Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ustawa jako testament

Barbara Madajczyk-Krasowska
Płażyński junior z przyjaciółmi i współpracownikami ojca zbierał podpisy przez całe lato
Płażyński junior z przyjaciółmi i współpracownikami ojca zbierał podpisy przez całe lato fot. janusz ostrysz
Czy inicjatywa ustawodawcza, firmowana przez syna zmarłego tragicznie w Smoleńsku prezesa Wspólnoty Polskiej, oznacza, że Płażyński junior szykuje się do wkroczenia w świat polityki? - zastanawia się Barbara Madajczyk-Krasowska

To jest spełnienie celu, wypełnienie testamentu taty. Cieszymy się, że się udało zebrać te sto tysięcy podpisów - mówił nam Jakub Płażyński, syn tragicznie zmarłego w katastrofie pod Smoleńskiem Macieja, kilka godzin przed upływem terminu zbierania podpisów pod projektem ustawy repatriacyjnej. Nie wiedział jeszcze, że tych podpisów będzie dwukrotnie więcej.

- W całej tej zawierusze, rozpamiętywaniu tragedii Jakub uznał, że to najsensowniejsza misja, czyli spełnienie woli ojca, z którą się absolutnie zgadza; zadośćuczynienie, moralna spłata wobec tych ludzi, którzy kiedyś wbrew własnej woli zostali wywiezieni z Polski, a potem nie mogli do niej wrócić - mówi Maciej Kazienko, od 17 lat współpracownik (asystent i doradca) i przyjaciel śp. Macieja Płażyńskiego.
Nad obywatelskim projektem teraz będzie pracował parlament. Trudno przewidzieć ostateczny kształt przyszłej ustawy, bo jej uchwalenie wiąże się z wydatkami budżetu państwa.

- Mam nadzieję, że będziemy wspólnie szukać najkorzystniejszych rozstrzygnięć dla wszystkich: zarówno dla repatriantów, jak i rozwiązań możliwych do spełnienia przez państwo - zapowiada junior Płażyński.

Przerwana misja

Posłowi Maciejowi Płażyńskiemu, przewodniczącemu Wspólnoty Polskiej, zabrakło zaledwie dwóch dni, bo w poniedziałek 12 kwietnia miał w Kancelarii Sejmu złożyć wniosek o rejestrację komitetu inicjatywy obywatelskiej "Powrót do ojczyzny". Tragedia pod Smoleńskiem, wydawało się, przerwała jego misję.
Maciej Kazienko opowiada, że pomysł kontynuowania jej powstał w gronie kilku osób przy porządkowaniu dokumentów w biurze poselskim Płażyńskiego.

- Słuchaj, Jakub, to jest niespełniona najświeższa wola ojca. Może byśmy spróbowali to zrobić razem. Projekt ustawy jest gotowy, skonsultowany ze związkiem repatriantów, organizacjami polonijnymi. Należy tylko przygotować nowe dokumenty rejestracyjne, złożyć podpisy pod uchwałą powołującą komitet inicjatywy ustawodawczej, z twoją osobą, jako przewodniczącym tego komitetu, i będziemy zbierać podpisy - namawiali syna któregoś dnia w maju.

Wtedy Jakub Płażyński nie od razu się zgodził. Tak nagle stał się głową rodziny, podporą dla zrozpaczonej mamy, siostry, brata. Wprawdzie jest już dorosły, ma 26 lat, skończył studia prawnicze, robi aplikację adwokacką w Warszawie, ale czy to nie za dużo obowiązków naraz dla młodego człowieka?
- Był przerażony, miał wątpliwości, czy sobie poradzi, czy to powinien być on, może ktoś z bliższych współpracowników, myśleliśmy o Longinie Komołowskim. Ostatecznie przekonaliśmy go, że jeśli on stanie na czele komitetu, to silniej zaakcentujemy, że chodzi o wypełnianie woli ojca - wspomina Kazienko.
- To naturalne, że miałem obawy, bo każdy, kto sobie zdawał sprawę z powagi sytuacji, widział, jak duży jest to projekt, i do tego nie miał doświadczenia, by je miał. Chciałem się zastanowić, czy będę miał dość siły i czy będę skuteczny. Obowiązki rodzinne to także był jeden z powodów, żeby się poważnie zastanowić. To nie są takie decyzje, które nie pozostawiają pewnych śladów. Rodzina, rodzeństwo mnie wsparli. Razem cały dzień zbieraliśmy podpisy podczas obchodów trzydziestej rocznicy Solidarności przed koncertem 31 sierpnia - odpowiada Jakub.

Groziło klapą

Akcja zbierania podpisów nie była wcale skazana na sukces. Niemalże do ostatnich dni jej inicjatorzy nie mieli pewności, czy się im uda zebrać wymaganych 100 tys. podpisów, niezbędnych do przekazania Sejmowi obywatelskiego projektu ustawy.
Komitet został zarejestrowany 15 czerwca.

- Weszliśmy w okres wakacyjny, ludzie powyjeżdżali na urlopy i wszystko siadło - wspomina Kazienko.
W połowie sierpnia okazało się, że zebrano zaledwie 20 tys. podpisów, a do rejestracji projektu w Sejmie pozostał tylko miesiąc.
- No to klapa. Trudno, nie martw się, spróbujemy jeszcze raz - tak Jakuba Płażyńskiego pocieszał Maciej Kazienko.
Nie tylko wakacje były niekorzystne na zbieranie podpisów. Na początku nie bardzo mogli liczyć na Wspólnotę Polską. Pomagała wprawdzie była asystentka Macieja Płażyńskiego, Kaja Gzyło, ale pełniący obowiązki prezesa nie był przekonany do tej akcji. Dopiero następca Macieja Płażyńskiego, Longin Komołowski, aktywnie włączył w zbieranie podpisów Wspólnotę Polską.
Cały czas w bazylice Mariackiej, gdzie jest grób Macieja Płażyńskiego, stał stolik, przy którym można było złożyć podpis.

- W czasie wakacji właśnie tam licznik regularnie tykał, bo przychodzili turyści z całej Polski i się podpisywali - opowiada Kazienko.
Dopiero jednak pod koniec sierpnia zbieranie podpisów nabrało tempa.
- Zaczęliśmy robić szum: wysyłać e-maile do różnych środowisk, do korporacji samorządowych, włączyliśmy Solidarność i inne organizacje pozarządowe i to ruszyło - opowiada Kazienko.
Oni sami zbierali podpisy wszędzie, gdzie się dało: wśród kibiców Lechii, na molu w Sopocie. Pomogła reklama w mediach, a także wywiady, jakich udzielał syn Jakub wypełniający testament ojca Macieja Płażyńskiego. Ludzie ustawiali się w kolejkach do punktów zbioru podpisów.
Kazienko ocenia, że trzy czwarte podpisów zebrali w ostatnich dwóch tygodniach.

Czy pójdzie dalej drogą ojca?

Już w trakcie zbierania podpisów, gdy nie było wiadomo, czy akcja zakończy się sukcesem, spekulowano nad ewentualną polityczną karierą syna Macieja Płażyńskiego. On sam jest bardzo powściągliwy, unika jednoznacznych deklaracji.

- Zawsze wychodziłem z założenia, że do polityki nie wchodzi się poprzez samo chciejstwo. Że nie jest to decyzja, która przychodzi z dnia na dzień. Nikt, kto chce odnieść pewien sukces, nie może nagle zdecydować, że chce się znaleźć w polityce. Polityka jest takim specyficznym zawodem; wymaga pewnego doświadczenia, wykazania się. Jeszcze jestem młody i nie potrafię prorokować, co będzie za kilka lat - odpowiada na pytanie, czy pójdzie polityczną drogą ojca.

Jego ojciec spraw politycznych nie zostawiał na progu domu. Cała rodzina była włączona w problemy, którymi się zajmował.
- Temat polityki bardzo często się pojawiał w naszych rozmowach. To było taty życie i pasja. My w tej atmosferze dorastaliśmy. Tata od najmłodszych moich lat pełnił poważne funkcje państwowe, trudno więc, żebym ja tym wszystkim nie przesiąkał. W późniejszych latach, jak każda rodzina, mieliśmy wpływ na decyzje taty. W różnych sytuacjach się radził. Wiedzieliśmy, że często stawał przed trudnymi wyborami - wyznaje Płażyński.

Maciej Kazienko uważa, że Jakub Płażyński powinien kontynuować działalność społeczną.
- Jego ojciec był społecznikiem. Działalność społeczna szlifuje charakter polityczny, poznaje się w ten sposób problemy człowieka.
Uważa jednak, że przede wszystkim powinien skończyć aplikację adwokacką, która trwa trzy lata. Jest na pierwszym roku i chce być adwokatem. Polityka i prawo to także rodzinna tradycja. Można powiedzieć, że wyrastał w domu przesiąkniętym polityką i prawem.
- Mama jest sędzią, tata również był po prawie, siostra i brat też wybrali prawo. Siostra najpierw studiowała iberystykę, ale po pierwszym roku zdecydowała się studiować prawo.
- Czy w przyszłości wybierze pan działalność polityczną? - dociskam.
- Nie wykluczam. Każdy scenariusz jest możliwy - odpowiada. Mówi, że tak jak tata jest konserwatystą. Jego ojciec odszedł z PO, którą zakładał razem z Donaldem Tuskiem i Andrzejem Olechowskim. W ostatnich wyborach do Sejmu startował wprawdzie z listy PiS, ale do partii i do Klubu Parlamentarnego nie wstąpił. Pozostał posłem niezależnym. Syn mówi, że miałby ten sam problem.
- Dobrze by było, gdyby młode pokolenie, wychowane w rodzinie o takich wartościach, było obecne w polityce. Wybór należy do niego. Pewnie za jakiś czas się zdecyduje. W jego przypadku to perspektywa wykraczająca poza obecne rywalizujące ze sobą partie - prognozuje Kazienko.

Powściągliwość i entuzjazm

Zapytaliśmy pomorskich liderów PO i PiS, jak oceniają ostatnią inicjatywę syna Macieja Płażyńskiego i czy chcieliby go mieć na swoich listach?
- Cieszę się, że ten projekt będzie w Sejmie, bo intencja jest szczytna, ale obawiam się, że jego realizacja będzie trudna ze względu na ograniczone możliwości budżetu państwa. Warto się nad nim pochylić - mówi Tadeusz Aziewicz, wiceprzewodniczący pomorskiej PO.
Bardziej entuzjastycznie projekt ocenia opozycja.

- Doskonała inicjatywa; dobrze, że śp. Maciej o tym pamiętał i że jego syn to kontynuuje. O tych ludziach nie należy zapominać. Trzymałam kciuki, żeby to się udało. Warto też uwzględnić, że czeka nas niż demograficzny, a ta inicjatywa może nam pomóc jako społeczeństwu - sądzi Hanna Foltyn-Kubicka, pełnomocnik okręgowy części pomorskiego PiS z siedzibą w Gdańsku.
Pomorscy politycy życzliwie się też odnoszą do ewentualnych politycznych planów Jakuba Płażyńskiego, chociaż z lekką rezerwą podchodzą do ewentualnego umieszczenia go na swoich listach, bo przecież to tylko hipotetyczne rozważania.
- Nic mi nie wiadomo, aby się ubiegał o miejsce na listach PO. Trudno mi w tej chwili ocenić, na ile jego umiejętności i doświadczenie są wystarczające, aby podołać roli przedstawiciela Pomorzan w parlamencie. Natomiast będę się z zainteresowaniem przyglądał jego dalszej karierze i życzę mu sukcesów - ocenia Aziewicz.

- Jeśliby do nas przyszedł, to będziemy rozmawiać - oświadcza Foltyn-Kubicka. - Jest młodym wykształconym człowiekiem, ojciec go dobrze prowadził przez życie i dobrze wychował. Cenię młodych ludzi, każdy młody człowiek w naszej partii jest wartością. Powinna następować zmiana pokoleniowa, nie mówię o szefie [Jarosławie Kaczyńskim - przyp. red.]. Jestem absolutnie za przyjmowaniem młodych ludzi do partii i umieszczaniem ich na listach.

A on sam będzie szczęśliwszy, gdy projekt ustawy przyjmie parlament, i zesłańcy, i ich potomkowie będą mogli wrócić do ojczyzny.
- Pewnie tata teraz patrzy na pana i jest dumny - wtrącam.
- Też chciałbym, żeby tak było - odpowiada Jakub Płażyński.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto