Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walka na donosy w Radzie Miasta Gdyni. Sześciu radnych może mieć kłopoty

Łukasz Kamasz (Dziennik Bałtycki) / Marcin Lange (Radio Gdańsk)
Afera donosowa w Radzie Miasta Gdyni rozpoczęła kampanię samorządową?
Afera donosowa w Radzie Miasta Gdyni rozpoczęła kampanię samorządową? Tomasz Bolt / Archiwum Polska Press
W Radzie Miasta Gdyni rozpoczęła się walka na donosy. Na celowniku znalazło się już sześciu radnych. Jeszcze w tym roku możliwe są wybory uzupełniające, a niemal pewne jest, że rada miasta kadencję będzie kończyć w mocno okrojonym składzie.

Od połowy stycznia do biura Rady Miasta Gdyni zaczęły wpływać anonimowe donosy na kolejnych radnych. W sumie były trzy, a dotyczyły pięciu osób - Marcina Bełbota z PiS, Ireneusza Trojanowicza z Gdyńskiego Dialogu, Bogdana Krzyżankowskiego z PO oraz Lechosława Dzierżaka i Jakuba Furkala z Samorządności Wojciecha Szczurka. W przypadku tego pierwszego autor donosu wskazuje, że Bełbot mieszka poza Gdynią. Pozostałym radnym anonimowy sygnalista zarzuca czerpanie korzyści z majątku gminy. Jak ustaliliśmy to nie jest „tajemna wiedza”. Casus radnych od dawna jest doskonale znany władzom Gdyni i radnym miasta.

Donosy z anonimowego konta

Donosy wysłano z anonimowych kont Proton Mail. To szwajcarski serwis gwarantujący szyfrowanie usług poczty elektronicznej. To o tyle istotne, że w przypadku radnych Bełbota i Trojanowicza zawiadomienia są bardzo szczegółowe, natomiast pozostała trójka została potraktowana przez sygnalistę bardzo powierzchownie. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, co anonimowo sugerują też radni opozycji, i to zarówno z jej lewej, jak i prawej strony, zawiadomienia mogły zostać złożone przez osobę lub osoby, związane z obozem rządzącym. Cel był prosty - osłabić opozycję przed wyborami samorządowymi. Udało nam się dotrzeć do treści tych korespondencji.

Zgodnie z zawiadomieniem, radny Bełbot mieszka w Koleczkowie, gdzie ma dom, który ostatnimi czasy próbował sprzedać.

- Nieruchomość nadal jest na sprzedaż. Chciałbym też podkreślić, że posiadanie różnych nieruchomości, jak na razie w Polsce nie jest zakazane - mówi Marcin Bełbot.

Ireneusz Trojanowicz jest radnym z listy Wspólnej Gdyni, a od jakiegoś czasu udziela się w Gdyńskim Dialogu, nowo powołanej organizacji, która ma ambicje polityczne w Gdyni. Według anonimowego autora listu, radny Trojanowicz czerpać miał korzyści z majątku gminy - jego firma ICHTHYS oraz fundacja Źródło Radości, której jest wiceprezesem, miały wynajmować od miasta salę gimnastyczną i lokal w dwóch gdyńskich placówkach oświatowych. Wszystko to już po objęciu przez Trojanowicza mandatu radnego miasta.

Kolejny donos dotyczył Bogdana Krzyżankowskiego z PO. To znany w Gdyni lekarz, który prowadzi praktykę lekarską w przychodni przy ul. Konwaliowej 2 na Witominie. A to obiekt stanowiący majątek gminy. I ta sprawa była przedmiotem publicznej dyskusji już prawie dwa lata temu. Krzyżankowskiego bronił przewodniczący klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, Tadeusz Szemiot.

- Bogdan Krzyżankowski od samego początku swojej samorządowej przygody miał udziały w spółce pracowniczej, powstałej na bazie publicznego zakładu opieki zdrowotnej - tłumaczył wtedy Tadeusz Szemiot. - I oczywiście przed laty, na samym początku, sprawa była przedmiotem weryfikacji. Dla Bogdana sprawa wyglądała tak: „jeżeli prawo mi zabrania być jednocześnie radnym i posiadać udziały w mojej spółce pracowniczej (bo spółka działa na mieniu komunalnym), to niestety nie będę radnym”. Opinie prawne wskazały, że w jego przypadku nie będzie miało miejsca naruszenie prawa. I radnym został.

Równie „przeterminowane” zarzuty, sformułowane w tym samym donosie, dotyczą radnych SWS - Jakuba Furkala i Lechosława Dzierżaka. Radni mieli złamać prawo, znajdując zatrudnienie w jednostkach gdyńskiego samorządu. Co istotne, wątpliwości w tych sprawach zostały rozwiane już w momencie obejmowania przez nich mandatów. W przypadku Lechosława Dzierżaka autor zawiadomień nie wspomniał jednak o ewentualnych wątpliwościach, związanych z pojawieniem się radnego na liście wykładowców Uniwersytetu Trzeciego Wieku w tym roku akademickim. Zgodnie z ujawnionymi przez społeczników informacjami, radny Dzierżak miał tam prowadzić zajęcia „Informatyka w pigułce”. Co warte podkreślenia, są to zajęcia organizowane przez Centrum Aktywności Seniora, a tym samym w pełni finansowane ze środków miasta.

Radny Furkal zatrudniony jest w gdyńskim Zarządzie Dróg i Zieleni jako kierownik Samodzielnego Referatu Utrzymania Oznakowania i Opiniowania Organizacji Ruchu. A to umożliwiają przepisy. Jednak nawet w przypadku, gdyby (specjalnie powołana) komisja doraźna miała wątpliwości co do statusu Furkala, nie powinien on mieć problemów ze znalezieniem zajęcia. Przed 2021 rokiem, czyli w czasie, gdy radnym jeszcze nie był, kierowana przez niego fundacja „Oderwij się” była odbiorcą sowitych środków z gdyńskiego samorządu, wynoszących dziesiątki tysięcy złotych. Fundacja organizowała w Gdyni m.in. zawody tańca irlandzkiego.

Kolejne donosy trafiają do rady miasta

Teraz sprawą donosów zajmuje się komisja doraźna RMG. Niewykluczone, że do wspomnianych pięciu radnych dołączy kolejny - Sebastian Jędrzejewski z Samorządności Wojciecha Szczurka. To zależy jednak od decyzji radnych w Gdyni. Wniosek o wygaszenie jego mandatu złożyło przed kilkoma dniami stowarzyszenie Bryza. Podobnie jak w przypadku radnego Bełbota, powodem utraty mandatu ma być miejsce zamieszkania. W tym przypadku chodzi o dom w Rumi. Co istotne, radny Jędrzejewski w swoich oświadczeniach majątkowych jeszcze z poprzedniej kadencji wykazywał, że spłaca kredyt hipoteczny na zakup tego domu, który jest własnością jego żony.

- Przeczytałem ten wniosek, jest tam bardzo dużo nieprawdziwych twierdzeń - mówił nam niedawno Sebastian Jędrzejewski, radny SWS. - Czekam na komisję doraźną, chcę mieć taką samą możliwość, jak inni radni, żeby przedstawić swoje racje. Bardzo chętnie się stawię i wszystko wytłumaczę. Jedyną prawdziwą rzeczą w tym wniosku jest to, że moja żona ma w Rumi dom. Mój dom rodzinny natomiast mieści się w Małym Kacku. Po przesłuchaniu w komisji, niech zadecydują radni.

Problemu z decyzją nie powinien mieć jego klubowy kolega, przewodniczący komisji doraźnej Marcin Wołek, który w czerwcu 2022 roku „lajkował” w mediach społecznościowych zdjęcia radnego Jędrzejewskiego sprzed nowego domu jego żony w Rumi. W podobny sposób budynek doceniła Anna Szpajer, która również zasiada w tej komisji.

Widmo wyborów uzupełniających

Jeśli zarzuty wobec Jędrzejewskiego i Dzierżaka zostaną potwierdzone, w Gdyni dojść może do kuriozalnej sytuacji, czyli do wyborów uzupełniających. Jak to możliwe? - Otóż Wojciechowi Szczurkowi, prezydentowi Gdyni, powoli kończą się szable na zapleczu politycznym - mówi z przekąsem jeden z lokalnych działaczy opozycji.

Problemowi radni do „lokalnego parlamentu” dostali się z okręgu nr 5. Z mandatów w tym okręgu już wcześniej zrezygnowali: Michał Guć, który został wiceprezydentem Gdyni, Beata Szadziul (obecnie Nawrocka), która wygrała konkurs na naczelnika wydziału kultury UM oraz Stanisław Borski. Ten ostatni, jeden z najbliższych współpracowników Wojciecha Szczurka, mandat złożył po tym, jak znalazł się w zainteresowaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Tym samym, z okręgu nr 5 na liście SWS została tylko Dorota Twarowska, na którą w wyborach oddano 409 głosów.

W przypadku, gdyby Rada Miasta Gdyni zdecydowała o wygaśnięciu mandatu radnego Furkala, jego miejsce zajęłaby Elżbieta Szwedko, która zdobyła w ostatnich wyborach 190 głosów. I to właśnie jest największy problem obozu prezydenta. Samorządności Wojciecha Szczurka brakuje bowiem, inaczej niż w poprzednich kadencjach, wyrazistych postaci, zapewniających odpowiednie wyniki wyborcze. To efekt exodusu radnych SWS z rady miasta. Zamiast kontrolować pracę prezydenta, do czego zobowiązali ich ich mieszkańcy, wybrali ciepłe posadki w ratuszu.

A lista jest naprawdę długa. To Michał Guć, Marek Łucyk i Bartosz Bartoszewicz, którzy zostali wiceprezydentami miasta. To Beata Nawrocka, Maja Wagner i Marek Stępa, którzy objęli funkcje naczelników wydziałów w gdyńskim ratuszu. To Paweł Brutel, który wybrał pracę w Gdyńskim Centrum Sportu. To również Andrzej Bień, który został komendantem straży miejskiej. Do tej długiej listy trzeba dopisać jeszcze Antoniego Brzeskiego, który pracą w radzie miasta nie był zainteresowany, bo wybrał studia poza Gdynią. Trudno nie wspomnieć też Stanisława Borskiego, który mandat złożył po naciskach klubowych kolegów, po tym jak znalazł się w zainteresowaniu CBA.

Jak ważne to były postacie dla Szczurka, wystarczy przytoczyć… dane statystyczne. Ze wszystkich 53 tysięcy głosów oddanych na ugrupowanie prezydenta Gdyni w ostatnich wyborach, blisko połowę oddano na osoby, których w Radzie Miasta Gdyni już nie ma. Nie były bowiem nią zainteresowane lub też musiały z niej zrezygnować. Nowych wyrazistych liderów w prezydenckim obozie, które zapewniłyby utrzymanie większości w RMG, nie widać. Taki sam niepokój jak brak liderów w Samorządności Wojciecha Szczurka, powodują kolejne afery i niepopularne decyzje, które odbić się mogą na wyniku wyborczym. Jeśli zatem „afera donosowa” inspirowana była przez osoby związane z obozem prezydenckim, może się okazać bronią obosieczną. Wiemy też, że są przygotowywane kolejne wnioski o wygaszenie mandatów radnych. Przynajmniej dwa - oba dotyczą radnych SWS.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Walka na donosy w Radzie Miasta Gdyni. Sześciu radnych może mieć kłopoty - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto