Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zespoły z polskiej czołówki nagrały płyty w Gdańsku

Marcin Mindykowski
Depeche Mode w lutym dali w Łodzi dwa koncerty, którymi udowodnili, że są u szczytu formy
Depeche Mode w lutym dali w Łodzi dwa koncerty, którymi udowodnili, że są u szczytu formy krzysztof szymczak
Miniony już rok był w Polsce niezwykle udanym sezonem koncertowym. Cieszy fakt, że bez przystanku w naszym kraju trasy koncertowe największych światowych gwiazd nie mają już właściwie prawa się odbyć.

Równie pozytywne jest to, że coraz częściej po każdym z dużych tournée pozostaje jakaś dokumentacja. A koncertowe płyty - choć najczęściej rejestrowane w innych krajach - dają szansę po-wtórnego przeżycia towarzyszących tamtym występom emocji.

Jedną z takich okazji stwarza opublikowane pod koniec roku wydawnictwo "Tour of the Universe" - zapis dwóch koncertów z Barcelony, jakie grupa Depeche Mode zagrała w listopadzie 2009 roku w ramach trasy promującej jej ostatnią płytę "Sounds of the Universe". Niemal identyczny przebieg miały dwa występy formacji w Polsce, w lutym ubiegłego roku, w łódzkiej hali Arena.

Repertuar zadowoli najwybredniejszych: legenda światowego electro rocka zaprezentowała oczywiście część nowego materiału, ale przede wszystkim zabrzmiały największe przeboje Brytyjczyków, podane w żywiołowych, dynamicznych, rockowych aranżacjach. Muzyczny lider grupy, Martin L. Gore, za instrumentami klawiszowymi staje właściwie tylko kilka razy, zdecydowanie faworyzując tu gitarowe, naturalne, niekiedy wręcz surowe brzmienie.

"Depesze" po raz kolejny udowadniają, że są urodzonymi "zwierzęciami" scenicznymi i wciąż potrafią świetnie bawić się własnym repertuarem. Jedynym mankamentem - zwłaszcza dla tych, którzy byli na którymś z łódzkich koncertów - mogą być dość niemrawe reakcje hiszpańskiej publiczności.

Po zimowym spotkaniu z gigantami muzyki elektronicznej przyszła kolej na coś ze świata dużo mocniejszych dźwięków. W czerwcu Polska została pierwszym gospodarzem festiwalu Sonisphere, na którym po raz pierwszy na jednej scenie wystąpiła tzw. Wielka Czwórka Thrash Metalu: Anthrax, Megadeth, Slayer i Metallica. Wspólny koncert zespołów, które w latach 80. zrewolucjonizowały metalową sce-nę agresywnym, podszytym punkiem graniem, 20 lat temu byłby wydarzeniem epokowym. Teraz miał wymiar raczej historyczny, ale wciąż na tyle atrakcyjny, że siedem europejskich występów ściągnęło tłumy fanów.

Fakt, że to w Polsce, na warszawskim Bemowie, odbył się pierwszy koncert z tego cyklu, miał swoje dobre, jak i złe strony. Co prawda nikt nie odbierze nam historyczności tego wydarzenia, ale kiedy ogląda się DVD "Big Four" - zarejestrowane w Sofii, na bułgarskim Stadionie Narodowym im. Wasyla Lewskiego - widać, że z każdym wieczorem show Wielkiej Czwórki nabierał mocy i zgrania. Niezmienne było jedno: występy pierwszych trzech zespołów potraktowane zostały raczej jako support przed widowiskowym, efektownie op-rawionym koncertem Metalliki.

Jesień przyniosła zaś kolejną wizytę Stinga w naszym kraju. Ten rok był dla niego pracowity za sprawą projektu "Symphoni-cities", w którym, wraz z Royal Philharmonic Concert Orchest-ra, wokalista opracował w wersji symfonicznej największe przeboje The Police i ze swojego solowego dorobku. Z formuły, wydawałoby się, ogranej weteranowi udało się wiele wycisnąć - głównie dzięki nieoczywistemu doborowi repertuaru.

20 czerwca Sting wystąpił w ramach promocji "Symphonicities" na otwarciu Stadionu Miejskiego w Poznaniu. Zaledwie dzień później zarejestrował zaś identyczny występ w berlińskiej hali 02.

Co jednak ważne, "Live in Berlin" nie jest drugą próbą sprzedania tego samego, co na "Sympho-nicities". Repertuar koncertowy był bowiem ponad dwukrotnie bogatszy od tego zaproponowanego na albumie studyjnym. Okazuje się, że Sting, na etapie prób z orkiestrą, przygotował w symfonicznych wersjach dużo więcej piosenek, niż zdecydował się zamieścić na płycie. Szkoda, bo orkiestrowe aranżacje nieobecnych tam "Russians", "Mad about You" czy "Desert Rose" należały do najbardziej udanych. Na szczęście zostały udokumentowane na płycie koncertowej.

W 2010 roku doczekaliśmy się także dwóch płyt polskich wykonawców, szczególnie oczekiwanych w Gdańsku. Pierwsza to lekko okrojony zapis występu, jaki 23 czerwca 2009 roku, w ramach Widowiska Nocy Świętojańskiej, dała łódzka Coma. Płyta ma dwa doskonałe momenty. Na początku koncertu Orkiestra Symfoników Gdańskich (pod batutą Andrzeja Szczypiorskiego) zaskakuje mocą, z jaką twórczo włącza się w hardrockową ścianę muzyki Comy. Równie udane jest zwieńczenie występu, w którym grupa sięga po liryczne, ballado-we utwory, a smyczkowe partie tworzą dla nich dyskretne tło. Środkowa część płyty może jednak wydawać się nieco nużąca.

Pod koniec roku Gdańsk wyróżnił jeszcze jeden zasłużony polski zespół, także decydując się na mariaż z orkiestrą symfoniczną - grupa Raz Dwa Trzy zarejestrowała w Filharmonii Bałtyckiej koncert "Dwadzieścia" z towarzyszeniem Orkiestry Kameralnej Hanseatica pod batutą Michała Nesterowicza. Formacja potraktowała jubileuszowy koncert jako okazję do podsumowania 20-letniej kariery i podziękowania stałym współpracownikom. Kameralne aranżacje uwy- pukliły intymny charakter muzyki i tekstów Adama Nowaka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto