Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zróbmy z Gdyni polskie Cannes

Redakcja
Z Markiem Żydowiczem, organizatorem festiwalu Plus Camerimage, rozmawia Jarosław Zalesiński

Pański rozwód z Łodzią jest już przesądzony?
Festiwal oddala się od Łodzi. Niektórzy mieszkańcy Łodzi już to przeczuwają. Niestety, obecne władze Łodzi zrozumieją stratę, gdy ona nastąpi.

W Toruniu też tak żałowali.
Tak, jak było za późno. Przyzwoitość nakazuje porozmawiać jeszcze z komisarzem Łodzi. Niezależnie od tego rozpoczynamy rozmowy z innymi miastami, aby zbadać możliwość przeniesienia festiwalu gdzie indziej.

Co Łódź ewentualnie straci, poza prestiżową imprezą?

Badania firmy Millward Brown wykazały, że festiwal Plus Camerimage przynosił Łodzi rocznie 12,5 miliona złotych.

Żywej gotówki?!
6 milionów złotych wpływało do budżetu miasta i do kieszeni łodzian, hotelarzy, restauratorów, pań szatniarek itp. A pozostała kwota to wartość promocyjna, obliczona tylko na podstawie polskich mediów i bez internetu. A sam David Lynch udzielił na temat naszych projektów ponad 300 wywiadów w światowych pismach.

Camerimage to nie sam przegląd filmów.
To prawdziwy festiwal, z międzynarodowym jury, w którym zasiadają laureaci Oscarów. Jest też konkurs filmów studenckich, festiwal filmów polskich, festiwal wideoklipów...

Warsztaty...
Codziennie kilka, prowadzone przez operatorów i twórców filmowych. W ubiegłym roku gościliśmy 1600 studentów szkół filmowych z całego świata. Warsztaty prowadzili między innymi Bill Murray i Rutger Hauer. Są też warsztaty technologiczne.

Makieta słynnego już studia Camerona, w którym nakręcił swego "Avatara" - to z takimi pomysłami nie mógł się Pan zmieścić w łódzkim Teatrze Wielkim?
Oczywiście, że marzyłoby mi się coś takiego, tylko że w Łodzi nie ma gdzie tego pokazać.

Na wieść o konflikcie zgłosił się do Pana Poznań, z propozycją przejęcia Plus Camerimage. Nie dogadał się Pan już z tym miastem?

Rozmowy na temat przeniesienia festiwalu Plus Camerimage wstrzymałem do momentu, kiedy zostaną wyczerpane wszelkie możliwości rozmów z władzami Łodzi. Do czasu przyjęcia uchwały budżetowej i wyboru komisarza miałem jeszcze złudzenia. Stały się one jednak teraz tak mgliste, że nie ma o czym mówić. Mój zespół zaczyna zatem prowadzić negocjacje z Poznaniem i innymi miastami.
A gdyby zadzwonili do Pana z Gdyni, tak sondażowo, co by Pan powiedział?

Wydaje mi się, że gdyby po pierwsze - wmontować festiwal w letni kalendarz na Wybrzeżu, a po drugie - założyć, że powstałoby tam centrum festiwalowe z prawdziwego zdarzenia, byłoby to szansą na stworzenie z Gdyni polskiego Cannes. Lokalizacja byłaby dodatkowym argumentem przemawiającym za tym, żeby przyjeżdżać ze świata do Gdyni.

Dalsze atuty?

Prezydent Wojciech Szczurek, który jest liderem wśród polskich prezydentów miast i jest otwarty na partnerstwo publiczno-prywatne. To niezwykle ważne w tego rodzaju przedsięwzięciach.

Atutem jest też na pewno opinia miasta filmowego.

Gdynia się już wpisała na listę tych miast w Polsce, które się kojarzą z filmem. Poza festiwalem polskich filmów fabularnych powstaje też teraz w Gdyni szkoła filmowa.

Zacznie w tym roku nabór.

Gratuluję. Oczywiście organizacja festiwalu w warunkach Teatru Muzycznego w Gdyni byłaby trudna. Wymagałaby jednak dodatkowych nakładów i stworzenia przy tym obiekcie przestrzeni do prezentacji sprzętu filmowego. Te prezentacje to integralna część Camerimage.
Wokół Teatru Muzycznego ma w ciągu dwóch lat powstać Forum Kultury, z teatrem i wideoteką.

Brzmi to zachęcająco.

Pomarzyliśmy, zejdźmy na ziemię. Budynku na 3 tysiące miejsc, z otwieranym dachem, czyli realizacji projektu Gehry'ego, Gdynia na pewno nie zaoferuje.
Nie wiem, skąd się wzięła plotka, że nasz projekt zakładał otwierany dach. Jest w tym projekcie wiele elementów niezwykłych, bo miał powstać obiekt nietuzinkowy, ale akurat nie z otwieranym dachem.

Za to w otwierany dach będzie w przyszłości wyposażony gdański Teatr Szekspirowski. Czy infrastruktura całej metropolii nie mogłaby być wykorzystywana?
Zdecydowanie. Zastanawiając się nad tym, myślałem także o Gdańsku i Sopocie.

Festiwal można by rozrzucić po całym Trójmieście.
A tu już się różnimy. Byłem na wielu tego rodzaju imprezach i dzisiaj wiem, że wymagają one wyraźnego centrum, gdzie się gromadzą ludzie i gdzie można wszystkich spotkać.

Czyli jednak Skwer Kościuszki w Gdyni, z nową mariną i Forum Kultury, byłby najlepszym miejscem na polskie Cannes?
Zdecydowanie. Marina to bardzo ważny argument. Ale oczywiście najważniejszy dla mnie w tym wszystkim jest trudny problem utrzymania rangi festiwalu na przynajmniej dotychczasowym jego poziomie.

Co zatem powinno się stać, aby Gdynia została polskim Cannes?
To może brutalne, co w tej chwili powiem, ale trzeba by skumulować środki, a także przeanalizować przygotowany przez nas program merytoryczny, na czas pomiędzy festiwalami Plus Camerimage. Uwzględniałby on także udział innych instytucji kultury Trójmiasta. Nie wiem tylko, jak by się to miało do starań Gdańska o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto