Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamieszanie z pierwszą w historii miasta, korespondencyjną sesją Rady Miasta Gdyni. Prawnicy analizują możliwe rozwiązania

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Polska Press
Wielkie kontrowersje towarzyszyły w środę pierwszemu w historii Gdyni, korespondencyjnemu głosowaniu uchwał rady miasta. Zastosowanie takiego rozwiązania dopuszcza specustawa, dotycząca walki z koronawirusem. Jednak zdaniem gdyńskiej opozycji władze miasta zbyt skwapliwie skorzystały z takiej możliwości nie szukając lepszych, alternatywnych rozwiązań.

Szczególne wątpliwości budził brak możliwości dyskusji nad wnoszonymi projektami, głównie nad planem zaciągnięcia przez gminę kolejnej pożyczki, tym razem na kwotę 180 milionów złotych. Ostatecznie dziś nie wyjaśniło się, jakie będą dalsze losy tej uchwały. To dlatego, że radni Prawa i Sprawiedliwości zdecydowali się wnieść do niej poprawkę. Stało się to także w trybie korespondencyjnym, czyli poprzez wrzucenie pisma do specjalnej skrzynki w Urzędzie Miasta Gdyni.

Wywołała się w tej sprawie burzliwa dyskusja. Joanna Zielińska, przewodnicząca Rady Miasta Gdyni, postanowiła ostatecznie skierować sprawę do miejskich prawników, aby ci zdecydowali, jakie w takim przypadku należy zastosować procedury. Poprawka wpłynęła bowiem w momencie, kiedy część radnych zagłosowała już nad pierwotnym projektem uchwały. Czas trwania sesji przedłużono w związku z tym do jutra.

Według radnych PiS w XXI wieku nie powinno być żadnych przeszkód, aby zwołać sesję Rady Miasta Gdyni online w formie wideokonferencji. Umożliwiłoby to dyskusję nad wnoszonymi projektami.

- Niestety tryb korespondencyjny ją wyklucza - zaznacza Marcin Bełbot, radny PiS. - Uważam, że taka uchwała, jak zaciągnięcie kredytu w wysokości 180 mln zł, wymaga szerokiej dyskusji i przedstawienia planu, na jakie cele w przyszłości ma być przeznaczona taka pożyczka. Niestety nikt z nas, radnych opozycji, nie może zabrać głosu w tej sprawie. Możemy co najwyżej przesłać swoją opinię, ale to za mało. Podczas normalnej sesji zadajemy pytania i oczekujemy odpowiedzi na nie. Obecnie jest to niemożliwe.

Wtóruje mu Tadeusz Szemiot, radny Koalicji Obywatelskiej. Jego zdaniem głosowanie uchwał w trybie korespondencyjnym jest dalekie od ideału.

- Informatyzacja Urzędu Miasta Gdyni natrafia na zaskakujące problemy – mówi Tadeusz Szemiot. - Nie ma wątpliwości, że przy dzisiejszych możliwościach technicznych sesja mogłaby się odbyć w takim trybie, aby radni mieli możliwość zabrania głosu i dyskutowania na poszczególne tematy.

Przedstawiciele Samorządności prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, dysponujący większością głosów w radzie miasta, podkreślali natomiast, że sytuacja jest nadzwyczajna. Zaznaczyli też, że korespondencyjny tryb głosowania jest zgodny ze znowelizowanym prawem. Jak usłyszeliśmy od Andrzeja Bienia, wiceprzewodniczącego Rady Miasta Gdyni, podważanie przez opozycję sensowności zaciągnięcia przez gminę kredytu długoterminowego nie ma racjonalnych przesłanek, a jest „czystą polityką”.

- O tym, że będziemy sięgać po pożyczkę, wiadomo już było w grudniu, kiedy głosowany był budżet miasta – mówi Andrzej Bień. - Znalazła się w nim taka pozycja. Kredyt nie powinien być więc dla radnych opozycji zaskoczeniem. Oczywiście, każdy chciałby nie zaciągać zobowiązań i bilansować budżet „na zero”. Będziemy dążyć do takiej sytuacji w kolejnych latach. Na dziś jednak sytuacja wygląda tak, że w związku z epidemią koronawirusa zwolniliśmy z czynszu wielu najemców lokali komunalnych, którzy prowadzą w nich działalność gospodarczą. Przygotowujemy kolejne inicjatywy, aby chronić miejsca pracy. Wspieramy organizacje pozarządowe i stowarzyszenia, aby nie doszło w nich do zwolnień. Przekazaliśmy wsparcie na walkę z koronawirusem gdyńskim szpitalom. Jest jasne, że będziemy wkrótce borykać się z mniejszymi od zakładanych wpływami do budżetu z tytułu podatków CIT i PIT. Co więcej, subwencja oświatowa nie pokrywa w pełni naszych potrzeb. A przypomnę tylko, że nauczyciele dostali przecież podwyżki. Musimy mieć na nie środki. Skarbnik miasta obecnie bacznie ogląda każdą, wydawaną przez nas złotówkę.

Andrzej Bień podkreśla, że nawet, gdyby gmina zdecydowała się sięgnąć po pełną kwotę kredytu w wysokości 180 milionów złotych, to nadal nie przekroczy dopuszczalnego wskaźnika zadłużenia w stosunku do dochodów.

- Wyniósłby on wówczas 53,5 procenta – mówi Andrzej Bień. - Dopuszczalne jest 60 procent.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto