Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Vistal Łączpol - SYMA Vac 32:40 (18:20)

Janusz Woźniak
Sobotni wieczór nie wejdzie do krótkiej historii Vistalu Łączpolu , jako radosne wydarzenie. Szczypiornistki gdyńskiego klubu przegrały we własnej hali w drugiej rundzie Pucharu EHF z węgierskim zespołem SYMA Vac 32:40. Mimo że oba zespoły czeka jeszcze rewanżowy mecz, to trudno nawet przypuszczać, że rywalki u siebie stracą szanse na awans. Po prostu to będzie krótka, w tym roku, pucharowa przygoda gdynianek.

Kto zna siłę węgierskiego szczypiorniaka, znacznie wyżej notowanego w Europie od naszego, ten nie robił sobie zbytnich nadziei na sukces Vistalu Łączpolu. Chyba, że na zasadzie powiedzenia, iż sport lubi niespodzianki, a dopóki piłka w grze...
Gdynianki rozpoczęły to spotkanie dobrze. Wynik meczu otworzyła Monika Głowińska, gospodynie prowadziły jeszcze 3:2, ale wówczas Węgierki zdobyły trzy bramki z rzędu i w 5 minucie spotkania przegrywały 3:5. Mimo wszystko gospodyniom nie brakowało ambicji i pomysłów na grę, co - przy kilku udanych rzutach z dystansu Katarzyny Duran i Karoliny Szwed - pozwoliło gdyniankom odzyskać prowadzenie w 11. minucie. Było 9:7 dla Vistalu Łączpol.
Wówczas w zespole SYMA Vac ciężar odrobienia strat wzięła na siebie największa gwiazda węgierskiego teamu Timea Toth, której przez pierwszy kwadrans gry niewiele się udawało, bo była dobrze pilnowana przez gdynianki. Jednak w trudnym dla swojego zespołu momencie zaczęła trafiać do gdyńskiej bramki.
W 20 minucie znowu więcej powodów do zadowolenia miała dość liczna i dobrze zorganizowana grupa węgierskich kibiców. Ich ulubienice częściej przeprowadzały skuteczne akcje, przez co gospodynie przegrywały 11:14. I tych strat nie odrobiły już do końca spotkania, choć jeszcze przed przerwą mogły mieć nadzieje na odrobienie strat i doprowadzenie do remisu. Tak się jednak nie stało, bo przy stanie 17:18 w bardzo dobrej sytuacji przestrzeliła Katarzyna Koniuszaniec.
Po przerwie żadna z drużyn nie rezygnowała z poprawienia wyniku, ale wyraźnie skuteczniejsze były zawodniczki SYMA Vac.
Kiedy kwadrans przed końcem meczu gdynianki przegrywały dziewięcioma bramkami (24:33) - jasne też było, że obleją węgierski pucharowy egzamin. Kibice na brak emocji i dobrego długimi momentami szczypiorniaka nie mogli narzekać. Zobaczyli aż 72 bramki, ale też opuszczali gdyńską halę w przekonaniu, że wygrał zespół lepszy i to Węgierki - mimo że oba zespoły czeka jeszcze spotkanie rewanżowe - zagrają w trzeciej rundzie Pucharu EHF.
Po prostu w sporcie trzeba umieć przegrywać, a jednocześnie wyciągać z porażek wnioski. Jeżeli potrafią to zrobić gdyńskie zawodniczki, to węgierska lekcja nie pójdzie na marne.

Vistal Łączpol - SYMA Vac 32:40 (18:20)
Vistal Łączpol: Sadowska, Mikszto - Sulżycka 4, Głowińska 3, Sabała, Jędrzejczyk 1, Białek 2, Kobzar 3, Lipska 2, Szwed 2, Dinis Vartic 2, Duran 6, Koniuszaniec 4, Kulwińska 3.
SYMA: Herr, Juhasz - Uhrakova 9, Barjan 2, Kis 3, Baross 4, Borkowska 4, Toth 7, Klivinyi 2, Fulop 1, Redei 2, Pomozi, Tapai 3, Temes 3.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Vistal Łączpol - SYMA Vac 32:40 (18:20) - Gdynia Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto