Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W niedzielę 8.08.2021 r. duże utrudnienia w Gdyni i na Kaszubach w związku z triathlonem. "Te zawody to nie tylko kłopoty, ale także zyski"

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Największe komplikacje w ruchu tradycyjnie spowoduje wytyczenie trasy kolarskiej.
Największe komplikacje w ruchu tradycyjnie spowoduje wytyczenie trasy kolarskiej. Przemysław Świderski
Z wielogodzinnym zablokowaniem głównych ulic w Gdyni i wielu miejscowościach na Kaszubach wiązała będzie się w niedzielę 8 sierpnia 2021 r. organizacja zawodów Enea Ironman Gdynia. Nie wszyscy mieszkańcy akceptują taki stan rzeczy i nie kryją swojego zdenerwowania.

Organizatorzy gdyńskiego Ironmana tłumaczą jednak, że robią wszystko, aby utrudnienia były jak najmniejsze. Dodają, że tak prestiżowych zawodów nie da się zorganizować bez blokowania ulic, a rywalizacja triathlonistów podobnie wygląda we wszystkich, europejskich miastach, dla przykładu w Barcelonie, Zurychu, Kopenhadze, czy Frankfurcie. Dodatkowo przysparza Gdyni nie tylko problemy komunikacyjne, ale przynosi także wymierne korzyści finansowe dla lokalnego biznesu oraz prestiż.

Enea Ironman Gdynia. Uwaga na utrudnienia w ruchu

Z wielogodzinnymi utrudnieniami, zablokowanymi drogami i potężnymi zmianami w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej liczyć muszą się w niedzielę mieszkańcy nie tylko wielu gdyńskich dzielnic. Trasa rowerowa triathlonowych zawodów wytyczona została także przez liczne miejscowości w powiecie wejherowskim i kartuskim. Są to Koleczkowo, Bojano, Dobrzewino, Karczemki, Kielno, Kłosówko, Pomieczno, Łebno, Częstkowo, Sychowo, Ustarbowo, Nowy Dwór Wejherowski, Bieszkowice, Sopieszyno, Przetoczyno, Czarna Dąbrówka i Szemud.

- To nie jest poważne, aby dla widzimisię trzech tysięcy osób, w tym głównie spoza naszego regionu, lub nawet zza granicy, zatruwać na cały dzień życie mieszkańcom Gdyni i połowy Kaszub - mówi pan Marek, który kontaktował się z naszą redakcją. - Tymczasem ta skandaliczna sytuacja powtarza się od lat. Problem był wielokrotnie sygnalizowany przedstawicielom władz Gdyni, ale pan prezydent oraz jego zastępcy nie chcą już słuchać mieszkańców. Interesują ich jedynie nagrody, rankingi i promocja. To, co mają im do powiedzenia zwykli ludzie, ich już nie obchodzi. Raz po wyścigu kolarskim i kompletnym paraliżu miasta przeprosili i wydawało się, że pójdą po rozum do głowy. Tak się jednak nie stało. Dalej robią swoje i utrudniają nam życie. Miarka już się przebrała. Przy okazji kolejnych wyborów rozliczymy to całe towarzystwo przy urnach.

Czy w związku z tegorocznym Ironmanem nieunikniony jest kolejny paraliż miasta? Organizatorzy niedzielnej imprezy przekonują, że niekoniecznie. Jak mówią, trasę zawodów zabezpieczało będzie kilkaset osób. Organizatorów i wynajętą agencję ochrony wesprą m.in. policja i strażacy ochotnicy. Jak zaznacza Michał Drelich, dyrektor Enea Ironman Gdynia, aby zminimalizować utrudnienia komunikacyjne, już od ostatniego poniedziałku trwa ustawianie barier, nowego oznakowania i wytyczanie objazdów.

Zawodnicy startujący w niedzielnym Ironmanie wsiądą na rowery krótko po godz. 7.

- Będą poruszać się ze Śródmieścia przez Witomino, Chwarzno i Wiczlino - mówi Michał Drelich. - Jednak utrudnienia w tych dzielnicach będą relatywnie krótkie, maksymalnie do godz. 10:30. Następnie kolarze przeniosą się na Kaszuby, gdzie do pokonania będą mieli dwie pętle. Później powrócą do centrum Gdyni ul. Marszewską, estakadą Kwiatkowskiego, ul. Janka Wiśniewskiego i ul. Polską. Utrudnienia związane z rywalizacją kolarską potrwają maksymalnie do godz. 17. Później zawodnicy będą rywalizować już wyłącznie na trasie biegowej w ścisłym centrum miasta. Utrudnień, które potrwają do północy, spodziewać należy się na ul. Władysława IV, alei Zwycięstwa, ul. Świętojańskiej.

Michał Drelich dodaje, że w przypadku zarówno gdyńskich dzielnic, jak i miejscowości na Kaszubach, przygotowane zostały przez organizatorów rozwiązania i objazdy, które mają zapobiec kompletnemu paraliżowi komunikacyjnemu i odcięciu ich mieszkańców od świata.

Organizatorzy: Nie da się uniknąć utrudnień, ale nie będą one duże

- Stosujemy je od lat i są sprawdzone - mówi dyrektor Enea Ironman Gdynia. - Ostatnio mieliśmy możliwość przetestowania tych rozwiązań podczas wyścigu Gran Fondo. Problemy komunikacyjne przy okazji jego organizowania były minimalne. W związku z Enea Ironman Gdynia utrudnienia oczywiście występować będą i nie zamierzam temu zaprzeczać. Może zdarzyć się, że ktoś spędzi więcej czasu, wyjeżdżając, lub wracając do domu. Jednak przy tak ogromnym przedsięwzięciu nie da się całkowicie uniknąć uciążliwości. W pełni rozumiem, że nie wszyscy z entuzjazmem podchodzą do faktu organizowania takich zawodów i czasowego zamykania ulic, ale w przypadku triathlonu jest to tylko jeden dzień w roku. Dokładamy także wszelkich starań, by utrudnienia były jak najmniejsze. Prosimy mieszkańców o wyrozumiałość i o współpracę ze służbami porządkowymi, policją i innymi osobami, zabezpieczającymi trasę.

Na stronie ironmangdynia.pl dostępne są wszystkie informacje na temat objazdów, utrudnień i organizacji ruchu przy okazji zawodów triathlonowych. Szczegółów dotyczących m.in. zamkniętych ulic szukać można także na witrynach gdyńskiego Zarządu Dróg i Zieleni, Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni, Komendy Miejskiej Policji w Gdyni oraz serwisach samorządowych miejscowości, przez które przebiega trasa kolarska.

Zawody to też wsparcie dla lokalnych przedsiębiorców

Michał Drelich wskazuje też na szerszy kontekst organizowania zawodów triathlonowych w Gdyni. Jak mówi, oznaczają one nie tylko kłopoty komunikacyjne, ale także ogromne wsparcie dla turystyki w mieście, restauratorów, właścicieli hoteli.

- To ważne szczególnie w okresie popandemicznym, kiedy wszyscy wracamy powoli do normalnego życia - twierdzi Michał Drelich. - Szacujemy, że wpływy ekonomiczne dla Gdyni z powodu organizowania Ironmana wyniosą 24 miliony złotych. Tyle pieniędzy uczestnicy imprezy zostawią w Trójmieście podczas swojego pobytu. Każdemu z ponad trzech tysięcy zawodników towarzyszą w Gdyni średnio trzy osoby. Są to członkowie ich rodzin, przyjaciele, znajomi.

Ważny jest dodatkowo fakt, że triathloniści są bardzo często osobami ponadprzeciętnie sytuowanymi finansowo. Ta dyscyplina sportu nie tylko za granicą, lecz i w Polsce staje się coraz bardziej popularna wśród biznesmenów, właścicieli firm, wysoko postawionych menedżerów. Aż 40 procent zawodników startujących w Ironmanie w Gdyni to obcokrajowcy. Z kolei profesjonalni triathloniści wspierani są przez możnych sponsorów. Takie osoby odwiedzając Gdynię nie za bardzo muszą liczyć się z wydatkami i raczej nie zerkają na debet na koncie. Często przyjeżdżają znacznie wcześniej, aby poznać trasę, zaaklimatyzować się na miejscu. Dlatego hotelarze, restauratorzy, czy też właściciele sklepów z odzieżą i pamiątkami podczas „triathlonowego” weekendu w Gdyni zacierają ręce.

Przedstawiciele władz miasta i zwolennicy organizowania Ironmana zwracają uwagę także, że ta impreza oprócz wymiernych zysków finansowych przynosi miastu olbrzymie korzyści wizerunkowe i promocję, których nie da się w prosty sposób przeliczyć na pieniądze. W Polsce triathloniści są w zasadzie anonimowi i nie mogą równać się popularnością z piłkarzami, siatkarzami, lekkoatletami, żużlowcami, tenisistami, czy skoczkami narciarskimi. Przeciętna osoba, zapytana na ulicy, w ogóle nie będzie wiedziała, kim dla przykładu jest Ewa Komander, lub Kacper Stępniak. Jednak w wielu innych krajach na świecie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Idealnym tego przykładem jest Niemiec Jan Frodeno, czyli legendarny zawodnik, który triumfował w Gdyni w 2019 roku. To sportowiec w swoim kraju podziwiany, mający status ikony i idola. Kiedy napisał książkę, już po kilku dniach nie było jej w księgarniach. Pięć lat temu wybrano go w Niemczech sportowcem roku. Triathlonista w pokonanym polu zostawił m.in. Severina Freunda, mistrza świata w skokach narciarskich, co w Polsce wielu osobom zapewne w głowie się nie mieści.

Poczynania Jana Frodeno tylko na Instagramie śledzi prawie pół miliona osób. To ponad dziesięć razy więcej fanów, niż w tym samym medium ma Anita Włodarczyk, trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem, uznawana za najwybitniejszą zawodniczkę w historii tej dyscypliny sportu i jedną z najlepszych lekkoatletek wszech czasów w Polsce.

- Czołowi triathloniści, którzy odwiedzają Gdynię, są znani i podziwiani na całym świecie – usłyszeliśmy od cenionego eksperta z dziedziny marketingu. - To gwiazdy sportu, śledzone przez setki tysięcy osób. Często o swoim starcie w Gdyni informowali w mediach społecznościowych w bardzo przychylnych, lub wręcz entuzjastycznych tonach. Podobała im się trasa, atmosfera zawodów, reakcje kibiców. Chwalili także same miasto. Gdy ktoś taki, jak Jan Frodeno, mówi i pisze, że w Gdyni mu się podoba, że nie wyklucza, że do niej wróci, a na podkreślenie tego wrzuci do sieci zdjęcia, gdy robi sobie selfie z kibicami i świętuje razem z nimi, pijąc piwo, trudno jest oszacować, jakie to generuje zyski dla turystyki i wizerunku Gdyni. Wiadomo jednak, że duże. O przychylność takich osób, jak Jan Frodeno, zabiegają największe, światowe marki, dla przykładu Mercedes. Oczywiście nie odbywa się to za darmo, tylko płacą mu za to sowite stawki.

Trwa głosowanie...

Czy blokowanie ulic w Gdyni i na Kaszubach w związku z organizacją zawodów triathlonowych jest uzasadnione?

Także w 2018 roku, kiedy fenomenalna Szwajcarka Daniela Ryf na plaży miejskiej w Śródmieściu biła w spektakularnym stylu rekord globu na dystansie half-Ironmana, na Gdynię zwrócone były oczy całego triathlonowego świata. O jej kosmicznym osiągnięciu informowały dziesiątki zagranicznych mediów. I to nie tylko sportowych.

- Jeśli ktoś zabiera się za rozliczanie Ironmana i sporządzanie rachunku zysków i strat z tytułu organizacji tej imprezy, powinien brać to pod uwagę – mówi ekspert. - Odnoszę jednak wrażenie, że wiele osób widzących w tej imprezie jedynie utrudnienia i blokowanie ulic po prostu tego nie rozumie.

Tradycyjnie przy okazji organizowania zawodów triathlonowych w Gdyni pojawiają się opinie, że zminimalizować uciążliwości pomogłoby przeniesienie Ironmana na obrzeża miasta. Padają konkretne lokalizacje. Niektórzy chcieliby organizować te zawody triathlonowe np. na lotnisku, w Porcie Wojennym na Oksywiu, lub nawet… w lesie. Jak się jednak okazuje, są to postulaty całkowicie oderwane od rzeczywistości. Nie ma możliwości wytyczenia sensownej trasy kolarskiej na pełnym dystansie Ironmana, czyli ponad 180 kilometrów, jedynie w Porcie Wojennym, na lotnisku, czy lokalnych uliczkach. Samo zorganizowanie strefy zmian dla setek zawodników, którzy po wyjściu z wody przesiadają się na rowery, byłoby w okolicach lotniska i plaży na Babich Dołach problematyczne. Wszelką dyskusję ucina w tym względzie fakt, że na taki scenariusz po prostu nie zgodziliby się działacze World Triathlon Corporation, którzy decydują, w których miejscach odbywają się te zawody.

- Gdyby próbować je przenieść na obrzeża miasta, nigdy by się w Gdyni nie odbyły – podsumowuje Michał Drelich.

Co więcej, jak słyszymy, gdyby Gdyni zostały odebrane prawa do organizowania Ironmana, natychmiast ustawiłaby się niemała kolejka miast w Polsce i Europie, które chętnie przejęłyby rolę gospodarza triathlonowego święta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto