Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina Bliżej Siebie w Gdyni. Michał Guć, wiceprezydent Gdyni: Projekt RBS jest sukcesem [ROZMOWA]

Redakcja
O programie Rodzina Bliżej Siebie opowiada wiceprezydent Gdyni, Michał Guć
O programie Rodzina Bliżej Siebie opowiada wiceprezydent Gdyni, Michał Guć Tomasz Bołt/Archiwum
Dziś nikt nie ma wątpliwości, że realizowany przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Gdyni projekt "Rodzina Bliżej Siebie" okazał się sukcesem. To właśnie dzięki niemu w Gdyni nie ma już dużego domu dziecka, a bezrobotni - w tym niepełnosprawni - znajdują pracę. Przeczytajcie rozmowę o RBS z Michałem Guciem, wiceprezydentem Gdyni ds. innowacji

Jakie najważniejsze zmiany do gdyńskiego systemu pomocy wprowadził projekt "Rodzina Bliżej Siebie"?
Trwający przez prawie cały siedmioletni okres programowania Unii Europejskiej projekt pokazał zupełnie nową filozofię pomagania. W Polsce w wielu miejscach pokutuje przekonanie, że jeśli ktoś ma problemy, to pomoc społeczna może ograniczyć się do wypłaty zasiłku, dzięki czemu osoba w kryzysie choć na chwilę o nim zapomni. A jeśli kłopot się pojawi, ten ktoś do nas wróci. To uczyło podopiecznych, że nie trzeba myśleć o przyszłości, bo w trudnej sytuacji znajdzie się doraźne rozwiązanie.

Założeniem projektu "Rodzina Bliżej Siebie" było, żeby - trochę przerysowując - likwidować pomoc społeczną. Dążyliśmy do sytuacji, w której ludzie przychodzący po zasiłki przestaną ich potrzebować, zaczną sobie sami dawać radę.

Projekt RBS zaczął się od pracy z rodzinami, które miały różne problemy (stąd między innymi jego nazwa). Chodziło o kłopoty grożące ograniczeniem władzy rodzicielskiej, umieszczeniem dzieci w domu dziecka. Skierowanie dzieci do placówki opiekuńczej może stwarza złudzenie, że pomogliśmy. Dziecko jest bezpieczne, ale choćby nie wiem jak opiekunowie w placówce się starali, nie jest szczęśliwe. A odebranie dziecka bywa szokiem dla rodziców, którzy kochają je na swój nieporadny sposób i w takiej sytuacji cierpią.

Ideą projektu było, że jeśli widzimy w rodzinie problemy, musimy skoncentrować siły i środki, zastanawiając się, jak pomóc, żeby dzieci zostały w domu. Nie chodziło o to, żeby dana rodzina stała się ideałem, ale żeby zaczęła funkcjonować w granicach normy. Po pierwszych latach projektu okazało się, że dzięki intensywnej pracy asystentów dzieci mogły pozostać w domach rodzinnych. A były to sytuacje, w których kuratorzy byli o krok od złożenia wniosku do sądu o odebranie dzieci.

W ślad za tym podobną filozofię zaczęliśmy stosować w pracy z różnymi klientami pomocy społecznej. Przysłowiowe dawanie wędki, a nie ryby się sprawdza, bo wielu uczestników projektu znika z rejestrów pomocy społecznej.

Właśnie zmiana filozofii wydaje się najważniejsza. Ten sposób pracy zdaje się oczywisty, tyle że wcześniej mało komu udawało się go wdrażać. W Gdyni stosowaliśmy to na dużą skalę i z bardzo dobrym skutkiem.

Czytaj także: Rodzina Bliżej Siebie - gdyński program zdał egzamin

Na czym polegał ten nowy sposób pracy z klientami pomocy społecznej?
Kluczowa była dla nas praca z każdym klientem prowadząca do ograniczania ilości przekazywanych pieniędzy, a na rzecz zdobywania przez nich samodzielności.

Przykładowo, pracę z osobą bezdomną zaczynamy od terapii uzależnień. Alkohol jest bowiem bardzo często albo przyczyną, albo skutkiem bezdomności. Kolejny element to uregulowanie sytuacji prawnej, czyli zdobycie np. dowodu osobistego. Później trzeba taką osobę nauczyć gospodarowania pieniędzmi. Dalej może pojawić się etap umieszczenia jej w mieszkaniu wspieranym, a z czasem chęć usamodzielnienia. Do tego potrzebne jest wynajęcie własnego lokum. MOPS dopłaca do wynajmu.

W ramach kontraktu socjalnego z taką osobą pracuje doradca zawodowy. Gdy pojawi się praca i dochody, nasze wsparcie zaczyna być obniżane. Staramy się doprowadzić do sytuacji, w której usłyszymy od podopiecznego: "daję sobie radę, nie potrzebuję być klientem pomocy społecznej".

Zespół projektu "Rodzina Bliżej Siebie" składa się ze specjalistów różnych dziedzin, by asystent miał do dyspozycji jak najszersze wsparcie. Dzięki sfinansowaniu przez Unię Europejską pracy zespołu specjalistów pomoc mogła być świadczona szybko, sprawnie i adekwatnie do potrzeb.

Żeby asystent działał skutecznie, nie może mieć za dużo środowisk. Pracuje z kilkoma np. rodzinami, więc jest w stanie być z nimi w sposób ciągły. Może "wejść" w daną rodzinę na tyle blisko, by realnie poczuć problemy, dobrać odpowiedni zestaw narzędzi wsparcia, monitorować rezultaty i w ten sposób budować nową jakość.

Czy projekt od początku przynosi efekty?
To proces długofalowy. Nie ma cudów, choć jak cud wygląda to, co udało się dzięki projektowi osiągnąć: kilkaset dzieci uchroniliśmy przed trafieniem do domu dziecka.

Podopieczni projektu to osoby z bardzo trudnymi historiami osobistymi. Wyprowadzenie ich na prostą trwa czasem latami. Szczęście, że projekt był wieloletni, więc była szansa, by z tymi osobami pracować w dłuższej perspektywie.

Czy zdarza się, że gdy dana osoba czy rodzina kończy udział w projekcie, wracają dawne kłopoty?
Zdarza. Ale cała mądrość polega na zrozumieniu że lepiej, by praca z rodziną czy osobą trwała dłużej, bo efekt będzie trwalszy. Nie ma stuprocentowych sukcesów i zdarza się, że ktoś już prawie był na prostej, a po jakimś czasie wraca do tego, z czego go wyciągaliśmy. Trzeba się z tym liczyć.

Zobacz również: Zniżki dla rodzin wielodzietnych z kartą Gdynia Rodzinna Plus


Czy klienci pomocy mają pretensje, że pomoc była niewystarczająca?

Mają. To nie jest hollywoodzki film, w którym klient doskonale współpracuje z asystentem. Zdarzają się ludzie roszczeniowi albo tacy, którzy przynajmniej na początku nie chcą pomocy, bo dobrze im w sytuacji, w której są. Niektórzy nie rozumieją, że mają problem, nie widzą zagrożenia odebrania dzieci. Zamiast pomocy asystenta chcą większego zasiłku. Mądrość asystenta polega na tym, by tych ludzi przekonać do siebie i filozofii, którą prezentuje.
Ale są też tacy, którzy sami dochodzą do tego że lepiej dla nich jest się usamodzielnić i proszą, by im w tym pomóc.

Czy zdarzają się sytuacje, że asystent mówi: "z tą rodziną nie mogę już pracować"?
Tak, choć powody są różne. Bywa, że po pewnym czasie okazuje się, że w przypadku danej rodziny trzeba zrezygnować z asystentury. Pojawia się konflikt charakterów. Nie zawsze podopieczni są szczęśliwi, że ktoś chce tak mocno ingerować w ich życie. Aby ich przekonać do dalszej pracy między klientem a asystentem konieczne jest wytworzenie pozytywnej relacji. Jeśli jej nie ma, lepiej zmienić asystenta.

Projekt trwa sześć lat. Zmienił liczbę osób potrzebujących pomocy?
Bardzo lubię to pytanie. Teraz mamy trzeci rok, gdy liczba klientów pomocy społecznej w Gdyni spada. A trzeba podkreślić, że ostatnie lata to lata kryzysu: wzrosło bezrobocie, społeczeństwo się starzeje. Teoretycznie więc tendencja powinna być odwrotna.

Przeczytaj też: Podatki w Gdyni. Dlaczego władze miasta podnoszą podatki?

Co Pan czuje, gdy widzi, jak kolejne rodziny wychodzą na prostą?
Czuję, że żyję. W końcu moja praca ma sens tylko wtedy, gdy robię coś pożytecznego, gdy komuś pomagam.

Rozmawiały uczestniczki warsztatów dziennikarskich realizowanych w ramach projektu "Wymiennikownia - innowacyjna przestrzeń dla młodzieży": Karolina Szachowicz, Paulina Łytka, Wiktoria Holewko, Basia Rzepka, Ada Polak, Marta Wiśniewska, Aleksandra Rzeczkowska, Marta Rasielewska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto