Bezrobotni, którzy zdecydowali się skorzystać z pomocy agencji, podejrzewali, że firma, (nieobowiązkowo) pobierająca od nich 95 zł za przetłumaczenie CV i listu motywacyjnego, tak naprawdę w ogóle nie współpracowała z norweskimi pracodawcami. Choć ich zarzuty nie potwierdziły się, w działaniu firmy wykryto inne nieprawidłowości.
Z końcem lutego Wojewódzki Urząd Pracy, do którego ze swoimi wątpliwościami zwracali się poszukujący pracy, skierował sprawę do Okręgowej Inspekcji Pracy. Ta zarządziła w Euro-Polu "pilne działania wyjaśniające". Dziś znamy ich wyniki.
- Ustalenia kontroli potwierdziły to, czego dotyczyły skargi do WUP - mówi Jolanta Zedlewska, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy. - Wśród nieprawidłowości wykrytych w trakcie kontroli znalazły się m.in. brak podpisanych umów z zagranicznymi pracodawcami, dla których szukano pracowników, niepodpisywanie umów z osobami, dla których firma poszukiwała pracy, i dyskryminacja ze względu na płeć czy wiek - wymienia.
Po nakazaniu zmiany praktyk OIP skierował sprawę do sądu. Teraz agencji grozić może kara grzywny od 3 tys. zł wzwyż, bo nierespektowanie ustawowych zapisów jest wykroczeniem.
Zedlewska podkreśla, że inspekcja nie jest w stanie ocenić, ile osób rzeczywiście zapłaciło Euro-Polowi za tłumaczenia. Według relacji jej właściciela, miało to być ok. 30 osób. Na istniejącej od dawna stronie internetowej firma informuje obecnie, że "zawiesiła działalność". Zachęca do kontaktu w sprawie pytań czy zwrotu dokumentów.
Czytaj także:**Felieton: Praca w Gdyni. Czy to się opłaca?**
Mimo wielu prób także nam nie udało się skontaktować z żadnym z trzech numerów telefonicznych opublikowanych na stronie agencji. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, postępowanie wbrew przepisom dotyczącym pośrednictwa pracy właściciel firmy tłumaczył niewiedzą.
Ustawa o promocji zatrudnienia mówi, że agencja może pobierać opłaty administracyjne i manipulacyjne, także te za tłumaczenia. Dlatego w przypadku Euro-Polu problemem nie są tłumaczenia, a brak podpisywania umów z chętnymi do pracy. Jeśli ci jednak chcieliby odzyskać swoje pieniądze, inspekcja im nie pomoże - sami muszą iść ze swoją sprawą do sądu.
- Kontrola potwierdziła, że firma podejmowała działania, by znaleźć bezrobotnym pracę, ale nie postępowała zgodnie z przepisami dotyczącymi pośredniczenia w poszukiwaniu pracy za granicą - podkreśla Zedlewska. Dodaje, że właściciel agencji przedstawił kontrolerom zestawienia dotyczące wyjazdów pracowników do Norwegii, brak było jednak dokumentacji w postaci umów pozwalającej stwierdzić, jak wiele było takich przypadków. Inspekcja nie sprawdzała także, czy chętni po wyjeździe rzeczywiście podpisali umowy z norweskimi pracodawcami.
Zobacz: Bezrobocie w Trójmieście. Raport
Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?