Nic nie zwiastowało. Ba, początek meczu sprawił, iż kibice przypomnieli sobie porażkę Asseco Prokomu w Ergo Arenie z mistrzem Włoch (podopieczni Kestutisa Kemzury ulegli wówczas) 66:101.
W pierwszej połowie gdynianie grali wręcz koszmarnie po obu stronach parkietu, w efekcie nie potrafili nawiązać walki z Montepaschi. Klęska wisiała w powietrzu.
- Niesamowity mecz. Przegraliśmy ogromną różnicą punktów pierwsze spotkanie z Montepaschi. W drugim po pierwszej połowie było identycznie, ale w szatni powiedzieliśmy sobie, ze wrócić i zmniejszyć stratę - powiedział po meczu trener Kemzura.
Rzeczywiście, w drugiej części meczu mistrzowie Polski zaprezentowali się z zupełnie innej strony. Gdynianie wreszcie grali ambitnie, zdołali przeciwnikowi narzucić własny styl gry, poprawili skuteczność w ofensywie i rozpoczęli pościg za Montepaschi.
Tyle że nawet wtedy tylko nieliczni mogli wierzyć, że żółto-niebiescy odrobią ponad 20-punktową stratę. A jednak! Wprawdzie nie udało się Asseco Prokomowi przechylić szali na swoją stronę w regulaminowym czasie gry, ale już w dogrywce nasi koszykarze byli zdecydowanie lepsi od mistrzów Włoch.
- To był dla nas trudny mecz w pierwszej połowie, bo w pewnym momencie przegrywaliśmy 26 punktami. Ale w trzeciej i czwartej kwarcie pokazaliśmy charakter. Trafialiśmy rzuty i dobrze broniliśmy. Mogliśmy wygrać jeszcze w regulaminowym czasie, ale nie udało nam się. W doliczonym czasie wykonaliśmy dobrą robotę i wygraliśmy - przyznał Mateusz Ponitka.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?