Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ranczo pod Gdynią czyli konflikt samorządowy w gminie Kosakowo

Dorota Abramowicz
Fot. T.Bołt
Wójt Kosakowa myślał, że wychowa sobie następcę. Doczekał się konkurenta i buntu sołtysów. O konflikcie samorządowym w jednej z najbogatszych gmin w Polsce - pisze Dorota Abramowicz.

Niektórzy w Kosakowie twierdzą, że w ich gminie bywa ciekawiej niż w serialu "Ranczo". Ci, którzy wójtowi sprzyjają, oskarżają opozycję o rozrabiactwo i bezkompromisowe parcie do władzy. Bunt ogarnął już nie tylko większość rady gminnej, ale także ośmiu na dziesięciu sołtysów. Kulminacyjnym jego przejawem było zorganizowanie pierwszych w najnowszej historii "nielegalnych" dożynek.
I wreszcie było wesoło.

- Świetnie się bawiłem - mówi sołtys Pierwoszyna Tadeusz Suzga, artysta malarz, były opozycjonista, który łącznie spędził kilka lat w peerelowskim więzieniu. - Po raz pierwszy były to prawdziwie demokratyczne dożynki, organizowane bez przymusu. Kiedy usłyszałem, że wójt uznał dożynki za "imprezę masową" i nie wyraził na nią zgody, powiedziałem, że ja się nie boję, bo już siedziałem.
Osiem wsi przygotowało dożynkowe wieńce, księża niezrażeni informacją od wójta, iż uczestniczą w uroczystości, na którą nie było zgody władzy, odprawili mszę. Impreza się udała, chociaż strażnicy gminni podczas uroczystości zorganizowanej na prywatnym terenie dokładnie sprawdzali, czy w okolicy samochody są dobrze zaparkowane i szczególnie rygorystycznie traktowali osoby próbujące pić piwo zakupione w sklepie. Posypały się mandaty. Jak zauważył przewodniczący rady gminy Adam Miklaszewicz, w okolicy krążył pracownik podległego wójtowi Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu, nagrywając przebieg uroczystości kamerą.

No i przyjechała telewizja. Dzięki TVN 24 kraj mógł poznać Kosakowo.
- Śmiech był w całej Polsce - komentuje Miklaszewicz.
W ostatni poniedziałek do Kosakowa dotarło pismo Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uchyliło decyzję wójta. Z dożynek spadło odium nielegalności.

To już nie Gdynia?

Część wjeżdżających na teren gminy Kosakowo nawet nie zauważa, że minęli północne rogatki Gdyni.
Bożena Roszak, sołtys Suchego Dworu (deweloperzy reklamują oferowane tam mieszkania jako "domy koło Gdyni"), mówi, że dla części nowych obywateli szokiem jest sam fakt zameldowania się we wsi, z urzędującym sołtysem. Zdarzało się też, że niektórzy z nich - do niedawna gdynianie - pytani o to, na kogo zamierzają głosować, z rozpędu rzucali:
- Tak jak ostatnio, na Szczurka...
A potem się dziwili, że to już inny powiat, pucki.

W latach 90. pojawiła się propozycja, by rzeczywiście przyłączyć Kosakowo do Gdyni. Mieszkańcy jednak powiedzieli stanowczo: nie. Z perspektywy czasu okazało się, że mieli rację. Lepiej być niebiedną gminą, niż przynoszącą dochody całemu miastu dzielnicą. Dziś Kosakowo jest najbogatszą gminą na Pomorzu i jedną z najbogatszych w kraju. Liczba jej mieszkańców od około 2000 w 1990 r. wzrosła do prawie 10 000. Obywateli zamożnych, płacących podatki.

Nie każdy może stać się posiadaczem kosakowskiej ziemi. Jej ceny, tuż przed ostatnim kryzysem, sięgnęły 500 zł za metr kwadratowy. Wzbogacili się więc także miejscowi rolnicy.
- Nawet na wyprowadzce z naszej gminy - opowiada jeden ze starych mieszkańców. - Głośno tu było o pewnym rolniku, który za ziemię wziął 18 milionów złotych i pokupował za to kilka gospodarstw na innym terenie. Nieźle na tym wyszedł.

Jeśli do opowieści o podatkach i wysokich cenach ziemi dodamy informacje o głośnych w całym kraju inwestycjach: budowie potężnych zbiorników gazowych, tzw. kawern, przez PGNiG, propozycji otwarcia terminalu CNG (na gaz sprężony) nad Zatoką Pucką, nie mówiąc już o udziałach gminy w planowanym na 2012 cywilnym porcie lotniczym, to wiadomo już, że władza w Kosakowie to praca przy sporym kawałku tortu. Tort jest z lekka zadłużony (15,6 mln zł, czyli 46 proc. budżetu), ale ze spłatą przy mądrym rządzeniu nie powinno być kłopotu.

Wójt czuje się zdradzony

Obecny wójt Jerzy Włudzik, osiem lat temu startując w wyborach, założył własny komitet wyborczy. Z listy tegoż komitetu wystartował także jego obecny konkurent Adam Miklaszewicz.
Włudzik przeniósł się do Kosakowa z Pucka przed 41 laty. Był agronomem, naczelnikiem gminy.
- Dawał nawet ślub moim rodzicom - wspomina Adam Miklaszewicz. - Bardzo dobrze wspominam naszą początkową współpracę.
Adam, absolwent studiów rolniczych w Olsztynie, początkowo chciał być rolnikiem. Jego ojciec jest właścicielem 400 ha ziemi i żwirowni. Ostatecznie jednak zdecydował się na pracę w samorządzie. Miklaszewicz podkreśla, że pochodzi z rodu starych kosakowian. Wydał nawet własnym sumptem pocztówkę, na której widać przed-wojenną wieś i nieistniejącą już gospodę, prowadzoną przez jego pradziadka Jana Czelińskiego, ówczesnego sołtysa Kosakowa.

Wójt postawił na młodość i obiecał, że wykształci Miklaszewicza na następcę. W wieku 26 lat Miklaszewicz został przewodniczącym rady gminy. Obaj panowie tworzyli więc zgrany duet, dzięki nim udawało się przeprowadzać wiele inicjatyw wpływających korzystnie na rozwój gminy. Dzięki temu bez większych problemów udało im się powtórnie wygrać wybory w 2006 r.
O sukcesach Kosakowa świadczą ciężkie dyplomy zdobiące ściany przed wejściem do gabinetu wójta, informujące o nagrodach: Gmina Fair Play, Złota Setka Samorządów, najlepsza gmina na Pomorzu, laureat konkursu "Teraz Polska" i wiele innych.
- Pracowaliśmy zgodnie tyle czasu. Nie wiem, co się nagle stało - mówi dziś Jerzy Włudzik. I przyznaje, że czuje się zdradzony.

Wszystko zaczęło się ponad rok temu, gdy wójt podjął próby wprowadzenia w życie programu oszczędnościowego. W gminnych wioskach wyłączono część lamp ulicznych.
- Okazało się, że to żadna oszczędność - twierdzi Miklaszewicz. - Koszty wyłączenia i ponownego włączenia lamp były niemalże takie, jak koszty energii.
Prawdziwa burza nadeszła pod koniec ubiegłego roku. Iskrą zapalną okazał się projekt gminnego budżetu na nadchodzący rok 2010. Włudzik wykreślił remonty dróg gminnych, które wykonywano według przyjętego przed laty harmonogramu. Ten krok najbardziej oburzył radnych z tych wiosek, których mieszkańcy mieli jeszcze poczekać na naprawę gminnego traktu.
Rada postawiła się wójtowi. Debatując nad kształtem budżetu, zadecydowała m.in., że likwidacji ma ulec Gminny Ośrodek Kultury i Sportu. Ostateczny tekst uchwały został jednak opracowany przez gminnych urzędników. A ci nie uwzględnili w nim niektórych decyzji radnych.
- Moim zdaniem dokument został sfałszowany - twierdzi Miklaszewicz. Odmówił podpisania uchwały i zgłosił to organom ścigania.

- Zgodnie z opinią prawników była to próba podjęcia uchwały, a nie jej podjęcie - tłumaczy wójt. - A koszty braku budżetu poniosła cała gmina.
W lutym Regionalna Izba Obrachunkowa narzuciła gminie projekt dochodów i wydatków. Jednak ten nie pozwalał na realizację inwestycji. Czas gonił. Groziło utracenie unijnych dotacji. Wiosną podjęto próbę zawarcia kompromisu. Jego efektem były zmiany naniesione do prowizorium narzuconego przez RIO. Wydawało się, że gmina może wreszcie działać. Tymczasem Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że ważny jest budżet... z grudnia ub.r. Trzeba było szybko odtworzyć tamtą uchwałę.


Bunt sołtysów

Przewodniczący rady mówi, że szybko odczuł, na czym polega bycie w opozycji. W jego gabinecie urzędnicy wymienili zamki i radni nie mogli wejść do środka.
- Usłyszałem, że ponoć klucze zostały zgubione - opowiada. - A to była nieprawda. Wójt publicznie zaczął wyzywać mnie od gówniarzy. Podważyłem sens wydania przez panią prowadzącą Gminny Ośrodek Kultury i Sportu 10 tys. zł na koszty reprezentacyjne, twierdząc, że nikt, łącznie ze mną, nie generuje takich kosztów, usłyszałem: "A kim ty jesteś?".
Miklaszewicz wymienia dziesięć punktów zapalnych, które poróżniły go z wójtem. Chce m.in. rozliczenia kosztów budowy kanalizacji. Uważa też, że gmina niewiele zyskuje na budowie kawern, które - bądź co bądź - nie są obojętne dla środowiska.
- Wszyscy myślą, że zbiorniki gazu przyniosą nam kokosy - tłumaczy. - Symulacja wykazała, że gminny zysk nie przekroczy wartości równej jednego procenta uzyskiwanych przez gminę podatków. Pracy też tam nie ma dla mieszkańców. A PGNiG chce powiększyć zbiorniki na następne około 250 milionów metrów sześciennych gazu.

Do opozycji przeciw wójtowi przyłączyło się ośmiu wśród 10 gminnych sołtysów. Mówią, że zdenerwował ich brak demokracji.
- Nie byłoby buntu sołtysów, gdyby nie było dyktatury - wyjaśnia sołtys Maria Zielińska, rządząca od 12 lat Rewą.
Sołtys Dębogórza Józef Melcer stwierdza krótko: - Nie ma między nami współpracy. Trzy lata staraliśmy się zagospodarować teren wokół szkoły, a wójt pojawił się w sierpniu i powiedział, że wszyscy mogą po tym chodzić. Poniszczyli...
Sołectwo Dębogórze wraz ze Stowarzyszeniem Rekonstrukcji Historycznej zamierzało zorganizować przed dwoma tygodniami dla mieszkańców festyn upamiętniający rocznicę bitwy o Kępę Oksywską. Miał być piknik, pokaz sprzętu. Tuż przed imprezą pokaz został odwołany.
- Decyzja zapadła po tym, jak zamiast plakatu sołeckiego pojawił się plakat wójta, który zapraszał na festyn - mówi Zbigniew Okuniewski, współpracujący z organizatorami ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej. - Rekonstruktorzy uznali to za niepotrzebne włączanie stowarzyszenia w kampanię przedwyborczą wójta.

Sołtysi twierdzą, że za bunt musieli zapłacić.
- Wójt przekazywał pieniądze na potrzeby sołectw po uważaniu - mówi Bożena Roszak, sołtys Suchego Dworu i zarazem radna gminna. - Kiedy zaczęliśmy głosować inaczej, z wcześniejszych ponad 11 tys. złotych przekazywanych z gminy na Suchy Dwór nagle zrobiło się 8 tysięcy.
- Nam zabrali dwa tysiące - dodaje Maria Zielińska. - Ludzie bardzo źle to odebrali.
Sołtysowe są jednak dobrej myśli. Od przyszłego roku zmieniają się przepisy i sołectwa dostaną o wiele większe pieniądze. Niezależnie od sympatii lub antypatii wójta.

Głupi temat

Adam Miklaszewicz nie ukrywa: chce ubiegać się w listopadzie o stanowisko wójta gminy Kosakowo. Ma już dosyć pracy w radzie.
- Latem nawet chciałem iść na kompromis - twierdzi. - Nie mogę przekreślać tego, co razem z wójtem Włudzikiem zrobiliśmy. Zaproponowałem mu, że jeśli wygram w wyborach, zaoferuję mu stanowisko swojego zastępcy. Odmówił.

A potem przyszła sprawa dożynek. Wójt postanowił, że zamiast organizowania gminnej imprezy, zabierze rolników na dożynki na Litwie, do partnerskiej gminy Dukszty. Zaoszczędzone pieniądze postanowiono przekazać Bogatyni, która ucierpiała w wyniku sierpniowej powodzi. Radni nic przeciw wpłacie na rzecz powodzian nie mieli, ale z dożynek nie chcieli zrezygnować. Nie było zgody na imprezę na gruncie gminnym? Znaleźli prywatny teren. Poszukali sponsorów. Wójt nie zgodził się na sprzedaż piwa? Piwa nie było. Co więcej, podczas prywatnej imprezy zebrali dla Bogatyni jeszcze dwa tysiące złotych.

- Bardzo niska kwota - ocenia Jerzy Włudzik. - My przekazaliśmy więcej.
I radzi dziennikarzom, by sprawdzili dokładnie, kto i w jakim celu sponsorował dożynki radnych.
Pytany o konflikt z radą wójt mówi: - Głupi temat. Blokowanie budżetu przyniosło więcej szkody niż pożytku. Staram się, niezależnie od kalumni i kłamstw, jakimi jestem obrzucany, pracować tak jak dawniej. Krytykuje się, jątrzy, niepotrzebne są nam te kłótnie. To przez nie najbardziej ucierpią interesy gminy.

Zgadza się z nim część starych mieszkańców.
- Ludzie mają dosyć awantur - rzuca krótko siwowłosy mężczyzna. - Wójt musi pracować, a nie walczyć ze wszystkimi.
Michał Szroeder pięć lat mieszka w gminie Mosty. Założył portal społecznościowy ekosakowo.pl. Postanowił także kandydować na wójta Kosakowa. Twierdzi, że sytuacja staje się ciekawa.
- Kampania robi się coraz bardziej hakowa - mówi. - A społeczeństwo tego nie lubi, co widać zresztą po stosunku do tego, co dzieje się w Warszawie.
Nawet jeśli - tak jak przy okazji nielegalnych dożynek - robi się wesoło.

współpraca Roman Kościelniak

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto