Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siódmy dzień protestu głodowego kolejarzy w Gdyni

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Kolejarze czas spędzają m.in. na rozmowach. Od prawej Ryszard Pipczyński, Zbigniew Orzeł, Jacek Kotłowski i Ryszard Karpiński. 
Fot. Sławomir Ptasznik
Kolejarze czas spędzają m.in. na rozmowach. Od prawej Ryszard Pipczyński, Zbigniew Orzeł, Jacek Kotłowski i Ryszard Karpiński. Fot. Sławomir Ptasznik
Jest ciężko. Z dnia na dzień czujemy się coraz słabsi, ale wytrzymamy - mówi Dariusz Kuciński, jeden z ośmiu protestujących w Gdyni kolejarzy. Reporterzy "Dziennika" w piątym i szóstym dniu głodówki towarzyszyli ...

Jest ciężko. Z dnia na dzień czujemy się coraz słabsi, ale wytrzymamy - mówi Dariusz Kuciński, jeden z ośmiu protestujących w Gdyni kolejarzy.

Reporterzy "Dziennika" w piątym i szóstym dniu głodówki towarzyszyli kolejarzom w ich proteście. Każdego dnia przez budynek związkowy przy ul. Jana z Kolna w Gdyni przewijało się co najmniej kilkadziesiąt osób.

- Głodującym otuchy dodają rodziny i koledzy z pracy, odwiedzają ich również ludzie z ulicy - mówi jeden ze związkowców. - Codziennie przychodzi lekarz.
W sobotę z wizytą pojawił się też krajowy duszpasterz kolejarzy. Tego samego dnia, aby zabić nudę, protestujący przystroili choinkę.

- Drzwi się po prostu nie zamykają - wyjaśnia Wojciech Lipiński, przewodniczący gdańskiej ,Solidarności" kolejarzy.
Wśród protestujących jest kobieta, jedna z trzech głodujących kolejarek w kraju. Dwie pozostałe strajkują w Warszawie.

- Chętnie ugotowałabym coś kolegom, bo lubię to robić - żartuje Jadwiga Sikora. - Szkoda, że nie mogę.
Kiedy głodówka się skończy? - Być może zostaniemy tu do świąt. - mówi jeden z kolejarzy.

Gdy dzwoni telefon, żartują, że to z pizzerii. Gdy budzą się rano, z przekory pytają jeden drugiego, co dziś będzie na śniadanie. Od niemal tygodnia jednak piją tylko soki, głównie pomidorowy, wodę i ewentualnie kawę. Z głodu coraz częściej boli ich głowa. Ratunkiem są środki przeciwbólowe. W chwilach słabości złorzeczą na rząd - bo mówią: to właśnie urzędnicy z Warszawy zmusili ich do strajku głodowego. Mimo że z dnia na dzień jest coraz ciężej, twierdzą, że nie "pękną".

- Albo dziś wywalczymy to, o co nam chodzi, czyli obronimy nasze miejsca pracy, przywrócimy normalny rozkład jazdy pociągów regionalnych i doprowadzimy do sytuacji, gdy Ministerstwo Infrastruktury będzie respektowało podpisane z nami porozumienia, albo już zawsze będą myśleli, że mogą z nami zrobić, co chcą - mówi Jerzy Protasewicz. - Ten protest jest także dla pasażerów. Dzięki nam być może będą znowu mieli jak dojechać z peryferii województwa do szkoły i pracy. Głoduję, mimo że jestem członkiem Zarządu Gdańskiego Regionu "Solidarności" kolejarzy. Chcę pokazać, że nie jest tak, iż szeregowi kolejarze protestują, a władze związkowe chowają głowę w piasek. Wszyscy poczuwamy się do odpowiedzialności.
Kolejarze jak na razie czują się dobrze i żaden z nich nie wymaga opieki szpitalnej. Zdają sobie sprawę, że ryzykują zdrowiem i w każdej chwili ktoś z nich może zasłabnąć. W szafce obok śpiworów, gdzie leżą, przyszykowano już zastrzyki z glukozą. Takie zabezpieczenia przygotowała służba medyczna.
Protestujących niezwykle cieszą dowody poparcia, które napływają do nich niemal w każdej godzinie.

- Codziennie przychodzą faksy z portu, stoczni, od stowarzyszeń kombatantów - mówią. - Dzwonią do nas z Urzędu Marszałkowskiego, aby zapytać o zdrowie. Nawet policja i Straż Ochrony Kolei dzwoni. Choć w sobotę "przegięli", bo obudzili nas o 3.20. Tłumaczyli się, że przełożeni im kazali.

Z oczu protestujących bije niepewność jutra.

- Jak to się skończy? Nie wiem - Wojciech Lipiński, organizator głodówki, jest wyraźnie zafrasowany. - Czekamy na rozpoczęcie rozmów z rządem. Pamiętam, jak przez kilka dni, zamknięci w jedej sali, negocjowaliśmy z władzami PKP np. zapisy zbiorowego układu pracy. Tam było jednak jedzenie i warunki o niebo lepsze niż tutaj. Tak drastycznego protestu, jak ten, w historii PKP jeszcze nie było.

Głodujący podkreślają, że zostali zmuszeni do najbardziej radykalnej formy strajku.

- A co mamy zrobić? - pyta Ryszard Pipczyński, protestujący kolejarz. - W pracy nie liczą się z naszym zdaniem, chcą, abyśmy podpisywali "lojalki". Koledzy, którzy nie są chronieni przez ustawę o związkach zawodowych, na czas głodówki wypisali wnioski o urlopy wypoczynkowe. Wszystko po to, aby z roboty nie można było ich wyrzucić. To pachnie czasami PRL. Jesteśmy zastraszani, ale nie pozwolimy się stłamsić. Protest będzie trwał.

Złamali ustalenia

Kolejarze protestują, bo nie podoba im się nowy rozkład jazdy, który od dziś drastycznie zmniejsza liczbę pociągów regionalnych. Związkowcy twierdzą też, że rząd mimo obietnic nie zorganizował sejmowej debaty o kolejnictwie i złamał inne ustalenia zawarte z "Solidarnością" w listopadzie. W efekcie takich działań, według związkowców, pracę stracić może nawet około 42 tys. kolejarzy ze 138 tys. pracowników PKP.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto