Jak drogi gruntowe były, tak są. Jak parterowa w znacznej części zabudowa przypominała wówczas prowizoryczną, tak przypomina nadal. Jak brakowało kanalizacji deszczowej i sanitarnej, tak wciąż jej nie ma. Po prostu - obszar wstydu dla miasta mieniącego się nowoczesnym.
To się jednak ma w końcu zmienić. Przynajmniej częściowo. Miasto bowiem „Pekin” wreszcie postanowiło zrewitalizować. I to własnym sumptem, gdyż w odróżnieniu od Witomina - Radiostacji, terenu Dawnej Wsi w Oksywiu i obszaru ul. Zamenhoffa w Chyloni, „Pekin” uznania w oczach Urzędu Marszałkowskiego nie znalazł i na środki zewnętrzne liczyć nie może.
Czytaj też:
Zamieszkały przez kilkaset rodzin obszar w rejonie ulic Kalksztajnów i Orlicz - Dreszera na Grabówku potocznych nazw ma wiele - Wzgórze Orlicz-Dreszera, Gdyńskie Oczko, czy Wzgórze Komuny Paryskiej. Najbardziej przyjęła się jednak ta czwarta - „Pekin”. Według legendy, pochodzi ona od pewnego Chińczyka, który był pierwszym i chyba jedynym w Gdyni właścicielem palarni opium. Najprawdopodobniej jednak potoczna nazwa wzięła się od parterowej zabudowy.
Historia „Pekinu” sięga pierwszych lat powojennych.
- Marynarze i rybacy zaczęli się osiedlać na tym terenie. Porozumieli się z jego właścicielami, którzy zainteresowani byli zyskiem. Domy były wznoszone wspólnymi siłami dosłownie w ciągu 24 godzin. Istniało bowiem po wojnie takie prawo, że prowizoryczny dom można było wybudować bez pozwolenia właśnie w dobę i uważany była on wtedy za budowlę tymczasową - mówił na naszych łamach Kazimierz Małkowski, autor „Bedekera Gdyńskiego”.
O „Pekinie” głośno zrobiło się przed ponad dekadą. Wtedy to spadkobiercy wspomnianych właścicieli postanowili teren sprzedać deweloperowi. Do transakcji ostatecznie jednak nie doszło.
Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?