Koszykarki AZS-u UG zmiotły z parkietu koszaliński KSKK [zdjęcia]

Spotkanie miało dość nietypową, jak na ten szczebel rozgrywek, oprawę. Chyba nikt nie spodziewał się, że pierwszy mecz po spadku z ligi centralnej akademiczki rozegrają przy pełnych trybunach. Obecność takiej rzeszy kibiców najwyraźniej stremowała nieco gospodynie, które pierwszą kwartę zaczęły dość niemrawo, pozwalając młodym rywalkom czterokrotnie obejmować prowadzenie.

Koszalinianki w pierwszych dziesięciu minutach wykazały więcej determinacji, dwukrotnie - za sprawą Katarzyny Rumińskiej i Nadii Sak - trafiły zza linii 6,75 m i wydawać się mogło, że będą w stanie powalczyć o rehabilitację po dotychczasowych porażkach - 38:102 na inaugurację z AZS-em i 56:79 w ubiegłej kolejce z SMS-em Bydgoszcz, tym bardziej, że przyjechały do Gdańska w składzie mocniejszym w porównaniu do tego, który zmierzył się z AZS-em 20 października.

Do gry w barwach KSKK powróciła młoda i utalentowana Katarzyna Bogucka, która w sobotę miała okazję zagrać przeciwko swojej siostrze Monice - rozgrywającej AZS-u UG. W końcówce pierwszej odsłony tego, z początku wyrównanego, widowiska dobrą zmianę w barwach AZS-u dała jednak Martyna Myśków, od razu po wejściu na parkiet notując asystę, przechwyt oraz dwupunktowy rzut, który pozwolił AZS-owi schodzić na pierwszą przerwę przy skromnym prowadzeniu 16:14.

Ta sama zawodniczka dała prawdziwy koncert w drugiej kwarcie spotkania, praktycznie rozstrzygając w tym czasie o jego wyniku. W ciągu nieco ponad 6 minut Martyna zdobyła aż 18 punktów, czterokrotnie trafiając za 3. Ta świetna seria podcięła skrzydła koszykarkom KSKK, które od tego momentu odgryzały się rywalkom już tylko pojedynczymi akcjami. Mecz zaczął się zaś toczyć wedle znanego już z tego sezonu scenariusza - przewaga AZS-u z każdą kwartą rosła w postępie niemal geometrycznym. W drugiej, trzeciej i czwartej kwarcie podopieczne trenera Włodzimierza Augustynowicza zdobyły łącznie 100 punktów, tracąc w tym czasie zaledwie 26. Końcowy wynik - 116:40 - to najwyższa w historii ligowa wygrana gdańszczanek i zarazem ich największa w historii zdobycz punktowa.

Pierwszy mecz ligowy zorganizowany przez AZS UG we współpracy z Fundacją Hospicyjną zakończył się pełnym sukcesem organizacyjnym - zwycięstwo Uniwerku oklaskiwały z trybun liczne zastępy kibiców i wolontariuszy Fundacji - oraz sportowym, choć ten ostatni może wydać się jedynie pozornym. Pochwalić trzeba gdańszczanki za efektowną i skuteczną, a przy tym zespołową - aż 31 asyst - grę oraz niewielką liczbę strat (12).

Z drugiej strony jednak trudno doszukać się sportowej korzyści w kolejnym meczu, w którym gdańszczanki wygrywają wysoko (tym razem różnicą 76 punktów), ani razu tak naprawdę nie będąc w tarapatach i nie musząc o wynik - przy całym szacunku dla rywalek i ich wysiłku - szczególnie mocno walczyć. Martwi to w kontekście turnieju półfinałowego o ligę centralną, podczas którego koszykarki z Gdańska spotkają się z ekipami mającymi za sobą sezon zasadniczy w liczniejszej (np. grupa "warszawska" liczy 9 drużyn) i bardziej wyrównanej lidze, i być może po raz pierwszy w sezonie zagrają mecz "na styku", z trudną końcówką i koniecznością walki o wynik do ostatniej sekundy.

Tymczasem podczas półfinałów, rozgrywanych w marcu, minie okrągły rok od czasu, gdy AZS UG rozegrał ostatni taki mecz - w sezonie 2011/12, jeszcze na zapleczu ekstraklasy i w nieco innym składzie.

To jednak zmartwienie klubu - kibice w Gdańsku mają powody wyłącznie do radości. Po kilku miesiącach przerwy mogą bowiem ponownie cieszyć się efektowną i skuteczną grą koszykarek AZS-u UG, na którą, sądząc po frekwencji, jest w Gdańsku zapotrzebowanie.

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię: