Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia szykuje zieloną strategię. Wzorem Kilonia

Agata Grzegorczyk/(Patsz)
Maura Zaworska-Błaszkiewicz wierzy w powodzenie zielonej strategii
Maura Zaworska-Błaszkiewicz wierzy w powodzenie zielonej strategii Tomasz Bołt
W Urzędzie Miasta Gdyni tworzy się dokument "Zielona strategia". Co to jest i jaki będzie miał wpływ na mieszkańców rozmawiamy z Maurą Zaworską - Błaszkiewicz.

Gdynia kończy pracę nad tak zwaną "Zieloną strategią". Czemu ten dokument ma służyć?

Chcemy stworzyć jednolitą wizję zieleni w mieście. Żeby skwery, ronda, bulwary i inne elementy zielone w Gdyni zagospodarowywane były w sposób przemyślany - korespondujący z sąsiednimi terenami, a nie w oderwaniu od reszty miasta. Staraliśmy się w ten sposób oczywiście postępować i wcześniej, ale Gdynia jest na tyle duża, że coraz trudniej było nam ogarnąć wszystko całościowo.

Cała Polska chodzi boso. O co chodzi?

To chyba dość nowatorski projekt, nigdy nie słyszałam, by jakieś miasto dysponowało podobnym dokumentem.

Kilonia, nasze miasto siostrzane, ma taki. Być może w Polsce też ktoś już ma zieloną strategię, ale nie słyszałam. Bydgoszcz ma podobny dokument, ale o innym stopniu uszczegółowienia.

Rozumiem, że gdyński jest bardziej szczegółowy. Ale nie znaczy to chyba, że z góry określa na przykład, że na wszystkich klombach w mieście będą sadzone niebieskie bratki.

To byłoby dość nudne. A nie chcemy, żeby było nudno... ale coś w tym jest. Strategia określa kolorystykę, czy w przypadku ulic na przykład gatunki drzew. Pewną ideę narzuca nam niejako też geograficzne położenie miasta. I tu pojawiają się właśnie niebieskie jak morze bratki.

Ale do morskiego charakteru Gdyni mamy nawiązania nie tylko poprzez niebieski kolor kwiatów, np. na bulwarze Nadmorskim. Mnie najbardziej podobają się chyba te trawy i kamienie przy węźle św. Maksymiliana i pomiędzy jezdniami Władysława IV. Od razu widać, że jesteśmy nad morzem.

Tragedia na torach. Poszukujemy świadków!

Mnie też. Takie było właśnie założenie. Oprócz morskiego charakteru miasta nawiązujemy jeszcze do historycznej, przywracanej zresztą w miarę możliwości przez miasto, kolorystyki elewacji w Śródmieściu.

W okresie międzywojennym Gdynia nazywana była Białym Miastem, bo elewacje były bardzo jasne, białe albo kremowe.

Tak, właśnie to ma być druga charakterystyczna cecha naszej zieleni. Stąd właśnie białe kwiaty przed budynkiem Sądu Rejonowego, którego elewacja została odnowiona, czy kremowe donice drzew przy ulicy Śląskiej. Białych drzew zresztą, bo posadzone są tam brzozy. Oprócz tego jednak, by nie znudzić mieszkańców, wyznaczmy też jakiś wiodący trend kolorystyczny dla danego roku. W tym roku wybraliśmy chłodne barwy, właśnie niebieski, biały, blade odcienie różu, lawendowy. Z jednej strony trend charakterystyczny, z drugiej wpisujący się w podstawową ideę.

Nie oznacza to oczywiście, że każde rondo czy skwer w mieście ma wyglądać tak samo.

Nie, aczkolwiek mają zachowywać ten sam styl. W przypadku rond zasadą są na przykład nasadzenia pierścieniowe, czyli kwiaty sadzone w kręgach ze wspólnym środkiem. Nie robimy zresztą tego w oderwaniu od rzeczywistości. W przygotowaniu strategii bardzo pomagają nam gdynianie. Poprosiliśmy o opinie i życzenia rady dzielnic. Zabrały się do tego naprawdę poważnie. Odzew mieszkańców jest ogromny.

Mieszkańcy piszą, jakie rośliny widzieliby w swojej zielenicy, czy raczej komentują to, co już jest zrobione?

I jedno, i drugie. Jedni proponują konkretne gatunki kwiatów dla swojego najbliższego otoczenia, inni dzielą się szerszą wizją na temat całego miasta. Swoje propozycje nadal można do nas zgłaszać za pośrednictwem rad dzielnic albo bezpośrednio do Biura Ogrodnika Miasta.

W strategię wpisana jest też akcja "Gdynia zielona od podwórka"?

Tak, jak najbardziej. Podwórka, szczególnie te w Śródmieściu, w ogromnej większości szare i przygnębiające, powinny ożyć. Stać się z jednej strony płucami tej części Gdyni, a z drugiej po prostu cieszyć oczy mieszkańców. Przecież przyjemniej się żyje, patrząc na zieleń niż na szary mur. Jest to pewien problem, ponieważ nie są one własnością gminy, ale akcja ma zachęcić mieszkańców i wspomóc ich w działaniu. Pokazać, że można i warto coś zrobić.

Ktoś poszedł już w ślady pionierów z placu Grunwaldzkiego?

Zgłosiło się już do nas czterdzieści pięć wspólnot zainteresowanych akcją. Pomagamy im sporządzić projekty, a nawet wspólnie zastanawiamy się, skąd pozyskać pieniądze. Problemem jest też fakt, iż mieszkańcy często boją się zainwestować w podwórko, bo sądzą, że ktoś im później wszystko zniszczy. Przekonujemy, że podwórka najczęściej są przecież przestrzenią niedostępną dla postronnych osób.

Zresztą mamy przykład ABK z ul. Zgody. Tam, jako że teren był gminny, urządziliśmy ogródek na prośbę administracji. I mimo iż w tym przypadku nie jest to teren zamknięty, nikt go, przynajmniej jak dotąd, nie niszczy. Marzy mi się coś takiego jak w Hiszpanii, gdzie mieszkańcy miast obchodzą święta podwórek. Otwierają je wówczas dla dalszych sąsiadów, chwalą się swoją zielenią, częstują ciastem, wymieniają doświadczeniami. Może kiedyś i u nas tak będzie...

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdyni prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto