Notki "(...) byłem współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa (...)" które pojawiły się przy ich nazwiskach na stronach Państwowej Komisji Wyborczej, wzbudziły niemałe zamieszanie. Zwłaszcza że wśród nich znalazł się m.in. urzędujący i starający się o reelekcję burmistrz Debrzna. Jak znalazł się na niechlubnej liście?
- W latach 1986-88 moja mama przebywała w Stanach Zjednoczonych, gdzie uległa ciężkiemu wypadkowi na autostradzie w pobliżu Nowego Jorku - opowiada Mirosław Burak. - Z tego powodu postanowiłem ją odwiedzić i złożyłem wniosek o paszport do USA. Podczas rozmowy w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Słupsku otrzymałem informację, że otrzymam zgodę pod warunkiem pewnej współpracy podczas pobytu w USA. Zależało mi na tym wyjeździe, więc wstępnie wyraziłem zgodę. Nigdy jednak nie poznałem szczegółów, na czym owa współpraca miałaby polegać. Złożyłem następnie wniosek w konsulacie amerykańskim w Poznaniu o wydanie wizy wyjazdowej. Po pewnym czasie otrzymałem odpowiedź - negatywną. Uzasadniano, że moja mama jest pod bardzo dobrą opieką medyczną i moja obecność niczego nie zmieni. Do wyjazdu więc nie doszło.
Jak twierdzi Mirosław Burak, nie doszło też do współpracy ze służbami bezpieczeństwa.
- Nikt się już do mnie nie zgłosił. Ta niby, współpraca została zakończona jeszcze zanim się zaczęła. Dowodem na to może być fakt, że moja teczka w IPN jest... pusta. Sprawdziłem to jakieś trzy lata temu, kiedy, podobnie jak wiele innych osób, wysłałem zapytanie do IPN, czy figuruję na liście współpracowników. Poza moim imieniem i nazwiskiem moja teczka nie zawierała nic więcej. Nie zostałem Bondem, ani agentem 007, jak kto woli, i bynajmniej nie jest mi z tego powodu żal. Żałuję za to, że nie złożyłem wniosku do sądu o wykreślenie mnie z listy IPN ze względu na uzasadnione podstawy, a takie zapytanie otrzymałem. Wtedy jednak nie było to dla mnie istotne. Teraz podobny wpis może być powodem rozmaitych spekulacji i być wykorzystywany w grze wyborczej. Nie sądzę, żeby wpłynęło to na wynik wyborów. Ktoś, kto mnie zna, nie zmieni zdania na podstawie jednego zdania, a jeśli ktoś był przeciw, zawsze znajdzie powód. Ale to jedno zdanie w oświadczeniu lustracyjnym zamyka temat i może być mylące. Brakuje tam formy wyjaśniającej. Gdybym sam nie sprawdził tego w IPN, napisałbym pewnie, że z nikim nie współpracowałem. Wtedy z kolei można byłoby mnie posądzić o kłamstwo lustracyjne.
Na liście współpracowników jest także dwójka kandydatów do Rady Miejskiej w Człuchowie i jedne w Czarnem.
- Każdy był kiedyś na jakimś życiowym zakręcie. Nie miałem innego wyjścia, jak listę podpisać. Nie jestem z tego dumny, ale co najważniejsze wiem też, że nikt przeze mnie nie ucierpiał - mówi jeden z kandydatów.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?