W spotkaniu uczestniczyło kilkaset osób. Pan Józef Wójcik zebranych gości przywitał oczywiście po kaszubsku.
- Bywam na wielu promocjach, ale tylu gości jeszcze nie widziałem. Bardzo mi miło, że mogę w tym spotkaniu uczestniczyć - powiedział podczas uroczystości Tadeusz Linkner, prof. zwyczajny nauk humanistycznych, doktor habilitowany literaturoznawstwa. - Cieszę się bardzo, że pan Józef Franciszek Wójcik, który skończył Akademię Morską, był kapitanem, a obecnie jest pisarzem, zajmuje się powieściami marynistycznymi. Kiedy otrzymałem drugą część "Kaszubskich losów" myślałem, że znajdę w niej tylko sprawę kaszubską. Ale byłem miło zaskoczony, ponieważ okazało się, że znakomicie została ona połączona z tematyka marynistyczną - ocenił.
Podczas wodowania książki wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Gdynia i Zespół Wokalny MW „Riwiera”.
Patronat honorowy nad uroczystością objęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Rozmowa z Józefem Franciszkiem Wójcikiem, autorem książki "Kaszubskie losy. Część II. Powstanie miasta z marzeń i z morza".
Napisał Pan kolejną książkę o Kaszubach, a urodził się na drugim końcu Polski, na Podkarpaciu. Skąd ta miłość do Kaszub?
Kiedy przeniosłem się do Gdyni razem z moją żoną, która też jest z Podkarpacia, wynajmowaliśmy mieszkanie u Handków, Kaszubów. Później mieszkaliśmy u pani Grzędzickiej, też z rodziny kaszubskiej. Kiedy dostałem własne mieszkanie, opiekunką dziecka została pani Hirsch, oczywiście również Kaszubka. I tak każdego dnia na swojej drodze spotykałem kolejnych mieszkańców Kaszub. To właśnie oni opowiadali mi historie związane z Kaszubami. Uznałem, że są one tak samo nieznane dla ogółu, jak historia Kresów, którą już opisałem. Tym razem miałem jednak mniej dokumentów niż w przypadku Kresów, ale czasami to ludzie z pasją mają więcej wiadomości do przekazania, niż ci z tytułami naukowymi. I tak było właśnie tym razem.
Kaszubi bardzo dobrze przyjęli Pana książkę. To prawda. Mam wielką satysfakcję, ponieważ w mojej książce „Kaszubskie losy”, jako pierwszy napisałem o 66. pułku kaszubskim, który był jedynym w wojsku polskim, gdzie od najwyższego dowódcy do ostatniego szeregowca, byli sami Kaszubi. Nosił on imię Józefa Piłsudskiego i za zgodą właśnie Piłsudskiego komendy w nim wydawano wyłącznie po kaszubsku. Dopiero po mojej książce ta sprawa stała się znana.
Dobrze poznał Pan Kaszuby i ich mieszkańców. Jacy oni są?Bardzo bliscy mi jako człowiekowi, który urodził się na przeciwnym końcu Polski, gdzie także jest szacunek dla tradycji, języka i kościoła. Pewnie właśnie dlatego, tak dobrze zawsze się tu czułem. Kaszuby stały się moim miejscem, a Kaszubi rodziną. Czasami mówię nawet, że z pochodzenia jestem Kresowiakiem, z urodzenia góralem, a z wyboru właśnie Kaszubą.
Co Czytelnicy znajdą w drugim tomie „Kaszubskich losów”? Kontynuację losów bohaterów w Gdyni od 1920 r. do wybuchu II wojny światowej. Wszystko zostało podane skrótowo, przystępnie, z dużą liczbą ciekawostek i z wieloma zdjęciami. Wiele z nich, pochodzi ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni, ale część jest mniej znana, ponieważ jest z różnych zbiorów prywatnych. Dla czytelników ciekawy będzie z pewnością też m.in. opis wesela gbursko-rybackiego, które sto lat temu odbywało się w dawnej wiosce Gdynia. Wcześniej nie było literackiego opracowania kaszubskiego wesela.
Warto wspomnieć, że nie jest to książka stricte historyczna.To zbeletryzowana historia, którą dobrze się czyta. Pojawia się w niej postać fikcyjna, która prowadzi po autentycznych bohaterach i wydarzeniach.
Dotarłam do informacji, że ma Pan dysleksję, a do tego mawia, że pisze na pokutę. Jak to możliwe?
Życie jest przekorne. Ja rzeczywiście jestem z upodobania matematykiem i mam zamiłowanie do nauk ścisłych. Z dwoma przedmiotami miałem zawsze problemy. Wie Pani z jakimi?
Na pewno z językiem polskim.Z polskim i historią.
I mówi to autor książek historycznych?Wychowałem się w rodzinie, w której znało się prawdziwą historię, a w szkole nauczano innej. I stąd właśnie brały się te dwóje. Z polskim było inaczej, ponieważ jestem autentycznym dyslektykiem. Na szczęście na świecie są komputery, które poprawiają błędy. Poza tym z czasem dowiedziałem się, że jestem w bardzo doborowym towarzystwie. Dyslektykiem był Einstein, Andersen, Hemingway, Żeromski, niektórzy mówią, że i Mickiewicz.
Ma Pan w planach napisanie kolejnych tomów „Kaszubskich losów?Trzeci będzie na pewno, kto wie może i czwarty. Kolejna część może będzie miała tytuł „Kaszubi do Wermachtu”, a może „II wojna światowa”. Początkowo chciałem wszystko zmieścić w tym drugim tomie, ale pisząc go, zacząłem odkrywać kolejne historie. Zrozumiałem wtedy, że jest to jednak tak obszerny temat, że trzeba mu poświęcić więcej pracy.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?