Trener nigdy nie wie, gdzie znajdzie pracę za kilka lat. Profesjonalista przystosuje się do każdej sytuacji. Niezdecydowanych przekona wówczas, kiedy pobudzi piłkarzy do większej koncentracji na boisku, wyzwoli w nich nowe pokłady energii, a w efekcie wpłynie pozytywnie na osiągane wyniki. To droga, którą kroczyło już wielu. Na jej początku na ulicy Olimpijskiej w Gdyni jest właśnie Ryszard Tarasiewicz.
Nowy opiekun żółto-niebieskich pochodzi z "wrogiego" obozu. Z Wrocławia, który piłkarsko sympatyzuje z Lechią Gdańsk. Dla części kibiców takie połączenia są niedopuszczalne. Dla innych najważniejszy będzie start i udowodnienie, że wybór właścicieli klubu jest właściwy. Jeszcze inni machną ręką na takie niedojrzałe stawianie sprawy, bo dobry trener to zawsze skarb. A Ryszard Tarasiewicz należy do osób twardo stąpających po ziemi. Jest niezwykle doświadczonym szkoleniowcem, który pracował w wielu klubach. Nie były to kluby, w których miał same gwiazdy, a mimo to radził sobie w nich dobrze.
Trener Tarasiewicz nie ukrywa, że momentami buzuje w nim krew. Starsi kibice pamiętają mecz Arki Gdynia ze Śląskiem Wrocław rozgrywany 2 maja 2009 roku. Wówczas obecny szkoleniowiec Arki wyleciał na trybuny w 68 minucie spotkania po kłótni z arbitrem technicznym. Emocjonujący mecz zakończył się remisem 3:3, a Tarasiewicz na trybunie wdał się z kibicami w burzliwe "rozmowy".
- Jako piłkarz też grałem poza Wrocławiem i często mi ubliżano, dlatego osobiście mnie to już nie rusza. W zdarzeniu z Gdyni najbardziej bulwersuje mnie fakt, że będąc na trybunie głównej zostałem uderzony w bark przez kibica. I nie było w tym żadnej prowokacji z mojej strony. Poszedłem na trybuny, usiadłem i z nikim nie wdawałem się w polemikę czy konwersację. Sportowi powinna towarzyszyć godność. Walczymy z rasizmem w sporcie i gdy obrażany jest człowiek o innym kolorze skóry, to mecz może zostać przerwany. Tu mamy sytuację, że Polak ubliża Polakowi i wyzywa jego matkę. To chyba nie jest normalne? - opowiadał wówczas Ryszard Tarasiewicz.
Innym razem, już jako trener Korony Kielce, nie zamierzał być dłużny szkoleniowcowi... Lechii Gdańsk. 8 listopada 2014 roku jego zespół wygrał na ówczesnej PGE Arenie Gdańsk 2:1.
- Dobrze by było, gdyby opiekun zespołu Lechii nie oceniał przed meczem naszego poziomu, tylko skupił się na tym, co do niego należy. Nie tacy trenerzy jak on, z większą klasą i doświadczeniem, nie robią takich uwag. Jeżeli chciał on dodać odwagi swojej drużynie to dobrze, jeżeli sobie, to nie najlepiej. Uważam, ze w takim klubie, z pięknym stadionem, aspiracjami, mimo wszystko nie wypada w ten sposób się wypowiadać - przyznał Ryszard Tarasiewicz.
Odwołał się tym samym do słów Tomasz Untona, który przed spotkaniem powiedział o Koronie: Jeżeli chodzi o punkty, to rzeczywiście zdobywają ich ostatnio więcej niż my. Ale czy oni grają dobrze w piłkę? Gdyby ktoś to dokładnie przeanalizował i skupił się tylko na tym aspekcie, to mógłby mieć inne spostrzeżenia.
Te przykłady pokazują, że trener Ryszard Tarasiewicz nie pozwala sobie "wchodzić na głowę". Twardy charakter to cecha, która u szkoleniowców jest pochwalana u wielu kibiców. Jaki będzie efekt współpracy byłego pomocnika reprezentacji Polski (58 występów i 9 bramek) z Arką Gdynia? Oby napisał wiele nowych, ciekawych historii z piłkarzami w żółto-niebieskich strojach.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?