Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdarzyło się 4 czerwca. Basil Kerski: Wybory nie były wolne, ale szliśmy do nich wolni [ROZMOWA]

Dariusz Szreter
Przygotowując program Święta Wolności i Solidarności, staraliśmy się znaleźć tematy, gdzie główne zagadnienia historyczne lat 80. i współczesności nakładają się - mówi dyrektor ECS Basil Kerski.

Zacznę jak na przesłuchaniu: co robiłeś 4 czerwca 1989 roku?
- Żyłem wtedy w Berlinie Zachodnim. Pamiętam dobrze atmosferę czerwca 1989 roku. My, Polacy, żyliśmy w podzielonym murem Berlinie w dwóch rzeczywistościach. Czuliśmy, że zbliża się przełom, wolność, ale Niemcy żyli w przekonaniu, że to ich nie dotyczy. Nikt nie myślał o tym, że przemiany w Polsce spowodują rewolucję w NRD, upadek muru. Kiedy w lipcu przyjechałem do Polski na wakacje, było już czuć kompletnie inną atmosferę, całkowitej wolności. Ale do Berlina wracałem przez NRD, gdzie można było dalej odnieść wrażenie, że ten opresyjny system komunistów jest wieczny.

A to nie było przypadkiem tak, że w tym czasie enerdowcy już na potęgę uciekali na Zachód przez Czechosłowację i Węgry?
- Te masowe migracje to ważny temat. Wola ucieczki z NRD oczywiście zawsze była obecna wśród jej mieszkańców, dlatego zbudowano 1961 roku Mur Berliński. Mieszkańcy NRD nie mogli wyjeżdżać na Zachód, dlatego chętnie podróżowali do krajów socjalistycznych. Latem 1989 sporo turystów z NRD było w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech. I w tamte wakacje oni zauważyli w Polsce głębokie zmiany polityczne, atmosferę wolności. Także na Węgrzech, gdzie w czerwcu 1989 miał miejsce tamtejszy okrągły stół. Ale już w kwietniu węgierski rząd zdecydował, że zamiast inwestować w kolejne zabezpieczenia na granicy z Austrią, zacznie je likwidować. W efekcie w sierpniu rozminowana granica dawała szanse na jej bezpieczne nielegalne przekroczenie. Inaczej było w Czechosłowacji, gdzie komunistyczny rząd nie był gotów na udzielenie żadnej strukturalnej pomocy uciekinierom, stąd te dramatyczne sceny z kilku tysiącami osób koczującymi na terenie zachodnioniemieckiej ambasady w Pradze. W Polsce, wprawdzie nie było bezpośredniej granicy z Zachodem, ale Komitety Obywatelskie i desygnowany w sierpniu premier Mazowiecki spontanicznie pomagali enerdowcom, którzy nie chcieli wracać. Te ucieczki przez Polskę i Węgry pod koniec letnich wakacji były formą głosowania przeciwko reżimowi komunistycznemu i spowodowały, że obywatele NRD zaczęli domagać się głośno zmian. We wrześniu na ulicach doszło do masowych demonstracji, a w konsekwencji do upadku komuny.

Którego symbolem na świecie stało się zburzenie Muru Berlińskiego, a nie nasze wybory.
- Nie zapomnijmy, że jego likwidacja oznaczała dla nas szansę wyjścia z obszaru imperium sowieckiego, w stronę Zachodu. Przecież mimo sukcesów Solidarności w Polsce nadal było kwestią otwartą, czy czołgi sowieckie w Czechosłowacji i w NRD wyjdą na ulice, bo to były państwa bardzo ważne dla pozycji imperialnej ZSRR na kontynencie. No i to się rozstrzygnęło w październiku, szczególnie na ulicach Lipska, gdzie doszło do największej manifestacji w NRD przeciwko komunistom. Władze i sowieckie i enerdowskie były tam przygotowane do użycia siły, do krwawego chińskiego rozwiązania z 4 czerwca 1989 roku, kiedy zabito tysiące osób protestujących i zatrzymano pokojowe przemiany. Ale w Lipsku okazało się, że ta masa ludzi jest zbyt duża, wojska sowieckie zostały w koszarach. Miała na to wpływ także polityka Michaiła Gorbaczowa, za którą w 1990 otrzymał pokojową Nagrodę Nobla.

Wspomniałeś dramatyczne starcie w Pekinie jako moment przełomowy...
- Tak. Narzekamy, że we wspomnieniach 1989 roku upadek Muru przesłania naszą decydującą rolę w upadku komunizmu. Ale to tylko jedna z przyczyn. 4 czerwca 1989 roku świat był skupiony na Pekinie, był w szoku, bo to kierunek, w jakim pójdą Chiny, zdawał się decydować o przyszłości pokoju na świecie. Kiedy w ostatnich latach zajęliśmy się w ECS rekonstrukcją tego, co się tak naprawdę działo wówczas w Chinach, byłem mocno zaskoczony, jak bardzo te protesty były związane z przemianami w Europie Środkowej. Protestująca wiosną 1989 w Chinach pokojowo młodzież inspirowała się Gorbaczowem i jego pierestrojką, ale i także Solidarnością. Te studenckie protesty w Pekinie z czasem rozlały się na całe Chiny i przeszły do środowisk robotniczych. Pod koniec maja pojawiają się tam wolne związki zawodowe. I to była dla władz nieprzekraczalna linia, bo to się kojarzyło z Solidarnością, która była traumą wszystkich komunistów na świecie. I stąd decyzja w biurze politycznym partii komunistycznej Chin o użyciu przemocy.

Kolejne rocznice 4 czerwca pokazują, że jest to u nas takie „kulawe” święto, któremu nie udało się wywalczyć sobie w polskiej świadomości historycznej pierwszoplanowego miejsca jak 3 maja czy 11 listopada.
- Jestem po ośmiu latach dyrektorowania w ECS, i mam wrażenie, że 4 czerwca dopiero w tym roku po raz pierwszy budzi tak mocne zainteresowanie. Coraz więcej ludzi rozumie, jak ważna to jest data. Wpływa na to na pewno krytyka ze strony obozu rządzącego, który umniejsza zwycięstwa polityki Lecha Wałęsy opartej na dialogu i kompromisie. Próbuje się stawiać tezę, że nie doszło wtedy do prawdziwej rewolucji, a porozumienie „elit” wzmocniło w efekcie komunistów i nie dało pełnego zwycięstwa demokratom. Dlatego potrzebna jest teraz nowa antykomunistyczna, „antyelitarna” rewolucja. Jak pokazują badania opinii publicznej, większość Polaków pozytywnie ocenia 1989 rok, jest on uznawany jako przełomowa data, jako drugie odzyskanie niepodległości. Eskalacja politycznego sporu wokół 1989 zwiększyła zainteresowanie 4 czerwca. Dotychczas mieliśmy też trudne wyzwanie jako Polacy, aby ująć w jednym obrazie, jednym wydarzeniu rewolucję 1989 roku. Wynika to z tego, że przełom roku 1989 to nie było jedno wydarzenie, ale proces, w którym było kilka kluczowych wydarzeń. Początek to jeszcze rok 1988 i strajki majowo-sierpniowe, które doprowadziły do pierwszych prób dialogu między Wałęsą a komunistami. Telewizyjna debata z Miodowiczem była bardzo ważnym, ikonicznym powrotem Wałęsy w oficjalną sferę publiczną. Potem początek Okrągłego Stołu, legalizacja Solidarności. Powstanie „Gazety Wyborczej” - to też wtedy była bardzo ważna sprawa dla wszystkich Polaków. Pierwsza tura wyborów, która daje zwycięstwo, ale i rodzi pewien kryzys porozumień. Potem druga tura. Wreszcie powołanie w sierpniu 1989 roku Tadeusza Mazowieckiego na premiera...

Emocjonalnie żadne z tych pozostałych wydarzeń nie może się równać z wyborami. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, nie z 4 czerwca, ale z 5 rano, kiedy skoro świt chodziliśmy z kolegą od jednej komisji do drugiej, czytając wywieszone listy. Zgoda, wybory były kontraktowe, ale wyniki nie kłamały: ludzie nie chcieli komuny, chcieli wolności. To było autentyczne zwycięstwo.**
- Ostatnio czytałem, jak ktoś mądrze powiedział, że 4 czerwca to z dzisiejszej perspektywy zapewne nie były wolne wybory, nie pasują do żadnych standardów wolnych wyborów państwa demokratycznego. Ale liczyło się to, że Polacy szli do nich wolni, czuli wolność wyrażenia swoich prawdziwych poglądów politycznych. Natomiast jeżeli mówimy szczerze o emocjach, to w historii nigdy nie jest tak, że one są jednoznaczne. Bo możemy intensywnie przeżywać własne, lokalne emocje, ale to nie znaczy, że świat, który współtowarzyszy nam na naszej drodze, widzi to samo albo wie, dokąd to prowadzi. Wydaje mi się, że większość Polaków i innych Europejczyków wtedy nie mogła wiedzieć, dokąd te zmiany ostatecznie prowadzą.

Patrząc na program zbliżających się uroczystości rocznicowych, można odnieść wrażenie, że skupiacie się, jako organizatorzy, na wymiarze społeczno--obywatelsko-samorządowym. Natomiast elementy polityczne są tutaj zmarginalizowane. **
- Ja mam zawsze problem z pojęciem polityki w Polsce. Ludzie od razu kojarzą to słowo z profesjonalną polityka partyjną. Tymczasem politykę można rozumieć jako troskę o sposób zorganizowania życia wspólnoty ludzi, na każdym szczeblu: narodowym, lokalnym, europejskim. ECS jest w tym sensie zarówno instytucją kultury, jak i instytucją polityczną, w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa, to znaczy odpowiedzialności za los wspólnoty. Stawiamy pytania o to, jakim społeczeństwem jesteśmy, co z tego wynika dla jednostki i narodu, przed jakimi wyzwaniami stajemy. Przypomnę, że to jest nasze zadanie zapisane w statucie ECS. Ludzie przychodzą do ECS, żeby wyrazić pewne zadowolenie, dumę, że mamy taką historię, szczególnie lat 80. Pokazujemy więc jeszcze raz znaczenie tamtych wydarzeń, zaprosimy ich głównych bohaterów, którzy o tym opowiedzą. Ale zasadniczy motyw tych obchodów jest taki, że my, jako obywatele, stawiamy pytania o to, co dzisiaj jest dla nas ważne. O to jak polepszyć naszą demokrację. Dlatego chcemy podczas obchodów też pokazać tych, którzy od długiego czasu budują nasze społeczeństwo obywatelskie, którzy to potrafią. Staraliśmy się znaleźć takie tematy, gdzie główne zagadnienia historyczne lat 80. i współczesności nakładają się. Weźmy choćby prawa człowieka. To jest coś, co było siłą napędową całej opozycji demokratycznej. 10 lat temu wydawało nam się, że to już nie jest dla nas temat do dyskusji. Dzisiaj okazuje się, że jest on znowu bardzo ważny, nie tylko jak patrzymy na Rosję czy Chiny. Obserwujemy, nawet w naszej Europie, że państwa demokratyczne chcą ograniczyć te prawa do przedstawicieli swojego narodu, jednej grupy etnicznej czy też jednej grupy wyznaniowej. Nie są natomiast dziś gotowe dalej rozwijać demokracji w kierunku uniwersalnych praw człowieka. Postaramy się więc o to, żeby kluczowe tematy przemian z przyszłości i przeszłości się spotkały. Także poprzez spotkanie bohaterów tamtych czasów i obywateli, którzy urodzili się już po 1989 i nie mają żadnej pamięci, żadnego wyczucia tamtych lat. Być może to ostatnie okrągłe obchody, kiedy obydwie te generacje, obydwie te perspektywy mogą się razem spotkać w tak licznym gronie. Inna rzecz, którą chcemy pokazać, to filozofia zaangażowania społecznego. Politycznej partycypacji. Od tego zależy nasza przyszłość. Być obywatelem, to jest bardzo wymagające zajęcie. Nie wystarczy tylko rozglądać się po swoim podwórku. Trzeba rozwinąć w sobie umiejętność dbania o to, co lokalne i szerszego myślenia. Jak się pięknie mówi: myśl globalnie i działaj lokalnie. Ja, jako jednostka i moi sąsiedzi, przyjaciele nie jesteśmy w stanie zmienić całego świata. Musimy jakoś określić nasze pole oddziaływania. Ale każdy z nas wie, że ten odległy niby świat i tak do nas przyjdzie. Czy to w aspekcie ekologii, czy bezpieczeństwa. Stąd ta jakość obywatelskości w Polsce jest bardzo ważna. Także jako kontrola każdej władzy. Demokracja to nie są tylko struktury, demokracja to nie są tylko wybory, kultura demokratyczna to nie tylko polityka międzynarodowa oparta na współpracy państw. Demokracja, demokratyczna Europa to także efekt postaw i działań obywateli. Naszą demokratycznie wybraną władzę mamy recenzować permanentnie, nie tylko w dniu wyborów. To jest bardzo skuteczna forma kontroli, wpływu. Obywatel dzisiaj nie chce usłyszeć od partii politycznych: głosujcie, zostawcie nas w spokoju, a my wszystkie problemy rozwiążemy. Odpowiedzialny obywatel chce zachować swój wpływ na państwo także między wyborami. Musimy na nowo poustawiać relacje między władzą a obywatelami. Żeby zmienić jakość życia na lepsze, musimy tak i my obywatele rozwijać nasze społeczne i polityczne kompetencje. I pod kątem tej nowej wrażliwości obywatelskiej w dużej mierze jest zrobiony program Święta Wolności i Solidarności w Gdańsku od 1 do 11 czerwca. W tym kontekście chciałbym przywołać osobę Pawła Adamowicza. Wydaje mi się że on bardzo dobrze zrozumiał wyzwania, przed którymi stoi nasza demokracja. Szczególnie pozytywnym zaskoczeniem były dla mnie te ostatnie cztery lata jego działania, które były poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, jak można zbudować tę relację: obywatel - władze samorządowe. On bardzo dobrze wyczuł głębokie zmiany kulturowe w społeczeństwie. Program obchodów 4 czerwca jest w dużej mierze zainspirowany dziełem Pawła Adamowicza.

Ale napięcia ogólnokrajowe są i odciskają się również na przebiegu samych obchodów rocznicowych. Choćby Okrągły Stół, który miał stanąć na placu Solidarności, a nie stanie.
- To są informacje, które mijają się z prawdą i naszymi intencjami. Ale zacznijmy od początku. Okrągły Stół na świecie to była ikona nie tylko polskich przemian, ale możliwości porozumienia dwóch walczących ze sobą historycznych sił. Nigdy wcześniej w historii powojennej Europy nie było Okrągłego Stołu między komunistami i ich oponentami. I nagle tu w Polsce ta - skupiona w osobie generała Kiszczaka - przemoc komunistyczna spotkała się przy Okrągłym Stole z prywatną osobą, obywatelem Lechem Wałęsa, legendarnym przywódcą demokratów. Jaki to ma niesamowity wymiar symboliczny! To bardzo przykre, że dzisiaj nie mamy konsensusu w Polsce na temat tego symbolu, że nie potrafimy spokojnie na temat stołu i zapoczątkowanych w 1989 roku przemian rozmawiać, bo uważam, że dobrze by nam zrobił konstruktywny spór o transformację, chociażby jej socjalne efekty. Ale dobrym sporem o transformację nie jest emocjonalna kłótnia o to, kto był agentem, ale czy pewne założenia reform w 1989 roku były właściwe, czy nie pomyliliśmy się w ocenie chociażby pewnych form funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej. Tamtego historycznego Okrągłego Stołu z 1989 roku nikt nie powtórzy i nikt nie chce powtarzać. Jest on wydarzeniem historycznym. Od początku chodziło nam o to, żeby podczas tegorocznych obchodów dokonać nobilitacji idei okrągłych stołów, idei dialogu i kompromisu. I spontanicznie scenografowie naszej wystawy stałej w ECS, państwo Beata i Jarosław Szymańscy, wpadli na pomysł stworzenia nowoczesnego mebla - obiektu, który może dzisiaj służyć nam jako instrument dla naszych rozmów, dialogu Polaków. Ten mebel powstał i zaprezentujemy go krótko przed obchodami. Z tym, że on w ogóle nie przypomina tego historycznego okrągłego stołu. Przypomina raczej mały „parlament”, który się składa z wielu elementów. I drugie nieporozumienie. Jeśli potocznie mówimy o placu Solidarności, mając na myśli pomnik i jego otoczenie, to jest to zabytek i ja zawsze mam duży problem, jeśli się tam cokolwiek się ustawia. Dlatego ten nasz mebel od początku miał stać w dystansie do pomnika, na naszym terenie, koło fontanny. I tam stanie, i będzie stał przez cały czas trwania obchodów od 1 do 11 czerwca. Będzie służył spotkaniom, rozmowom, porozumieniu.

Czyli „cykliczna impreza” pana Guzikiewicza 4 czerwca nie pomiesza wam szyków?
- Zastanawiam się tylko, jak ma wyglądać to zamykanie placu 4 czerwca, jeśli na początku naszego święta 1, 2 i 3 ten plac będzie funkcjonował tak jak dziś, i od kulturalnego zachowanie każdego człowieka, który tam wejdzie, zależy czy jest przyjaźnie i czysto. To też pytanie o sens zamykania i kontrolowania tej przestrzeni. To mi przypomina obraz z pielgrzymki papieskiej z 1987, kiedy władza starała się zamknąć plac, bojąc się obywateli. Rządzący się wówczas skompromitowali. Tamto ikoniczne zdjęcie osamotnionego, ale charyzmatycznego Jana Pawła II i ten straszny kordon milicjantów wokół można oglądać na wystawie stałej ECS. Czy chcemy wracać do takich praktyk?

ZDARZYŁO SIĘ 4 CZERWCA

Drodzy Czytelnicy, przed nami 30. rocznica jednego z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski - pierwszych po wojnie częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, które doprowadziły do odsunięcia od władzy PZPR i wprowadzenia demokracji.
Chcemy wspólnie przypomnieć sobie atmosferę tamtych dni, towarzyszących im: radości, entuzjazmu, nadziei na lepszą przyszłość, nową Polskę, kraj naszych marzeń, jakże inny od PRL.

Od kilku tygodni, pod szyldem „Zdarzyło się 4 czerwca”, publikujemy w Rejsach cykl rozmów z ważnymi aktorami tamtych wydarzeń: działaczami antykomunistycznej opozycji, którzy poprowadzili wówczas „drużynę Wałęsy” do zwycięstwa. Ale to zwycięstwo nie byłoby możliwe bez rzeszy często anonimowych pomocników, wolontariuszy współpracujących z Komitetami Obywatelskimi. A także wyborców, którzy uwierzyli w sens zmian i swoimi głosami odmienili dzieje naszej Ojczyzny.

Wiemy, że wśród naszych Czytelników jest wiele takich osób. Dlatego wspólnie z Biblioteką Wojewódzką w Gdańsku oraz wybranymi bibliotekami miejskimi w województwie pomorskim podjęliśmy akcję dokumentowania pamiątek z tamtych gorących dni kwietnia, maja i początku czerwca 1989, polskiej „wiosny demokracji”.

Z CYKLU “ZDARZYŁO SIĘ 4 CZERWCA” UKAZAŁY SIĘ:

Jeśli dysponują Państwo pamiątkami, przede wszystkim zdjęciami z tamtej kampanii wyborczej, można je przynieść do któregoś z oddziałów „Dziennika Bałtyckiego” (w Gdańsku, Gdyni, Człuchowie, Kartuzach, Kościerzynie, Kwidzynie, Lęborku, Malborku, Nowym Dworze Gdańskim, Miastku, Pruszczu Gdańskim, Pucku, Sławnie, Starogardzie Gdańskim, Tczewie i Wejherowie) lub do najbliższej filii Wojewódzkiej Biblioteki w Gdańsku, a także do bibliotek miejskich w Gdyni, Sopocie, Człuchowie, Kwidzynie, Słupsku i Wejherowie (biblioteka miejska i powiatowa). Zdjęcia i inne dokumenty zostaną zreprodukowane i zwrócone właścicielom, a dzięki naszym publikacjom staną się one cząstką naszego wspólnego dziedzictwa.

W filiach bibliotecznych staną się elementem wystaw. Zachęcamy do włączenia się do akcji!

ZOBACZ TAKŻE: "Byłem przeciwko okrągłemu stołowi, dzisiaj widzę zalety tego kompromisu."M. Morawiecki o rocznicy 4 czerwca

TVN24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zdarzyło się 4 czerwca. Basil Kerski: Wybory nie były wolne, ale szliśmy do nich wolni [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto