Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek nie miał obowiązku publikowania swoich zarządzeń w Biuletynie Informacji Publicznej. Śledztwo umorzone

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek nie stanie przed sądem w związku z faktem, że przez lata nie publikował w Biuletynie Informacji Publicznej swoich zarządzeń. Prokuratura Rejonowa w Elblągu umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek nie stanie przed sądem w związku z faktem, że przez lata nie publikował w Biuletynie Informacji Publicznej swoich zarządzeń. Prokuratura Rejonowa w Elblągu umorzyła śledztwo w tej sprawie. Jakub Steinborn/archiwum Polska Press
Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek miał prawo nie publikować zdecydowanej większości swoich zarządzeń w Biuletynie Informacji Publicznej. Postawienia go przed sądem za to chcieli gdyńscy społecznicy, jednak Prokuratura Rejonowa w Elblągu umorzyła śledztwo w tej głośnej sprawie.

Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wygrał batalię prawną ze społecznikami

Dochodzenie wszczęte zostało w pierwszej połowie ubiegłego roku po zawiadomieniu, jakie skierowali do organów ścigania przedstawiciele gdyńskich stowarzyszeń Bryza i Gdynianka. Argumentowali oni, że prezydent Gdyni Wojciech Szczurek mimo wielokrotnych próśb i monitów nie publikuje w Biuletynie Informacji Publicznej niemal żadnych, swoich zarządzeń, a według nich ma prawny obowiązek umieszczać w nim przynajmniej niektóre takie dokumenty.

Społecznicy jako przykład zarządzenia, które ich zdaniem powinno znaleźć się na miejskiej witrynie, a ostatecznie na nią nie trafiło, wskazywali decyzję dotyczącą podwyżek czynszów w lokalach komunalnych.

- Chcemy zlikwidować patologiczne praktyki, które funkcjonują w gdyńskim samorządzie - zapowiadał Sławomir Januszewski z Bryzy.

Reprezentanci gdyńskich stowarzyszeń podkreślali, że postępowanie Wojciecha Szczurka nie służy transparentności poczynań władz miasta. Jak informowali, od 2010 do 2021 roku zostało opublikowanych w BIP zaledwie kilkadziesiąt z prawie dziesięciu tysięcy zarządzeń prezydenta Gdyni.

Gdyński samorząd był też w tej kwestii ewenementem na skalę Polski, gdyż już dawno dobrym zwyczajem stało się umieszczanie tego typu dokumentów w Biuletynie Informacji Publicznej. W Gdyni tymczasem trafiały do BIP jedynie zarządzenia porządkowe, a pozostałe udostępniane były mieszkańcom tylko na wniosek zainteresowanej osoby.

Ponieważ Wojciech Szczurek, zanim rozpoczął już ponad ćwierć wieku temu karierę samorządowca, był sędzią Sądu Rejonowego w Gdyni, aby uniknąć podejrzeń o stronniczość, śledztwo powierzono do prowadzenia prokuraturze w Elblągu. Urzędnicy gdyńskiego Ratusza już na wstępnym jego etapie zapowiadali jednak, że zarzuty społeczników wobec ich szefa są wyssane z palca.

- Nie zostały przekroczone żadne przepisy prawa - informowała „Dziennik Bałtycki” Agata Grzegorczyk, rzecznik Urzędu Miasta Gdyni.

Prokuratura oceniła postępowanie prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka. Zdaniem śledczych samorządowiec nie dopuścił się przestępstwa

Mimo to prokuratura pochyliła się nad tematem i wszczęła dochodzenie w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez Wojciecha Szczurka, za co grozi kara nawet do trzech lat więzienia.

Śledczy sprawdzali ponadto, czy samorządowiec nie naruszył przypadkiem ustawy o dostępie do informacji publicznej. Przesłuchano świadków, sprawdzono szereg dokumentów i okazało się, że zdaniem prokuratury to urzędnicy, a nie społecznicy, mają rację.

Jak poinformowała „Dziennik Bałtycki” prok. Grażyna Jewusiak z Prokuratury Okręgowej w Elblągu, śledztwo zostało umorzone z powodu braku wykrycia znamion czynu zabronionego.

- Decyzja jest prawomocna - dodaje prok. Grażyna Jewusiak.

Co ciekawe społecznicy, choć jak okazało się, nie udało im się postawić prezydenta Gdyni przed sądem, i tak ostatecznie przynajmniej częściowo osiągnęli swój cel. Wojciech Szczurek bowiem już od ubiegłego roku publikuje wszystkie swoje zarządzenia w BIP-ie.

- Cieszę się, że dzięki naszym wysiłkom, społeczników ze stowarzyszeń Bryza i Gdynianka, udało się wprowadzić zmianę, która cywilizuje nasz samorząd - komentował tę decyzję prezydenta Sławomir Januszewski. - Mieszkańcy zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym mają prawo być informowani, a organy samorządowe mają obowiązek działać w sposób jawny i transparentny. Zrobiliśmy w tym kierunku duży krok.

Prominentni urzędnicy z Gdyni pod lupą prokuratury. Tego typu spraw nie brakowało

To nie pierwszy przypadek w ostatnich latach, kiedy prokuratorzy oczyszczają od podejrzenia popełnienia różnych przestępstw najważniejszych urzędników i samorządowców w Gdyni. W połowie tego roku umorzono postępowanie w sprawie rzekomego przekroczenia uprawnień przez wiceprezydent miasta Katarzynę Gruszecką - Spychałę.

Zawiadomienie dotyczące zastępczyni Wojciecha Szczurka złożył opozycyjny radny Ireneusz Trojanowicz. Polityk należący do Federacji Gdyński Dialog utrzymywał, że Katarzyna Gruszecka - Spychała udzieliła mu w grudniu 2021 roku nieprawdziwych informacji, odpowiadając na interpelację w kwestii kosztów funkcjonowania samorządowego Obserwatorium Zmian InfoBox. Prokuratura jednak zdania radnego nie podzieliła.

Z kolei pod koniec 2018 roku umorzono postępowanie dotyczące poczynań Marka Łucyka, kolejnego, obecnego zastępcy Wojciecha Szczurka. Śledztwo wszczęto po tym, jak trafił na niego anonimowy donos w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy pozyskaniu unijnej dotacji na kwotę ponad 700 tys. zł dla założonej m.in. przez niego w 2008 r. firmy Expert Group. Prokuratura jednak także w tym przypadku nieprawidłowości się nie dopatrzyła.

Marek Łucyk, który wówczas nie był jeszcze wiceprezydentem Gdyni, tylko dyrektorem Gdyńskiego Centrum Sportu, stwierdził, że „musiał mierzyć się z paskudnymi oskarżeniami”, a donos na niego zawierał „same nieprawdziwe tezy i obrażał bardzo wiele osób”.

Najgłośniejszy przypadek prokuratorskiego śledztwa w sprawie rzekomych zaniedbań czołowego, gdyńskiego samorządowca, który odbił się szerokim echem w całym mieście, ma już jednak kilkunastoletnią historię. Dotyczył przebywającej obecnie na emeryturze wiceprezydent Gdyni Ewy Łowkiel i miał związek z nielegalną wycinką drzew na Obłużu.

Skandal w tej sprawie wybuchł w 2006 roku i sprawą zajęli się śledczy. Okazało się, że zdaniem prokuratury Jadwiga P., była inspektor ówczesnego Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miasta Gdyni, sfałszowała dane w decyzji wycinkowej.

Znaczna część drzew zakwalifikowana została jako usychające i wiatrołomy, podczas gdy świadkowie, zeznający w siedzibie Centralnego Biura Antykorupcyjnego twierdzili, iż połamane i chore wcale nie były.

Śledczy oskarżyli też Jadwigę P. o przyjmowanie łapówek, łącznie w kwocie 78 tys. zł. Proceder miał odbywać się w latach 2003-2006. Kobieta w związku z tak poważnymi zarzutami trafiła nawet na jakiś czas do aresztu.

W sprawę zamieszani byli także pracownicy biur architektonicznych, reprezentujący osoby zainteresowane zabudową terenu po wycince. Oni również usłyszeli zarzuty.

Prokuratorzy sprawdzali też, czy wiceprezydent Gdyni Ewa Łowkiel, która ostatecznie akceptowała jako przełożona Jadwigi P. decyzję wycinkową, dopuściła się niedopełnienia obowiązków. Ostatecznie jednak uznali, że została wprowadzona w błąd przez podległą jej urzędniczkę.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto