MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Puchar Polski: Arka Gdynia poległa w Kielcach, ale wciąż jest w walce o finał [ZDJĘCIA]

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Piłkarze gdyńskiej Arki przegrali pierwszy mecz półfinałowy Pucharu Polski. W Kielcach musieli uznać wyższość Korony (1:2). Do rewanżu dojdzie 17 kwietnia w Gdyni.

Zgodnie z przewidywaniami, w obliczu sobotniego, prestiżowego pojedynku derbowego z Lechią Gdańsk, trener gdynian Leszek Ojrzyński dokonał w porównaniu do wygranego starcia z Legią Warszawa dość znaczących roszad w składzie. Szkoleniowiec żółto-niebieskich nie wystawił w pierwszej jedenastce Pavelsa Steinborsa, Adama Marciniaka, Michała Nalepy, Grzegorza Piesio i Rafała Siemaszki. Sztab szkoleniowy Korony spodziewał się, że Arka będzie w Kielcach głównie się broniła.

-Oczekujemy defensywnego stylu rywala - powiedział krótko przed meczem trener Korony Gino Lettieri.

Takie prognozy jednak się nie sprawdziły, bo spotkanie lepiej rozpoczęło się dla Arki. Już w pierwszej minucie półfinału po dośrodkowaniu Krzysztofa Janusa głową w dogodnej sytuacji uderzał Mateusz Szwoch. Jego strzał poszybował jednak nad poprzeczką. W 15 minucie gry Korona niestety objęła prowadzenie. Po wrzutce z rzutu rożnego w pole karne Nika Kaczarawa, dobijając strzał Łukasza Kosakiewicza, przepchnął w polu karnym Michała Marcjanika i z bliska skierował piłkę do siatki.

Arka nie była w stanie odpowiedzieć na to trafienie w pierwszej połowie, więc kibice liczyli, że gdynianie zagrają żwawiej w drugiej odsłonie gry. Niestety nic takiego się nie stało. Gdynanie nie rzucili się do odrabiania strat. To gospodarze, a konkretnie Jacek Kiełb, mieli okazje do zdobycia kolejnych bramek. Niestety dla Arki, czarny scenariusz dla żółto-niebieskich sprawdził się w 68 minucie meczu, kiedy to po rykoszecie Kaczarawa drugi już raz w tym spotkaniu skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Pilarza. W tej sytuacji sędzia Piotr Lasyk zdecydował się na konsultację ze swoimi asystentami, mającymi podgląd na powtórki całej akcji. Okazało się niestety, że Marcin Warcholak znajdował się bliżej bramki Pilarza, niż Kaczarawa i bramka została słusznie uznana.

Kiedy wydawało się, że sytuacja Arki przed rewanżem jest już bardzo trudna, rezerwowy Luka Zarandia wykorzystał w 81 min. fatalny błąd Radka Dejmka i pomknął sam na sam na pojedynek ze Zlatanem Alomerovicem. Gruzin uderzył na tyle mocno, że piłka po rękach Serba wylądowała w siatce Korony. Przywróciło to nadzieje Arki na korzystne rozstrzygnięcie półfinałowego dwumeczu. Rewanż odbędzie się 17 kwietnia na stadionie miejskim w Gdyni. Zważywszy na fakt, że Arka od sześciu spotkań ligowych nie traci u siebie bramek, wystarczy utrzymać tą tendencję i tylko raz trafić do siatki Korony, aby upragniony awans do finału Pucharu Polski na PGE Stadionie Narodowym w Gdyni stał się faktem. Jak mówił przed meczem Mateusz Szwoch, pomocnik Arki, jest to marzenie wszystkich piłkarzy żółto-niebieskich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Papszun ponownie trenerem Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto