej kwestii przedawnienie - mówi Roman Nowosielski. - Ale niekoniecznie musi tak być. Według wykładni Sądu Najwyższego od reguły tej można stosować wyjątek, jeśli sędziowie uznają, iż transakcja była sprzeczna z zasadami współżycia społecznego i w związku z tym lokatorom wyrządzono krzywdę.
To jest bardzo trudna sprawa
Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Urzędu Miasta Gdyni.
Miasto dysponuje lokalami czasowego pobytu dla mieszkańców, którzy stracili dach nad głową na skutek np. pożaru. W przypadku sukcesywnego pogarszania się stanu technicznego budynku trudno jednak mówić o możliwości przyznania lokalu przez gminę.
Lokatorzy z ul. Unruga powinni podjąć walkę z administratorem. Nie należy biernie przyglądać się, jak ich bloki niszczeją i liczyć na to, że w momencie, gdy ich stan techniczny będzie już uniemożliwiał bezpieczne przebywanie w budynku, otrzyma się lokal czasowego pobytu od miasta. Administrator ma ustawowe obowiązki utrzymywania zarządzanych nieruchomości w należytym stanie. Jeśli tego nie robi, można przymusić go do niezbędnych remontów poprzez skargę do nadzoru budowlanego lub pozew do sądu administracyjnego. Mieszkańcy powinni wynająć prawnika lub skontaktować się z miejskim radcą prawnym, który im pomoże.
Takie sytuacje są niestety bardzo trudne. Dochodziło już do podobnych w Łodzi, gdzie prywatne firmy w niejasnych okolicznościach nabywały kamienice z mieszkańcami, a potem próbowały przymusić ich do wyprowadzki. Niestety, zapisy w umowach takich transakcji są zazwyczaj niekorzystne dla lokatorów i powodują, iż w przypadku opuszczeniu budynku szukać muszą oni nowego mieszkania na własną rękę.
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?