Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trefl Sopot - Anwil Włocławek 67:60

Piotr Wiśniewski
Koszykarze Trefla Sopot po raz drugi w tym sezonie pokonali Anwil Włocławek. Tym razem sopocianie wygrali 67:60. Zwycięstwo rodziło się jednak w bólach. Sopocianie przez większość meczu gonili rywali, by przed czwartą kwartą prowadzić jednym punktem.

- Po pierwsze chciałbym podziękować moim zawodnikom za wielką determinację w dzisiejszym spotkaniu. Mecz był bardzo trudny, ale daliśmy radę zwyciężyć - powiedział po meczu Karlis Muiznieks, trenera Trefla Sopot. Jego podopieczni przegrywali po 20 minutach gry, ale dzięki skutecznemu pościgowi jeszcze przed czwartą kwartą zdołali wyjść na jednopunktowe prowadzenie. Motorem napędowym zespołu był wówczas Giedrius Gustas, który w odpowiednim momencie wziął na siebie ciężar za zdobywanie punktów. Mecz należał jednak do kapitana Trefla, Filipa Dylewicza, który nie pierwszy już raz pokazał jak ważnym jest ogniwem zespołu.

- Zagraliśmy wreszcie tak, jak powinniśmy grać zawsze - skwitował z kolei Lorenza Harrington. To dzięki jego punktom sopocianie doprowadzili do remisu po 37. Wcześniej przewagę wypracowali sobie goście, którzy pierwszą kwartę wygrali 14:12. Tak mała ilość punktów z obu stron to efekt fatalnej skuteczności z początku meczu. W drugiej odsłonie Anwil oskoczył na kilka „oczek”. Ale Trefl szybko wyrównał stan meczu. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Miller, który dał mocno dał się we znaki podopiecznym Karilisa Muiznieksa również w półfinałowym meczu Final Four Pucharu Polski. Miller zdobył kilka punktów i to wystarczyło, aby do przerwy goście prowadzili 33:25.

W trzeciej kwarcie gospodarze usilnie dążyli do zmniejszenia strat. W końcu dopięli swego i po 30 minutach prowadzili 46:45. Ostatnia część meczu należała do Trefla, któremu w wypracowaniu kilkupunktowej zaliczki nie przeszkodziło nawet zejście z parkietu Marcina Stefańskiego. Popularny „Stefan” został wyrzucony z boiska, po tym jak wdał się w przepychankę ze Stipe Modriciem.

Goście na chwilę powrócili do gry za sprawą fantastycznego rzutu z dystansu Andrzeja Pluty, ale odpowiedź Dylewicza wyraźnie gości zgasiła. Na minutę przed końcem Trefl prowadził 65:56 i spokojnie dowiózł zwycięstwo do ostatniej syreny spotkania.

Po meczu opiekun Anwilu stwierdził, iż mecz godny był rywalizacji w play-off. Na parkiecie spotkały się bowiem dwaj równorzędni rywale. Jak zwykle w pojedynkach obu zespołów nie zabrakło dramaturgii, walki i emocji do końca. Kibice z pewnością ostrzą już sobie zęby na rywalizację Trefla z Anwilem w pierwszej rundzie play-off. Taka konfrontacja wcale nie jest wykluczona.

Trefl Sopot - Anwil Włocławek 67:60 (12:14, 13:17, 21:12, 21:15)

Trefl: Dylewicz 14, Gustas 12, Harrington 9, Waczyński 8, Stefański 7, Koikowski 6, Ceranić 6, Kinnard 3, Ljubotina 2.

Anwil: Miller 15, Jovanović 10, Thompson 9, Pluta 8, Berisha 8, Hajrić 4, Modrić 2, Thomas 2, Diduszko 2, Majewski 0, Morrison 0.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trefl Sopot - Anwil Włocławek 67:60 - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto