Zderzenie ciężarówki z miejskim trolejbusem wstrząsnęło całym Trójmiastem. Od razu pojawiły się komentarze, że to jeden z najtragiczniejszych wypadków, do jakich doszło w Gdyni. Kilka godzin po zakończeniu akcji ratunkowej, życie w okolicach ul. Morskiej wróciło do normy.
Jednak cały czas w okolicy stoją ludzie. Nie ma już tłumów. Kilka osób dyskutuje o przyczynach zdarzenia. Wśród niech stoi kobieta, która z niedowierzaniem wsłuchuje się, w komentarze na temat tego, kto zawinił. Kobieta na co dzień prowadzi trolejbus. Chwilę wcześniej skończyła pracę i przyszła zobaczyć, jak wygląda miejsce wypadku.
– Szkoda mi kierowcy tej ciężarówki. Przed wejściem do samochodu, nie jesteśmy w stanie sprawdzić dokładnie stanu technicznego auta. Firmy transportowe cały czas śrubują oczekiwania wobec kierowców. Mają docierać szybciej, rozwozić więcej towaru. Właściciele oszczędzają na serwisie ciężarówek – mówi. – Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co dzieje się w głowie mojego kolegi, który prowadził ten trolejbus. Rany niedługo się zagoją, kiedyś wróci do pracy. Nie wiem, jak ja reagowałabym po taki zdarzeniu. Spotkałam się z nim rano. Rozmawialiśmy chwilę.Normalna, luźna rozmowa przed pracą. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że za chwilę wydarzy się taka tragedia – wspomina kobieta.
Zobacz zdjęcia z wypadku!
Wśród grupki ludzi był również mężczyzna, który widział całe zajście.
– Stałem na skrzyżowaniu pod estakadą i czekałem na zielone światło. Gdybym wyjechał kilka minut wcześniej, ciężarówka mogłaby uderzyć we mnie – opowiada. - Widok był przerażający. Rozpędzone auto jechało zjazdem z trasy Kwiatkowskiego. Kierowca trąbił i mrugał światłami. Później był tylko przeraźliwy hałas. Huk uderzenia, pisk opon, łomot ciężarówki, obijającej się o słup i filar wiaduktu. Gdy TIR spadł kołami do góry, wybuchły butelki z wodą,które przewoził. Później już tylko przeszywająca cisza. Wszystkich dookoła sparaliżowało. Dopiero po chwili ludzie zaczęli wychodzić z aut i pomagać rannym – wspomina świadek wypadku i dodaje, że dopiero wtedy rozpoczął się prawdziwy dramat.
– Gdy doszedłem do siebie zobaczyłem, co tak naprawdę się stało. Siła uderzenia wyrzuciła pasażerów z trolejbusu. Kilka osób leżało na jezdni, pokrwawieni ludzie wybijali szyby i wychodzili z pojazdu. Kierowca ciężarówki wyszedł o własnych siłach. Był w szoku. Powtarzał w kółko „pozabijałem ludzi”. Podeszła do niego moja żona i zaczęła go uspokajać. Mówiła mu, że może nie będzie tak źle, że może nikomu nic poważnego się nie stało. Pomogła mu usiąść. Chwilę później w oddali słychać już było syreny. Poczułem ulgę. Pomyślałem, że wszystko skończy się dobrze, że jadą ludzie, którzy pomogą poszkodowanym… - opowiada mężczyzna.
W szpitalu w centrum Gdyni służbę kontynuował ratownik z karetki, która na miejsce wypadku dotarła jako jedna z pierwszych.
– Taka praca. Kiedyś podjąłem decyzję, że chcę to robić i muszę się liczyć z tym, że i do takich akcji będę wyjeżdżał – ucina, chcąc uniknąć dalszej rozmowy.
Jutro rano po wypadku nie będzie już śladu. Znikną porozrzucane gumowe rękawiczki, złomiarze zabiorą wszystko, co uda się sprzedać w skupie, drogowcy wstawią, w miejsce ściętego słupa, nowy. Tylko w głowach świadków i uczestników wypadku zostanie obraz, którego nie uda się szybko wymazać.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?