Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruben Schott, przyjmujący Trefla Gdańsk: Muszę czuć się dobrze w danym miejscu, aby grać dobrze. Dlatego pozostałem w Gdańsku

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Ruben Schott
Ruben Schott Karolina Misztal
Ruben Schott, przyjmujący Trefla Gdańsk i reprezentacji Niemiec, pierwszy sezon w Plus Lidze miał w kratkę. Aklimatyzował się, więc dobre spotkania przeplatał słabszymi. Na początku drugiego sezonu jest jednak inaczej, bo 25-latek jest jednym z liderów drużyny Michała Winiarskiego. Nam opowiada, że do tego zadania jest przygotowany i zamierza pokazywać się z jeszcze lepszej strony.

Trener Andrea Anastasi uważa, że zagranicznym przyjmującym jest szczególnie trudno z aklimatyzacją w PlusLidze w pierwszym roku. Zgodzisz się z tym?
Tak, bo wszystkie zespoły mają dopracowaną grę w systemie blok-obrona. Poziom fizyczności zawodników jest wyższy zdecydowanie, w porównaniu na przykład do ligi niemieckiej. Przed przyjazdem do Polski rozgrywałem jeden sezon w lidze włoskiej i wiedziałem, że nie będę miał tutaj łatwo. Za każdym razem traktuję to jednak jako wyzwanie.

W Treflu trenera Anastasiego już nie ma. Jest wiele innych zmian. Dlaczego Ty zdecydowałeś się zostać w Gdańsku?
To było tak, że decyzję o pozostaniu z Treflem podjąłem bardzo wcześnie w poprzednim sezonie. Rozmawiałem o przyszłości ze swoim menedżerem i powiedziałem mu, że czuję się tutaj dobrze. Dobrze czuję się w tym mieście, polubiłem ten klub, lubię kolegów z boiska. U mnie jest to tak, że muszę czuć się dobrze w danym miejscu, aby grać dobrze. To powód, dla którego pozostałem w Gdańsku.

Jakie są główne różnice, jeśli chodzi o sposób pracy trenerów Andrei Anastasiego i Michała Winiarskiego?
Andrea to „stara szkoła”. Podchodzi do siatkówki bardzo emocjonalnie. Winiarski też jest emocjonalny, ale stara się przekazywać swoje świeże spojrzenie, pozytywną energię. To zdecydowanie różne typy trenerskie. To także inne osobowości.

Trener ma dla Ciebie duże znaczenie, jeśli chodzi o wybór klubu? W reprezentacji Niemiec pracujesz z innym Włochem – Andreą Gianim.
Michał Winiarski był dla mnie jednym z powodów, dla których zdecydowałem się zostać w Gdańsku. To był świetny siatkarz i myślę, że wciąż mogę się od niego wiele nauczyć. Sport taki już jest, że spotyka się wielu trenerów. Ja miałem w przeszłości wielu trenerów, ale zawsze i tak chodzi o znalezienie własnej drogi. Od każdego z takich nauczycieli trzeba brać wszystko, co najlepsze. To sposób na udaną karierę sportową.

Zespół Trefla jest przebudowany. Pojawiło się w nim więcej młodych siatkarzy, a to oznacza, że mimo 25 lat jesteś jednym z najbardziej doświadczonych. Jak się z tym czujesz?
Wiedziałem, że to zmierza w takim kierunku. Przyjąłem to po prostu jako kolejne wyzwanie. Chcę się rozwijać, chcę być jednym z liderów tej drużyny. Staram się rozmawiać z młodszymi kolegami, żeby dobrze ich nastrajać, przekazywać im energię. A potem chcę być wiodącą postacią także na boisku.

A jak się czujesz w Gdańsku, Trójmieście? Czy możesz powiedzieć, że teraz to jest Twoje miejsce?
Myślę, że to najlepsze miejsce w Polsce! Bardzo lubię tutaj być. Jeśli tylko mam czas, to uwielbiam iść na plażę, pospacerować sobie. Czuję się tutaj dobrze, jak już wspomniałem i myślę, że to właściwie mój drugi dom.

W Gdańsku pojawia się wielu turystów, głównie z Niemiec. Trafiasz na nich?
Oczywiście, że tak.

Rozpoznają Cię?
Nie, siatkówka nie jest tak popularna w Niemczech. Zgadzam się jednak, że spacerując ulicami Gdańska często słyszę język niemiecki.

A próbujesz zaczepiać czy po prostu mijasz?
Mijam. Ja nie znam ich, a oni nie znają mnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem niekulturalny (śmiech).

Nowy sezon w PlusLidze się rozpoczął. Po długim czasie na reprezentację niektóre wyniki faworytów są zaskakujące. Myślę, że Trefl zaczął obiecująco. Na co Was stać?
Powiem to, co wiadomo. Mamy bardzo młody, ale utalentowany zespół. Myślę, że możemy pokonać każdego rywala, ale również z każdym możemy przegrać. Tego samego zdania są koledzy. Wszystko zależy od nas samych. Możemy zbudować naprawdę dobrą atmosferę w drużynie i grać na wysokim poziomie. To nasz cel, aby stworzyć drużynę. Aby sobie radzić na boisku potrzebujemy wsparcia wszystkich. A to dlatego, że nie mamy gwiazd w składzie. Jeśli to się uda, to może być ciekawie. Zdecydowanie chcemy wygrywać tak dużo spotkań, jak to tylko jest możliwe.

W tym sezonie są pełne, ośmiodrużynowe play-offy. Czy możecie sobie zapewnić miejsce w pierwszej ósemce ligi?
Tak, na pewno mamy umiejętności, aby taki poziom osiągnąć. Ale to też jest tak, że kiedy masz tak dużo młodych siatkarzy w drużynie, to nie chcesz nakładać na siebie dodatkowej presji. Może dlatego wszyscy z nas mówią o celach tak, a nie inaczej.

Naprawdę tej presji nie ma?
Nie ma jej z zewnątrz, ale sami musimy od siebie czegoś wymagać, sami musimy w zespole tę presję wytwarzać. Na przykład na treningach musimy naciskać, jeden na drugiego. W innym wypadku te ćwiczenia nie będą pełnowartościowe. Tej presji zewnętrznej nie potrzebujemy, ale własną tworzymy. To też moje zadanie, aby takie sytuacje kreować.

Przejdźmy jeszcze do siatkarskiej reprezentacji Niemiec. W styczniu będziecie grać turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Tokio, a na drodze będą Belgia, Słowenia, a może Serbia i Francja. Co tam możecie ugrać?
Nie ma wątpliwości, że to bardzo trudne wyzwanie, aby wygrać ten turniej. A tylko zwycięzca zapewni sobie miejsce na igrzyskach olimpijskich w Tokio. To będzie więc duże obciążenie nie tylko dla nas, ale także dla Serbów, Francuzów czy Belgów. Wszystkie te zespoły są bardzo dobre. Wierzę, że to nam uda się zdobyć bilety do Japonii. Myślę, że to może się udać. Zagramy w Berlinie, więc będziemy mieć wsparcie własnej publiczności. To działa na naszą korzyść, ale musimy się spisać lepiej, niż na mistrzostwach Europy (8 miejsce – przyp.).

To rzeczywiście istotne, że rozegracie ten turniej w Berlinie?
No pewnie. Grałem przez trzy lata w Berlinie (Berlin Recycling Volleys – przyp.) i wiem, że ta hala jest niesamowita. Wykonywana tam jest świetna praca, przez co na każdym meczu jest wielu kibiców. A ci kibice dodają zespołowi skrzydeł. Myślę, że na naszych meczach będzie 8 tysięcy kibiców niemieckich i oni nam pomogą.

Czy to jest Twoje marzenie, aby zagrać na igrzyskach?
Zdecydowanie. Dla każdego sportowca to jest coś wyjątkowego. Każdy chce tam być.

Polska drużyna narodowa miejsce w Tokio już ma. Medalu igrzysk nie ma za to od 1976 roku. Ma w tym pomóc Wilfredo Leon. W przeszłości byli pochodzący z Polski sportowcy, którzy grali w reprezentacji Niemiec, w piłce nożnej lub piłce ręcznej. Zastanawiasz się czasem, kto z ligi polskiej mógłby wzmocnić Twoją reprezentację?
Nie ma dwóch zdań, że polska siatkówka ma wielu utalentowanych, bardzo dobrych zawodników. Myślę też sobie, że w Niemczech mamy bardzo dobry zespół narodowy. Moja reprezentacja jest także dosyć młoda i utalentowana, nabywamy doświadczenia. Wychodzę z założenia, że nie ma sensu szukać takiego wsparcia z zewnątrz, na przykład z ligi polskiej. Chcę grać ze swoimi kolegami, poprawiać się z nimi, doskonalić grę. To dobra droga, aby dążyć do ulepszenia. Ok, na ostatnich mistrzostwach Europy nie zaprezentowaliśmy się najlepiej, ale te doświadczenia nas wzmacniają.

Znalazła sposób na depresję. Piękna gwiazda fitness jest teraz wzorem do naśladowania
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto