Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdynia. Pożar statku w stoczni Nauta. Skomplikowana akcja strażaków

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Wielki pożar w Gdyni. W nocy z czwartku na piątek strażacy niemal przez siedem godzin gasili mierzący ponad 60 metrów statek - przetwórni ryb ?Gudmundur?, który zapalił się w Stoczni Nauta.

Wielki pożar w Gdyni. W nocy z czwartku na piątek strażacy niemal przez siedem godzin gasili mierzący ponad 60 metrów statek - przetwórni ryb ?Gudmundur?, który zapalił się w Stoczni Nauta.
Mieszkańcy śródmieścia miasta, które sąsiaduje bezpośrednio ze stocznią, z przerażeniem obserwowali, jak w czwartkowy wieczór z remontowanej jednostki buchać zaczął ogień. Całą okolicą spowiły nieprawdopodobne wręcz ilości dymu. Po chwili zawyły syreny wozów strażackich. Przystąpiono do niezwykle trudnej akcji ratunkowej.

- Do gaszenia pożaru rzuciliśmy wszystkie nasze siły, pomagali nam też koledzy z Gdańska i Sopotu - mówi kpt. Tadeusz Konkol, rzecznik gdyńskich strażaków. - Zużyliśmy potężne ilości wody i pianki gaśniczej.
Na domiar złego w czasie gaszenia pożaru mieliśmy aż pięć innych, drobnych wyjazdów, związanych m.in. z gaszeniem śmietników, podpalonych przez ?żartownisiów?.
Pożar na pływającej przetwórni ryb udało się ostatecznie opanować. Ale nie uratowano drogiego wyposażenia statku. Doszczętnie spłonęły dwa poziomy przetwórni ryb oraz skomplikowana linia technologiczna. Po ugaszeniu pożaru do kompletnie wypalonych pomieszczeń wkroczyli policjanci.
- Biegli z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku orzekli wstępnie, że przyczyną pożaru było przypadkowe zaprószenie ognia przez jednego z pracowników stoczni - mówi nadkom. Janusz Staniszewski z biura prasowego pomorskiej policji. - Dalsze postępowanie w tej sprawie prowadzi komisariat w Gdyni Śródmieściu.
Okoliczności pożaru bada też specjalna komisja, powołana przez zarząd Stoczni Nauta. Do czasu zakończenia jej prac przedstawiciele stoczni odmówili ?Dziennikowi? komentarza w sprawie zdarzenia.

Rozmowa z bryg. Krzysztofem Markiewiczem, komendantem Państwowej Straży Pożarnej w Gdyni:
- Jak przebiegała akcja strażaków?
- Była bardzo skomplikowana, bo mieliśmy do czynienia z największym w tym roku pożarem w Gdyni. Paliła się powierzchnia aż 250 m. kw. Strażacy musieli być też niezwykle ostrożni, aby podczas działań gaśniczych nie stała im się krzywda.
- Dlaczego ugaszenie statku okazało się takie trudne?
- Działania utrudniała bardzo wysoka temperatura, w kadłubie nagromadziły się toksyczne gazy i dym. Strażacy musieli pracować w aparatach powietrznych, mieli utrudnioną widoczność. Dojście do źródła pożaru ograniczały wąskie przejścia i niewielkie włazy. Aby ułatwić skuteczną akcję gaśniczą, trzeba więc było wyciąć dziurę w kadłubie statku.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto