- Takie obowiązki strażnicy miejscy powinni wykonywać w ramach etatowego wynagrodzenia - mówi radny Ireneusz Bekisz z PO.
Strażnikom przyznano dodatkowe uposażenie w zamian za to, że patrolując ulice miasta wkładają do specjalnych dystrybutorów w dzielnicach Gdyni torebki służące do zbierania psich odchodów.
Według Ireneusza Bekisza, jest co najmniej dziwne, iż władze Gdyni zdecydowały się na taki krok. Przedstawiciele opozycji w gdyńskiej Radzie Miasta podkreślają, że strażnicy i tak mają obowiązek pojawiać się na patrolach we wszystkich dzielnicach, m.in. po to, aby kontrolować, czy właściciele psów sprzątają po swoich pupilach, a łamiących przepisy karać mandatami. I tak patrolują więc okolice dystrybutorów. Co więcej, wzywani są do ościennych dzielnic Gdyni na interwencje. Dlatego właśnie opozycja zażądała od gdyńskich włodarzy wyjaśnień w tej sprawie.
Straż Miejska jest niepotrzebna? Mieszkańcy są podzieleni i narzekają na strażników
Jerzy Zając, dyrektor Urzędu Miasta Gdyni, który nadzoruje pracę Straży Miejskiej, w fakcie przyznania mundurowym dodatków nie widzi jednak nic dziwnego. Według niego, pretensje opozycyjnych radnych są niepoważne.
- Straż Miejska w Gdyni nie ma w swoim statucie wpisanego obowiązku uzupełniania torebek w dystrybutorach - mówi Jerzy Zając. - Funkcjonariusze wykonują to zadanie w ramach dodatkowej pracy. Dlatego należą im się za to pieniądze. Dodatki, które im przyznaliśmy, nie są wysokie, wynoszą po 100, 150 zł miesięcznie. Według mnie, nie ma o co w tej sprawie kruszyć kopii.
Zając dodaje, że od czasu, kiedy strażnicy przejęli od prywatnej firmy obowiązek uzupełniania torebek w dystrybutorach, cały system działa lepiej. Wcześniej do urzędu napływały skargi. Właściciele psów informowali, iż w dystrybutorach często nie ma torebek.
- Teraz skarg już nie ma, sytuacja się poprawiła, a żadnych pieniędzy nie straciliśmy - mówi Zając. - Gdyby nie strażnicy, i tak musielibyśmy płacić prywatnej firmie za uzupełnianie dystrybutorów.
Gdynia walczy ze śmieciami. Nielegalne wysypiska tropią ekologiczne patrole Straży Miejskiej
Opozycyjni radni Gdyni kilka razy w tym roku podważali już jako niezasadne wydatki z budżetu miasta. Protestowali m.in., kiedy gdyńscy włodarze zdecydowali się przeznaczyć dotację 1,2 mln zł na zakup w hali sportowo-widowiskowej innowacyjnego systemu rolet i kotar scenicznych, pozwalającego na odgradzanie trybun podczas koncertów, targów, zlotów podróżników. Mimo to inwestycja została już praktycznie zrealizowana.
Radnemu Prawa i Sprawiedliwości Marcinowi Horale nie podobało się także, iż miasto łoży milion złotych rocznie na kształcenie zaledwie jedenastu słuchaczy w Gdyńskiej Szkole Filmowej.
- Priorytetem samorządu nie jest wychowywanie reżyserów, lecz łatanie dziurawych dróg - mówił w czerwcu Marcin Horała.
Jerzy Zając tłumaczył jednak wtedy, iż koszt wyedukowania ucznia w GSF (ok. 80 tys. zł rocznie) jest i tak niższy od kwot wydawanych na identyczny cel w innych tego typu placówkach w Polsce.
Razem posprzątajmy Trójmiasto!
Radni nie pozostawili także suchej nitki na gdyńskich włodarzach za realizowany właśnie kosztem 6 mln zł projekt Infoboksu.
W gmachu, budowanym przy skrzyżowaniu ul. Świętojańskiej, 10 Lutego i skweru Kościuszki, od przyszłego roku prezentowane będą zmiany w przestrzeni miejskiej Gdyni.
Opozycja uważa jednak, że pieniądze te należałoby przeznaczyć na inwestycje bardziej pożyteczne dla mieszkańców.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?