Rekrutacja do przedszkoli w Gdyni przebiegła bez większych problemów

Choć z szacunków wynika, iż do publicznych placówek w mieście nie dostało się 250 przedszkolaków, zgłoszonych do nich przez rodziców, proces rekrutacyjny w porównaniu z ubiegłymi latami przebiega bardzo spokojnie.
- Nie spodziewamy się większych kłopotów z zapewnieniem miejsc wszystkim dzieciom w przedszkolach - mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni. - Co prawda 250 przedszkolaków, póki co, nie zostało przyjętych, równocześnie jednak pozostało 130 wolnych miejsc, bo niektóre placówki były bardzo oblegane, a inne cieszyły się mniejszym powodzeniem. Z doświadczenia też wiem, iż dane o brakujących miejscach mogą okazać się złudne. W zeszłym roku teoretycznie miało zabraknąć 150 miejsc, gdy jednak rozpoczął się rok szkolny, okazało się, że jest ich o 70 za dużo. Okazało się, że wielu rodziców próbowało zapisać dzieci do kilku przedszkoli na raz i wszędzie zostały przyjęte, inni rodzice postanowili natomiast przenieść maluchy do placówek niepublicznych, które dysponują w Gdyni pulą około 600 miejsc.
Wiceprezydent Łowkiel podkreśla, iż nie napływają do niej na razie żadne protesty, dotyczące rekrutacji. Wiadomo jednak, że niezadowoleni mogą być ci rodzice, którzy chcieli posłać swoje 6-letnie dzieci do przedszkola, tymczasem odmówiono im przyjęcia, bo w ich rejonie nauka na tym poziomie odbywa się już w szkołach podstawowych. Zaletą takiego rozwiązania jest jednak dla nich fakt, iż za naukę w szkole nie będą musieli płacić.
Około 60 proc. 6-latków uczyło się będzie w szkołach, dzięki temu zwolniły się miejsca w przedszkolach - cieszy się Ewa Łowkiel. - Co więcej, rodzice wyrazili chęć, aby w kilku szkołach powstały także oddziały dla 5-latków. Dzięki temu do przedszkoli udało się przyjąć wszystkie trzylatki.
- Z roku na rok jest coraz lepiej - dodaje Zygmunt Zmuda - Trzebiatowski, radny miasta. - Interweniowałem w ostatnich latach u władz Gdyni w temacie sposobu rekrutacji do przedszkoli, trzeba jednak przyznać, iż w tym roku przebiegła ona w bardzo sprawny sposób. Nie ma skarg od rodziców, zdecydowana większość dzieci dostała się do placówek, co najważniejsze zaś, będą uczęszczały zazwyczaj blisko miejsca zamieszkania ich rodziców. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że to bardzo ważne, w ubiegłych latach właśnie na tym tle powstawało mnóstwo kontrowersji, gdy rodzic miał przedszkole pod nosem, a musiał wozić dziecko przez pół miasta. Sprawdza się więc polityka władz Gdyni, której realizacji domagałem się, aby stopniowo zwiększać dostępność do przedszkoli. Krótko mówiąc, jest więcej miejsc, a dzięki temu mniej kłopotów. W kilku placówkach powstały nowe sale, przerobiono na nie m.in. pokoje nauczycielskie. W innych, jak na Witominie, czy Pustkach Cisowskich, po prostu dobudowano nowe oddziały przedszkolne. Jestem z tego zadowolony.
Władze Gdyni obawiają się natomiast, aby na okres zbliżających się wakacji rodzice dzieci nie zerwali na czas wyjazdów i urlopów umów z przedszkolami , obowiązujących na ten rok szkolny. Gdyby tak się stało, zmniejszyłyby się wpływy, tymczasem dyrektorzy placówek nie są w stanie zwolnić na dwa miesiące nauczycieli. Zabraniają tego przepisy, kadrze pedagogicznej trzeba dalej płacić.
- Na szczęście na razie niewielu rodziców zrywa tegoroczne umowy - mówi Ewa Łowkiel. - Gdyby jednak proces ten nasilił się, może okazać się, że od przyszłego roku dla pokrycia strat zwiększyć trzeba będzie z 2,4 zł stawkę godzinową dla dzieci przebywających w przedszkolach.
Do gdyńskich przedszkoli publicznych uczęszcza około 5 tys. dzieci.