Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łosie i dziki groźne dla kierowców. Pamiętaj o zasadzie ograniczonego zaufania do zwierząt!

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Taki widok na drogach jest coraz częstszy. Pomorscy kierowcy muszą zachowywać szczególną ostrożność
Taki widok na drogach jest coraz częstszy. Pomorscy kierowcy muszą zachowywać szczególną ostrożność Piotr Krzyżanowski
Bariery i środki odstraszające dzikie zwierzęta to jedne z najważniejszych zabezpieczeń tras ekspresowych i autostrad. Są coraz skuteczniejsze....

Jednak problem np. z dzikami, łosiami na jezdni dotyczy także mniejszych dróg - przebiegających przez lasy, wsie. Na dzikie zwierzęta trzeba uważać nawet w niektórych miastach. Tu zabezpieczeniem mogą być jedynie ostrzegawcze znaki.

Jeszcze w czasie budowy trasy S7, na odcinku przebiegającym przez Żuławy (Kazimierzowo - Nowy Dwór Gdański - Koszwały) na Pomorzu wokół dwupasmowej trasy zaczęło powstawać specjalne ogrodzenie. Miało ono zabezpieczać transportowy korytarz przed dziką zwierzyną. Krótko po oddaniu nowo wybudowanej trasy, wiosną 2019 r. przy pomorskim odcinku trasy S7 stanęły specjalne tablice ostrzegające kierowców przed łosiami.

To właśnie te duże, ważące ponad pół tony ssaki stanowią na trasach szybkiego ruchu (po których pojazdy poruszają się z prędkością ponad 100 km/h) najpoważniejsze zagrożenie dla kierowców.

Na terenie Żuław do wypadków z udziałem łosi dochodziło m.in. w latach 2016, 2017, wówczas na trasie objazdu budowanej trasy S7 (budowa miała zaburzać naturalne szlaki migracyjne tych zwierząt). Łącznie, do 12 kolizji z łosiami doszło w minionych trzech latach na pomorskich drogach - w 2020 r. odnotowano jedną taką kolizję, rok później wydarzyło się ich już pięć. W roku 2022 było takich zdarzeń sześć. W 2023 do wypadku doszło 23 maja. Wówczas na skutek pojawienia się łosia na trasie S7, na wysokości węzła Gdańsk-Lipce, zderzyły się cztery pojazdy. W niektórych przypadkach kierowcy i pasażerowie rozbitych pojazdów nie uniknęli ciężkich obrażeń.

Wypadki notowano także na drogach lokalnych, przecinających pola i lasy

- Jechaliśmy z przepisową prędkością drogą pomiędzy dwoma niewielkimi miejscowościami w pobliżu Szczecina. Ta prędkość pewnie uratowała nas przed większą katastrofą. Przed auto jadące z naprzeciwka wbiegła sarna. Odbiła się od niego i wpadła prosto na nasz samochód - relacjonuje pani Katarzyna ze Szczecina. - Zwierzę nie przeżyło, a nasze auto, choć w pierwszym momencie wydawało się, że to niegroźna kolizja, okazało się niezdatne do dalszej jazdy. Policjanci i strażacy mówili wprost, że mieliśmy ogromne szczęście, bo tego typu zdarzenia zwykle kończą się o wiele gorzej dla kierowcy i pasażerów. Nam nic się nie stało.

Groźne łosie

- Obserwujemy znaczny wzrost kolizji pojazdów z sarnami, dzikami - mówi Dariusz Tederko, prezes koła łowieckiego Darzbór ze Szczecinka precyzując, że problem ten występuje na drogach przebiegających przez tereny leśne. Jeden z komunikatów policyjnych wskazuje, że do tego typu zdarzeń dochodzi najczęściej nocą albo wczesnym rankiem.

O napotkaniu na drodze łosi mówią mieszkańcy pomorskich Żuław, Mierzei Wiślanej (a także Bornego Sulinowa czy Mirosławca na Pomorzu Zachodnim ). To tędy prowadzą naturalne szlaki migracyjne tych zwierząt. Łoś, z racji swoich gabarytów, jest dla kierowców poważnym zagrożeniem. - Łoś to potężne zwierzę, osiągające około 500 kg masy ciała. Mają ciemnooliwkowe umaszczenie, bardzo trudno je dostrzec po zmroku albo w pochmurne dni. Zderzenie z takim zwierzęciem, nawet hamującego samochodu osobowego, jest bardzo niebezpieczne dla kierowcy i pasażerów. To bardzo groźne w skutkach zdarzenia drogowe - mówi Wiesław Podsiadły, łowczy Koła Łowieckiego Żuławy.

Policja nie dysponuje pełnymi danymi o zderzeniach pojazdów z dzikimi zwierzętami, bo też nie wszystkie informacje o takich zdarzeniach - zwłaszcza, gdy nie ma poszkodowanych ludzi - do niej trafiają. Nieco okrężną drogą dowiadują się o nich myśliwi. Dariusz Tederko nie ma też wątpliwości, że w najbliższych tygodniach tego typu zdarzeń na lokalnych trasach może być więcej.

- Byki jeleni gubią poroże i do lasu ruszyli zbieracze, którzy płoszą zwierzęta, nie tylko jelenie zresztą. Należy więc się spodziewać, że przez drogi przebiegać teraz będzie więcej rudli (stad - red.) saren, chmar jeleni czy watah dzików - dodaje myśliwy. - A także wilków, które także zadomowiły się w naszych okolicach i polując gonią je przez wiele kilometrów, często wprost pod koła samochodów - podkreśla łowczy ze Szczecinka.

Problem występuje nawet na niektórych osiedlach dużych miast, m.in. w Gdańsku i Gdyni, gdzie bytują dzikie zwierzęta, przeważnie dziki. Zderzenie ze zwierzęciem ważącym ok. 100 kg na drodze osiedlowej, nawet gdy pojazd porusza się z niewielką prędkością, może stanowić zagrożenie.

Wilcze oczy, bariery...

Trasy szybkiego ruchu i autostrady niemal na całej długości chronią specjalne ogrodzenia, które mają zapobiegać wejściu dzikich zwierząt na jezdnię. To na drogach, po których pojazdy poruszają się z autostradową prędkością zderzenie z 500 kg zwierzęciem może mieć tragiczne skutki, w postaci ciężkich obrażeń, a nawet śmierci kierowców lub pasażerów samochodów osobowych czy motocykli.

Andrzej Szyler, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa gdańskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad mówił „Dziennikowi Bałtyckiemu”, że już na etapie planowania inwestycji przedstawiciele GDDKiA uwzględniają technologiczne rozwiązania, które mają ograniczyć potencjalne zagrożenie dla kierowców pojazdów ze strony zwierząt.

- Powstają przejścia naziemne, dla zwierząt większych, takich jak właśnie łosie, oraz przejścia podziemne, dla zwierząt mniejszych. Można je dostrzec zarówno przy trasie S7, powstającej S6 jak i autostradzie A1 - mówił Andrzej Szyler. - Stosujemy wilcze oczy, czyli odbłyśniki, które imitują dzikie zwierzęta. Montuje się odstraszacze dźwiękowe i zapachowe, a także rozmaite ogrodzenia. Pozostają jednak pewne wrażliwe miejsca. Wszystkie łącznice, węzły są szczególnie niebezpieczne. Tam ogrodzenie nie eliminuje możliwości wejścia dzikich zwierząt na jezdnię. Mam na myśli również furtki awaryjne, które z racji pełnionej przez siebie roli muszą pozostać otwarte. Dla dużych zwierząt nie są one trudną przeszkodą do pokonania.

Mimo działań drogowców, łosie wciąż mogą być przyczyną wypadków komunikacyjnych. Każdy z nich jest szczegółowo analizowany, by ryzyko takiego zdarzenia zostało zminimalizowane. - Nie da się ochronić samej jezdni, kiedy zwierzęta się już na niej znajdą. Stąd tablice ostrzegawcze, ale także apele do kierowców, które regularnie powtarzamy. Podstawowymi zasadami są „noga z gazu”, zachowanie skupienia i obserwacja drogi oraz utrzymywanie przewidzianych przepisami odległości od innych pojazdów - podkreślał Andrzej Szyler.

Gatunki łowieckie

Przenikanie zwierząt na tereny zajęte przez człowieka, np. w dużych czy mniejszych miastach to tzw. synantropizacja. Zjawisko to znane jest m.in. w Kanadzie, na Alasce, w krajach skandynawskich. Do Trójmiasta dziki docierają z terenów Żuław, Kaszub przez przylegające do miast lasy.

- Dziki, jak wszystkie zwierzęta, szukają jak najlepszych, w tym najłagodniejszych, warunków do bytowania. W miastach znajdują pożywienie, schronienie. Jest im łatwiej niż w ich naturalnym środowisku, którym są lasy - tłumaczy Wojciech Woch, kierownik Parku Krajobrazowego Mierzeja Wiślana . - Jeszcze inną kwestią jest ich dokarmianie przez ludzi. Wielokrotne przestrogi przed takimi zachowaniami nie przynosiły i nadal nie przynoszą skutku. - W ostatnich 12-15 latach obserwujemy zmianę biologii dzika, wzrost częstotliwości jego rozrodu, z różnych względów - dodaje lek. wet. Piotr Jeliński, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gdyni. - Niegdyś loszki miały młode dwa razy do roku, teraz trzy. Przyrost jest wyraźny, nadmierny.

Do miast zaglądają także łosie. Znany jest przypadek z zeszłego roku, gdy przechadzały się po porcie i plaży w Łebie, wzbudzając zachwyt wśród turystów. Nie wykazywały agresji.

- Nasilenie wypadków z udziałem łosi jest związane z migracją tych zwierząt. To gatunek stale migrujący, a jego przemieszczanie z lasów Polski wschodniej może być spowodowane znaczną presją wilka w tamtej części kraju. Łosie są świetnymi pływakami, pokonanie wodnych przeszkód nie jest dla nich problemem. Poza tym, populacja łosi w Polsce dynamicznie rośnie. Pod koniec XX wieku zwierzęta te w Polsce właściwie nie występowały, m.in. z uwagi na nadmierny odstrzał. Łoś jest nadal zaliczany do tzw. gatunków łowieckich, natomiast od kilkunastu lat obowiązuje na jego odstrzał moratorium. Dziś zagrożenie ze strony łosi staje się chyba nieodłączną częścią koegzystencji tego gatunku z człowiekiem. Moim zdaniem, sposobem na problem łosia jest łowiectwo, zwłaszcza że to zwierzę to nie tylko zagrożenie na drogach. To zwierzęta pędożerne, które przynoszą szkody w lasach, m.in. niszcząc drzewa. Ten gatunek trzeba po prostu łowiecko użytkować - podkreślał w rozmowie z „DB” Wiesław Podsiadły.

Na drogach innych niż szybkiego ruchu, za ochronę służą jedynie znaki ostrzegawcze (konkretnie A-18b) i kierowca zobowiązany jest wówczas do zachowania szczególnej ostrożności. Jeżeli dojdzie do kolizji na takim odcinku raczej na pewno nie uda się uzyskać zwrotu kosztów naprawy pojazdu. Ale do zderzeń dochodzi i w miejscach, w których znaków nie ma. Wtedy warto spróbować dochodzić odszkodowania, choć zarządcy na pewno zrobią wiele, aby go nie wypłacić.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Łosie i dziki groźne dla kierowców. Pamiętaj o zasadzie ograniczonego zaufania do zwierząt! - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto