Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bałtyk Gdynia - GKS Tychy 3:1 (1:1)

Szymon Szadurski
Chóralnymi okrzykami "I liga, I liga, SKS!" żegnała piłkarzy Bałtyku rekordowa w tym sezonie, 2,5-tysięczna publiczność w końcówce niedzielnego, wygranego meczu z GKS Tychy. Gdynianie zasłużenie triumfowali 3:1 (1:1) i usadowili się samodzielnie na miejscu wicelidera tabeli grupy zachodniej II ligi, nadal tracąc do przodującej Olimpii Grudziądz zaledwie jeden punkt. Bałtyk gra ostatnio jak z nut, wygrywa mecze z trudnymi rywalami u siebie, optymizmowi kibiców trudno więc się dziwić.

Niedzielne spotkanie na Narodowym Stadionie Rugby poprzedził festyn rodzinny. Właśnie ten fakt, dobra pogoda, a także nowy pomysł działaczy Bałtyku - wpuszczanie za darmo na trybuny zorganizowanych wycieczek ze szkół i premiowanie ich nagrodami - spowodował, iż jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego Łukasza Bednarka frekwencja na obiekcie przy ul. Kazimierza Górskiego była rekordowa.
Na stadionie pojawiło się ostatecznie 2,5 tys. kibiców, co w kontekście meczów Bałtyku jest widokiem dawno niespotykanym. Warto tylko wspomnieć, iż na spotkania dwa sezony temu, jeszcze w niższej klasie rozgrywkowej, potrafiło przyjść zaledwie po sto osób.
W początkowych minutach meczu kibice jednak powodów do radości nie mieli, bowiem to goście pierwsi objęli prowadzenie. Uczynił to w 10 min doświadczony Hubert Jaromin, gracz znany z występów na boiskach ekstraklasy. 31-letni zawodnik precyzyjnie egzekwował rzut wolny i Marcin Matysiak był bez szans.
Bałtyk próbował odpowiedzieć już w 13 min, jednak Jakub Kaszuba w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości uderzył w słupek.
Tymczasem GKS nie zamierzał bronić korzystnego wyniku, sporo kłopotów defensywie biało-niebieskich sprawiał przede wszystkim Krzysztof Bizacki, kolejny zawodnik z Tychów z bogatą przeszłością w ekstraklasie. Niewiele brakowało, aby pokonał Matysiaka w 21 min, kiedy to młody bramkarz Bałtyku popełnił błąd, wybijając piłkę wprost pod nogi rywali, oraz w 23 min, kiedy uderzenie Bizackiego z linii bramkowej wybił Dawid Łoziński.
Bałtyk na szczęście potrafił pozbierać się po tych sytuacjach i w 31 min uderzeniem w swoim stylu z rzutu wolnego popisał się Michał Michałek. Dominikowi Kisielowi nie pozostało nic innego, jak tylko wyciągnąć piłkę z siatki. Mimo kilku innych okazji ani gospodarzom, ani gościom nie udało się przed przerwą zdobyć kolejnych bramek.
W drugiej połowie natomiast Bałtyk ruszył do zdecydowanego szturmu, stwarzając liczne sytuacje podbramkowe, co poskutkowało objęciem prowadzenia w 58 min. Wówczas w zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki z kilku metrów wbił Michał Benkowski. Piłkarze GKS próbowali wyrównać, jednak napastnik gości Krzysztof Zaremba w 61 min nie trafił do bramki Bałtyku z kilku metrów.
Losy spotkania praktycznie rozstrzygnął w 75 min Jakub Kaszuba. Napastnik SKS otrzymał przed polem karnym podanie od rekonwalescenta, Jakuba Kawy, i przymierzył tuż przy słupku bramki, strzeżonej przez Kisiela.

Bałtyk Gdynia - GKS Tychy 3:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Hubert Jaromin (10 min), 1:1 Michał Michałek (31 min), 2:1 Michał Benkowski (58 min), 3:1 Jakub Kaszuba (75 min.)
Bałtyk: Matysiak - Łoziński (46 Musuła), Benkowski, Kiciński, Król - Michałek (67 Kawa), Granosik, Trochim, Lilo - Kaszuba, Malicki (57 Szostek)
GKS Tychy: Kisiel - Odrobiński, Kopczyk, Masternak, Łopuch (80 Dębowski) - Feruga, Babiarz (71 Lesik), Furczyk (90 Kruczek), Jaromin - Bizacki, Zaremba.
Żółte kartki: Benkowski (Bałtyk) oraz Babiarz, Zaremba (GKS).
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 2500.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto