Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W lokalach socjalnych przy ul. Handlowej nie da się żyć

Agata Grzegorczyk
W zagrzybionym lokalu socjalnym wnuczka pani Gabrieli ciągle choruje
W zagrzybionym lokalu socjalnym wnuczka pani Gabrieli ciągle choruje
Mają grzyb na ścianach i libacje za ścianą. Urzędnicy z Gdyni nie są w stanie pomóc lokatorom

Gehenna Marioli Lewickiej i dwóch kilkuletnich wówczas synów zaczęła się siedem lat temu, kiedy jej mąż stracił pracę w stoczni. Zdesperowana rodzina zajęła pustostan, z którego miasto przeniosło ich do lokalu socjalnego przy ul. Handlowej. Rok później do mieszkania obok trafiła Gabriela Buczak ze swoją dwójką dzieci. Obie panie w getcie, jak nazywają swój blok, mieszkają do dziś.

- Mówią nam, że grzyb na ścianach to nasza wina, bo mamy pozapychane kratki wentylacyjne i nie wietrzymy - skarżą się kobiety. - A tu woda płynie po ścianach, grzyb wychodzi na sufit! Kratki mamy drożne. A nie wietrzymy? Ile można wietrzyć w dwudziestostopniowym mrozie? Przy ogrzewaniu elektrycznym, bo rok temu prezydent zdecydował, by odłączyć budynek od instalacji. Rachunki są horrendalne, a warunki poniżej wszelkich norm. Do tego wrzaski pijanych przez całą dobę. Choćby sąsiad wyrąbujący sobie wejście do domu siekierą, bo nie ma klucza.

Syn pani Marioli był w fortepianowej klasie szkoły muzycznej. Musiał przerwać naukę.

- Kiedy zaczynał ćwiczyć, sąsiedzi reagowali natychmiast puszczając muzykę tak głośno, że gra nie miała sensu. Próbowaliśmy ustalić jakieś godziny, syn ćwiczył w szkole, ale nie miało to sensu. Był tak zestresowany, że bał się siadać do pianina - opowiada pani Mariola.

- Nasze dzieci nie mogły wychodzić na podwórko, bo co które spróbowało, wracało pobite. Dzień i noc słuchały odgłosów libacji zza ścian. Cud, że wyszły na ludzi - dodaje pani Gabriela. - Teraz urodziła mi się wnuczka, bez przerwy ma jakieś uczulenia i choruje przez ten grzyb. A lokalu komunalnego nam dać nie chcą, choć obie z sąsiadką dawno powinnyśmy się stąd wynieść. Te mieszkania miały być "na chwilę".

Joanna Grajter, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni, przyznaje, że mieszkania socjalne faktycznie powinny mieć charakter jedynie tymczasowy.

- Są przyznawane niejako interwencyjnie osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej, ratując je przed bezdomnością. Ale po wygaśnięciu umowy gmina nie ma obowiązku oferować lokalu komunalnego - tłumaczy Joanna Grajter. - Ratowanym w ten sposób osobom zapewniamy minimum socjalne, a nie poprawę sytuacji życiowej. Zdajemy sobie sprawę, że trafiają tam ludzie z różnych środowisk, ale takie są realia. W Gdyni, niestety, także.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto