Jak dotąd właściciele nieruchomości w sąsiedztwie portów lotniczych, by zgłosić się po pieniądze, mieli dwa lata od wyznaczenia przez samorząd granic „obszaru ograniczonego użytkowania”. W przypadku podgdańskiego lotniska termin upłynął w marcu ubiegłego roku. Wydłużenia czasu na roszczenia domaga się rzecznik praw obywatelskich, który skargę w tej sprawie złożył do Trybunału Konstytucyjnego.
- Trybunał uznał, że dwuletni termin na dochodzenie roszczeń jest zbyt krótki, a przez to niezgodny z Konstytucją - relacjonuje Adam Bodnar.
Początkowo do wymuszonego przez TK projektu zmian w prawie wpisano dodatkowe trzy lata na złożenie wniosku o odszkodowanie, np. w przypadku Rębiechowa. Jednak po interwencji Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju deklarującego troskę o kasę budujących lotniska samorządów, w wersji ustawy, która ostatecznie opuściła Senat i teraz trafi pod głosowanie posłów, zapis usunięto. RPO apeluje więc o nowelizację w pierwotnej formie.
- Generalnie podzielam pogląd, że jeżeli ktoś jest narażony na uciążliwości związane z działaniem lotniska i jego komfort życia ulega pogorszeniu, to należy mu za to zapłacić. Rozumiem jednak również punkt widzenia portów lotniczych - mówi senator Platformy Obywatelskiej Jerzy Wcisła, który przyznaje, że w głosowaniu nad nowelizacją ustawy wstrzymał się od głosu.
Podzielam pogląd, że jeżeli ktoś jest narażony na uciążliwości związane z działaniem lotniska i jego komfort życia ulega pogorszeniu, to należy mu za to zapłacić. Rozumiem jednak również punkt widzenia portów lotniczych
I dodaje: - Z dokumentów pokazywanych na posiedzeniu przez przedstawiciela poznańskiej Ławicy wynikało, że tylko ubiegłoroczny koszt wypłaty odszkodowań wyniósł dla nich 80 mln zł, a kwota przewidywanych zadośćuczynień sięga 120 mln zł. To roczny poziom zysku tamtego lotniska. Z podobną kwotą mamy do czynienia w przypadku Katowic, nie mówiąc już o porcie Chopina w Warszawie. Tam, jeśli umożliwić by ponowne starania o odszkodowania przez okres pięciu lat, władze szacują, że kwota sięgać by mogła nawet 90 miliardów złotych. Miliardów, nie milionów. To po prostu nierealne. Trzeba jakoś rozsądnie pogodzić interes publiczny - działanie lotnisk i interesy obywateli.
CZYTAJ TAKŻE: Lotnisko w Gdańsku. Mieszkańcom jego okolicy należą się odszkodowania
Na innego rodzaju wątpliwości wskazuje z kolei Waldemar Bonkowski, senator niezależny (dawniej PiS) z okręgu gdyńskiego, który nie ukrywa, że wobec samego wydłużenia terminu możliwych starań o odszkodowania jest sceptyczny.
- Moim zdaniem każdy, kto chciał złożyć swoje roszczenia, miał na to dwa lata, więc zdążył to zrobić. Kluczowa jest jednak kwestia informacji - mówi parlamentarzysta. - Jeśli chcemy, by obywatele mogli skutecznie zadbać o swój interes, konieczne jest ich skuteczne zawiadamianie: powinni otrzymywać pocztą urzędowe pisma do rąk własnych. Zresztą podobnie powinno być w przypadku np. zmian miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zdarza się, że właściciele nieruchomości mieszkają gdzieś na południu Polski czy nawet za granicą i do nich nie docierają informacje wywieszane przez urzędników w gablotach - słyszymy.
Jeśli chcemy, by obywatele mogli skutecznie zadbać o swój interes, konieczne jest ich skuteczne zawiadamianie: powinni otrzymywać pocztą urzędowe pisma do rąk własnych.
Decyzję podejmą posłowie, ale ostateczne zamknięcie listy osób ubiegających się o odszkodowania bez wątpienia cieszyłoby zarząd Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Kilka dni temu poinformowały, że do marca 2018 roku otrzymały ok. 5 tysięcy wniosków od właścicieli nieruchomości ubiegających się łącznie o niemal miliard złotych. Choć władze Rębiechowa powołały specjalną komisję, która proponuje ugody najbliższym mieszkańcom cierpiącym przez hałas, wyraźnie zastrzegają, że na pieniądze nie ma co liczyć każdy z rozległej otaczającej port strefy „zewnętrznej”.
- Ubolewamy nad tym, że niektóre „kancelarie odszkodowawcze” przekonywały, że pieniądze należą się każdemu właścicielowi, który „załapał się” do którejkolwiek ze stref ograniczonego użytkowania - tłumaczył w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Michał Dargacz, rzecznik prasowy lotniska, które chwali się wygranym w pierwszej instancji procesem o odszkodowanie wytoczonym przez mieszkańca Moreny o ok. 20 tys. zł.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:Port lotniczy im. Lecha Wałęsy w Gdańsku Rębiechowie wygrał pierwszy proces o hałas. Mieszkańcy chcą miliarda złotych odszkodowań
Adwokat Maja Gidian, reprezentująca m.in. właścicieli w sprawach dotyczących rekompensat „za hałas”, przekonuje tymczasem, że jedno orzeczenie sądu nie zamyka sprawy, a piłka wciąż jest w grze.
- Pamiętajmy, że wyrok nie jest prawomocny, a na jego podstawie bardzo trudno budować jakieś szersze wnioski. To wygrana bitwa, ale nie wojna. Doświadczenia walki o odszkodowania z lotnisk w Warszawie czy Poznaniu pokazują, że zdarzały się przegrane, ale też setki wygranych spraw. Dziś kluczowe będzie pisemne uzasadnienie orzeczenia. Z niego dowiemy się, w jaki sposób poprowadzona została ta sprawa, na jakim oparto się materiale dowodowym czy jaka opinia rzeczoznawcy majątkowego została wykorzystana - mówi mec. Gidian.
Pamiętajmy, że wyrok nie jest prawomocny, a na jego podstawie bardzo trudno budować jakieś szersze wnioski. To wygrana bitwa, ale nie wojna.
ZOBACZ TAKŻE: Latamy coraz więcej
POLECAMY NA STREFIE BIZNESU:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?