Stoczniowa przychodnia nie dla stoczniowców

Wydawałoby się to niemożliwe, ale... około pół tysiąca stoczniowców pracujących na terenie Stoczni Gdynia SA ma problem, aby leczyć się w usytuowanej po sąsiedzku stoczniowej przychodni zdrowia!

Kłopot dotyczy zarówno badań okresowych, jak i wizyt u specjalistów. Grupę stoczniowców niemile widzianych w przychodni przy ul. Czechosłowackiej stanowią pracownicy stoczniowej spółki Euromal, zajmującej się malowaniem kadłubów. Robotnicy są zbulwersowani. Kierownictwo Euromalu uspokaja: sprawa ma wyjaśnić się jeszcze w tym tygodniu.

- Doznałem w trakcie pracy drobnego wypadku, wiórki metalowego pyłu wpadły mi do oka - mówi Tomasz Narloch, jeden z pracowników Euromalu. - Jak zwykle w takich wypadkach poszedłem do okulisty w przychodni stoczniowej. Tutaj jednak spotkała mnie niemiła niespodzianka - odmówiono mi wizyty, mimo, że jestem ubezpieczony! Teraz usłyszałem w recepcji, że pracownicy Euromalu nie będą już przyjmowani przy ul. Czechosłowackiej. Odesłano mnie do przychodni na ul. Chrzanowskiego. Tam jednak musiałem czekać na wizytę do następnego dnia i zapłacić 30 zł. Jako honorowy dawca krwi od 20 lat i pracownik stoczni czuję niesmak.

Na podobne kłopoty natrafili też inni pracownicy Euromalu.

- W przychodni stoczniowej nie mogę wykonać nawet badań okresowych potwierdzających moją przydatność do pracy - mówi jeden ze stoczniowców. - Muszę jeździć dalej, na ul. Chrzanowskiego. Nie podoba mi się to, ale nie pójdę przecież na skargę do kierownictwa Euromalu, bo jeszcze wyrzucą mnie z pracy.

Problem znany jest kierownictwu spółki. Twierdzi ono, że kłopotliwa sytuacja rozwiąże się w najbliższych dniach.

- Jeszcze w tym tygodniu podpiszemy z przychodnią stoczniową umowę na leczenie naszych pracowników poszkodowanych w trakcie pracy - mówi Marek Bednarz, prezes Euromalu. - Jeśli chodzi o badania okresowe, nie sądzę, aby dla stoczniowców przeniesienie ich na ul. Chrzanowskiego stanowiło wielki problem. To zaledwie przystanek jazdy autobusem od stoczni.