Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

60 tysięcy ton odpadów tekstylnych, 3 lata, 33 pożary i zero winnych. W Kamieńcu trwa bezradność na pogorzelisku

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Wideo
od 16 lat
- Jeżeli cały materiał palny stanąłby w ogniu, doszłoby do pożaru, którego nie dałoby się ugasić. Musielibyśmy ewakuować okolicznych mieszkańców oraz lotnisko wojskowe, a pożar mógłby rozprzestrzenić się na obszary leśne - tak niedawny pożar na nielegalnym składowisku tekstyliów w Kamieńcu komentuje bryg. Piotr Krzemiński z Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku.

Pożary w Kamieńcu

Góra szmat paliła się już 33 razy w ciągu trzech lat. W akcji gaśniczej - od 31 października do 6 listopada - brało udział ponad 40 jednostek straży pożarnej. Milionowe koszty kolejnych akcji strażaków ponosi budżet państwa, setki tysięcy złotych wykłada też samorząd gminy.

Pewne jest, że tekstylia muszą zniknąć z Kamieńca, nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi. Szans, że usunie je firma, która je tam przywiozła, raczej nie ma, bo koszty wywozu ok. 60 tys. ton szmat mogą sięgnąć blisko 40 mln zł. Sprawę bada słupska prokuratura. Z dochodzenia wynika, że kilkanaście z ponad trzydziestu pożarów, to były najprawdopodobniej podpalenia. Pomorski WIOŚ nałożył na firmę z Kamieńca milion złotych kary za składowanie odpadów bez zezwolenia i 250 tys. zł za brak monitoringu wizyjnego. Skierował też do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienie przestępstwa z art. 185 kk, czyli składowania odpadów w takich warunkach, które mogą zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka albo spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach oraz z art. 163 § 1 pkt 1, czyli sprowadzenia pożaru, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.

W ostatnim pożarze paliły się dwie pryzmy o wymiarach 60 m na 40 m i na 10 m wysokie. W akcję zaangażowano około 40 jednostek straży pożarnej. W kulminacyjnym momencie z żywiołem walczyło 21 jednostek, m.in. z Lęborka, Słupska, Gdyni, Kartuz, Kościerzyny. Na miejsce przyjechali też inspektorzy Pomorskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Chemicznego w Gdyni, by zbadać zanieczyszczenie powietrza. Nie wykazała stężenia substancji niebezpiecznych.

Przedstawiciele firmy Biofuel, która zwiozła do Kamieńca tekstylia, twierdzą, że były one przeznaczone na handel. Deklarują, że je magazynowali, a nie składowali jako odpady. Pojawiały się także informacje o planach przeróbki tekstyliów na brykiet, którego produkcją miała się zająć firma Ruben Polska z Kamieńca. Zakład do produkcji brykietu tekstylnego jednak nie powstał.

Kolejne kary nakładane na Biofuel i nakazy usunięcia odpadów nie przynoszą rezultatów. Najprawdopodobniej tekstylia będzie musiała usunąć gmina na podstawie wykonania zastępczego, a potem starać się odzyskać pieniądze od firmy. Samorząd apelował o wsparcie finansowe do Urzędu Wojewódzkiego, wójt rozmawiał z ministrem klimatu i środowiska Jackiem Ozdobą, ale jak dotąd bezskutecznie. Pojawiające się propozycje skredytowania kosztów wywozu odpadów wójt uważa za niewykonalne.

Listy pisane na Berdyczów

- Gmina Cewice tego nie sfinansuje, bo jest to niemożliwe z punktu widzenia ustawy o finansach publicznych - mówi Jerzy Bańka, wójt gminy Cewice, który podkreśla, że usunięcie odpadów doprowadziłoby gminę do bankructwa. - Przy obecnych cenach paliwa i inflacji koszty usunięcia tekstyliów mogą wynieść ok. 40 mln zł, a roczny budżet gminy Cewice to niespełna 70 mln zł.

- To ponad 50 proc. naszego budżetu. Wystawiłem tytuł wykonawczy nakazujący firmie usunięcie odpadów, wysłałem go do Urzędu Skarbowego i otrzymałem odpowiedź, że egzekucja jest nieskuteczna.

- Teraz będę ponownie ubiegał się o obiecane rządowe środki na usunięcie tekstyliów. Trzeba zapytać, co robi WIOŚ, na jakim etapie jest dochodzenie w prokuraturze, która prowadzi je od trzech lat? Czy były jakieś zarzuty? Dlaczego nie zastosowano fotopułapek, wyłączono oświetlenie składowiska? Wszystko to, moim zdaniem, działania zmierzające ku temu, żeby to się paliło.
Podczas rozmów w Warszawie minister Jacek Ozdoba proponował, by samorząd zwrócił się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o przedstawienie harmonogramu finansowania tego zadania z programu priorytetowego „Usuwanie porzuconych odpadów”. Zapewnił też, że zaangażuje Prokuraturę Krajową do ścigania ludzi, którzy tekstylia sprowadzili do Kamieńca. Jednak ci są trudno uchwytni, również dla listonosza. Gmina Cewice ma problem ze skutecznym doręczeniem korespondencji do firmy z Kamieńca. W efekcie gmina najczęściej „pisze na Berdyczów”, bo kolejne pisma gminy pozostają bez echa.

Kary jak na razie nieskuteczne

Pomorski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska informuje, że regularnie sprawdza teren i działa zgodnie z posiadanymi kompetencjami. - Również w tym roku w ramach prowadzonych czynności dokonywano obserwacji placu magazynowego z wykorzystaniem fotopułapki oraz drona, w 2022 r. pobrano próbki gleby i odcieków pochodzących z miejsc magazynowania odpadów - informuje dr inż. Edyta Witka-Jeżewska, Pomorski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. - Wyniki badań próbek zostały przekazane do Prokuratury Okręgowej w Słupsku, Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku do Wydziału dw. z Przestępczością Gospodarczą w Sopocie oraz odpowiedniej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

WIOŚ nałożył również na firmę z Kamieńca kary. Najpierw dwie po milion złotych w 2020 i 2021 r. za przetwarzanie odpadów bez wymaganego zezwolenia oraz milion złotych za prowadzenie zbierania odpadów bez zezwolenia. Od kar za przetwarzanie firma Biofuel odwołała się do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Jedną z nich cofnięto, drugiego odwołania jeszcze nie rozpatrzono. W uzasadnieniu GIOŚ stwierdził, że firma nie przetwarza odpadów. Trzecia kara, miliona zł za zbieranie odpadów bez zezwolenia jest decyzją ostateczną, podobnie jak 250 tys. zł za brak monitoringu wizyjnego. WIOŚ wydał także decyzję w sprawie wstrzymania działalności spółki w zakresie zbierania odpadów bez zezwolenia.

- Prowadzone są odpowiednie postępowania, mające na celu wyegzekwowanie powyższych decyzji - informuje dr inż. Edyta Witka-Jeżewska.

Berety z Bundeswehry

Słupska prokuratura bada sprawę i od początku nie kryje, że jest ona skomplikowana. Od kilku lat do Kamieńca przyjeżdżały transporty tekstyliów z różnych stron Polski i nie tylko, a w proceder było zaangażowanych kilka podmiotów.

- Znaleźliśmy tam berety żołnierzy Bundeswehry z nazwiskami - mówi Jerzy Bańka, wójt gminy Cewice. - Widać, że te ubrania były nie tylko ściągane z całej Polski, ale też pochodzenia zagranicznego. Docierają do mnie informacje, że transporty wjeżdżały do Kamieńca także nocą.

Te i inne wątki sprawdzane są przez słupską prokuraturę . Postępowanie toczy się w sprawie i nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów.

- W śledztwie na bieżąco realizowane są czynności procesowe zaplanowane przez prokuratora, w tym przesłuchania kolejnych świadków oraz gromadzone są dokumenty związane z procederem składowania odpadów na składowisku w Kamieńcu - informuje Paweł Wnuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku, który dodaje, że śledztwo, choć miało potrwać do końca br., może się przeciągnąć.

Kilkanaście podpaleń

- Termin prowadzonego śledztwa upływa 31 grudnia tego roku, jednakże w chwili obecnej nie można wykluczyć, iż będzie przedłużane na kolejne oznaczone okresy, w celu realizacji kolejnych czynności postępowania - mówi Paweł Wnuk.
Biegli, którzy w pierwszej fazie śledztwa stwierdzili prawdopodobne podpalenie w trzech przypadkach, po kolejnych analizach ustalili, że było ich więcej.

- Z uzyskanych w sprawie opinii biegłego z zakresu pożarnictwa wynika, iż prawdopodobną przyczyną pożarów w kilkunastu przypadkach było podpalenie - informuje Paweł Wnuk. - W kontekście pozostałych pożarów kwestia ewentualnego podpalenia zostanie zweryfikowana w oczekiwanej przez prokuratora uzupełniającej opinii biegłego z zakresu pożarnictwa. W sprawie ostatniego pożaru prokurator oczekuje na nadesłanie przez policję zgromadzonej w tym przedmiocie dokumentacji.

Pytania o ewentualną pomoc finansową dla gminy Cewice przy usunięciu odpadów, a także o ewentualną odpowiedzialność w przypadku, gdyby pożaru nie udało się opanować, zapytaliśmy Urząd Wojewódzki w Gdańsku już kilka miesięcy temu. Wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Wójt gminy uważa, że jeśli dojdzie do katastrofy, to właśnie on zostanie wskazany jako winny.

- Pewnie, jak zwykle zrzucono by winę na wójta - mówi Jerzy Bańka, gospodarz gminy Cewice. - Zagrożenie jest wielkie, a ja od czterech lat powtarzam to wszystkim instytucjom - wokół są zabudowania, połacie lasu, obok jednostki wojskowe. To jest ogromne zagrożenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 60 tysięcy ton odpadów tekstylnych, 3 lata, 33 pożary i zero winnych. W Kamieńcu trwa bezradność na pogorzelisku - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto