Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasi prokuratorzy na tropie zabójstwa w domu Olewnika

Dorota Abramowicz
Przez 10 miesięcy prokuratorzy z Gdańska ukrywali informacje o odnalezieniu przez CBŚ śladów krwi nieznanej osoby na spodzie sofy z mieszkania Krzysztofa Olewnika. Wczoraj tajemnicę śledczych ujawnił portal TVN24. Zasugerował on, że w dniu porwania Krzysztofa mogło w jego domu dojść do morderstwa.

- Mogę mówić tylko o faktach, a nie o hipotezach - powiedział prokurator Krzysztof Trynka, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, potwierdzając, że od grudnia ubiegłego roku informacja o odkryciu śladów krwi była jedną z najbardziej chronionych tajemnic śledztwa. - W grudniu ubiegłego roku ustalono, że na sofie naniesiona jest krew, a tak naprawdę dużo krwi niezidentyfikowanej osoby. Przeprowadziliśmy badania eliminacyjne osób, które przebywały na przyjęciu w domu Olewnika 26 października 2001 roku. Badania DNA wykazały, że nie była to krew żadnej z tych osób.
Sofa była dość dokładnie wyczyszczona, krew znajdowała się na jej spodzie. Według prowadzących śledztwo, jest wielce prawdopodobne, że do zakrwawienia mebla musiało dojść tej samej nocy, gdy został porwany Olewnik.

- Jedna z hipotez zakłada, że zostało popełnione zabójstwo - przyznaje prokurator Trynka. - Bierzemy pod uwagę wersję, że Olewnik był niewygodnym świadkiem zabójstwa. To na razie jedna z wielu hipotez i jako taka jest dokładnie sprawdzana.
Sprawdzanie polega na badaniu wszystkich niewyjaśnionych morderstw z końca 2001 roku, do których doszło w okolicach Drobina. Prokuratura zamierza porównać DNA ofiar ze śladami krwi z domu Olewnika.

Po ujawnieniu doniesienia o ustaleniach gdańskiej prokuratury na informacyjnych portalach internetowych pojawiły się nowe, nierzadko sprzeczne wiadomości. Podawano, że zamordowaną w domu Krzysztofa osobą jest ukraińska prostytutka. Twierdzono, że tak naprawdę śledczy znaleźli krew dwóch osób - kobiety (ponoć żyjącej) i mężczyzny, którego ciała szuka prokuratura.
- To szum informacyjny - twierdzi jeden z gdańskich śledczych. - Na pewno nie mamy żadnego dowodu wskazującego na prostytutkę z Ukrainy.

Krzysztofa Olewnika porwano w nocy z 26 na 27 października 2001 roku, po imprezie, w której brali udział m.in. miejscowi policjanci. Mimo przekazania przez rodzinę 300 tys. euro okupu zamordowano go niespełna dwa lata później. Trzej zabójcy Olewnika zginęli w więzieniu, a sposób prowadzenia śledztwa bada od lutego ubiegłego roku sejmowa komisja.

- Jedno jest pewne - mówi Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - Po latach prowadzimy to śledztwo praktycznie od początku.

Kilka nauczek wynikających ze sprawy Krzysztofa Olewnika

Rozmowa z posłem PO Markiem Biernackim, przewodniczącym sejmowej komisji badającej okoliczności porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika

Po ośmiu latach od porwania Krzysztofa Olewnika gdańscy prokuratorzy odkryli w domu porwanego duże ilości krwi nieznanej osoby. Podejrzewają, że mogło tam dojść do jeszcze jednego zabójstwa. Co to oznacza dla prac kierowanej przez pana komisji?

Te znane nam już informacje tylko potwierdzają spostrzeżenia komisji, że śledztwo w sprawie Olewnika było od początku prowadzone niechlujnie, a materiały dowodowe nie zostały w odpowiednim stopniu zabezpieczone.

Mamy nowe śledztwo?

De facto gdańska prokuratura musi prowadzić je od początku, po kolei gromadząc od nowa dowody. Problem w tym, że minęła już niespełna cała dekada, niektóre dowody są już nie do odzyskania, zatarła się ludzka pamięć... Gdyby od początku śledztwo było prowadzone rzetelnie, można by je było zakończyć po trzech miesiącach. A Krzysztof Olewnik nadal by żył. Jest to poważna nauczka, z której należy wyciągnąć wnioski. Prace sejmowej komisji mają wykazać wszystkie błędy.

Za te niedociągnięcia odpowiedzialni byli konkretni funkcjonariusze i prokuratorzy. Niektórzy z nich pracują do dziś, prowadzą gdzieś w Polsce kolejne śledztwa...

Najważniejsze, że wiemy już, jakie błędy popełniono w tamtej sprawie. Poczynając od źle zabezpieczonego miejsca porwania i nieznalezienia tam śladów krwi, przez niezabezpieczenie i zniknięcie spalonego bmw, którym miał być wywieziony z domu Olewnik, aż po badanie okoliczności śmierci strażnika od Franiewskiego. Zarówno przy oględzinach bmw, jak i przy badaniu miejsca, gdzie się powiesił strażnik, nie było prokuratora. To dziwne w przypadku tak poważnego przestępstwa. W raporcie komisji wskażemy osoby odpowiedzialne. W stosunku do winnych zaniedbań powinny być wyciągnięte konsekwencje.

Czego jeszcze nas uczy sprawa Olewnika?

To nauczka, że trzeba być czujnym. Czujnym wobec lokalnych układów, układzików, wspólnego upijania się, załatwiania interesów między biznesmenami, politykami, policjantami. Po to powołano CBŚ, CBA, by można było temu zapobiegać. Okazuje się, że państwo ma odpowiednie narzędzia prawne, służby, ale nie zawsze z nich korzysta.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto