Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polana Bernadowska w Gdyni. Drzewa masowo masowo usychają. Czy to sprawka wandali?

Szymon Szadurski
Polana Bernadowska. Drzewa masowo usychają. (zdjęcie ilustracyjne)
Polana Bernadowska. Drzewa masowo usychają. (zdjęcie ilustracyjne) sxc.hu
Kilkadziesiąt dorodnych, zdrowych dotąd buków, usycha na oczach mieszkańców Małego Kacka na Polanie Bernadowskiej w Gdyni. Rośliny padły prawdopodobnie ofiarą wandala.

To kolejny bulwersujący przypadek niszczenia przyrody w jednym z najbardziej urokliwych zakątków Gdyni, tuż koło Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Po sygnałach, które otrzymał Wydział Środowiska Urzędu Miasta Gdyni, na miejsce wybrali się specjaliści.

- Drzewa rzeczywiście usychają. Wszczęte zostanie postępowanie w sprawie zniszczenia zieleni - zapowiada Bartosz Frankowski, naczelnik tego wydziału.

Mieszkańcy spacerujący na co dzień z psami w okolicach Polany Bernadowskiej nie mogą uwierzyć, jak szybko dorodne buki zaczęły marnieć.

- Jeszcze niedawno były to piękne drzewa, teraz przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy - mówi Janusz Brodzikowski z Małego Kacka. - To nie może być przypadek, ktoś te buki truje. Większość z nich rośnie w pobliżu drogi, stanowią więc obecnie poważne zagrożenie dla spacerowiczów i rowerzystów. Jeśli uschnięta gałąź spadnie, a akurat ktoś będzie przechodził, może to się skończyć nawet śmiercią człowieka.

Inny z mieszkańców Małego Kacka, pragnący zachować anonimowość, twierdzi, iż widział podczas spaceru mężczyznę podlewającego buki jakąś substancją. - Unosił się zapach podobny do benzyny - mówi mężczyzna. - Zapytałem się tej osoby, dlaczego truje drzewa. W odpowiedzi usłyszałem, że to nie moja sprawa. Mężczyzna ten był agresywnie nastawiony, niewiele brakowało, aby wywiązała się bójka. Nie miałem niestety możliwości wezwania policji, bo na spacer nie noszę telefonu komórkowego, aby nikt mi nie przeszkadzał.

Bartosz Frankowski zapewnia, że urzędnicy postarają się zweryfikować tego typu doniesienia. Ustalenie sprawcy może jednak okazać się trudne.

- Najlepiej byłoby, gdyby zgłosiła się do nas osoba, która widziała tego mężczyznę i jest w stanie go rozpoznać - podkreśla Bartosz Frankowski.

Jeśli truciciel przyrody zostanie ustalony, grożą mu poważne konsekwencje finansowe.
- Trudno dziś mówić o dokładnej kwocie, myślę jednak, że liczona może być w setkach tysięcy, bądź nawet milionach złotych - mówi Bartosz Frankowski.

Mieszkańcy Małego Kacka na degradowanie przyrody na Polance Bernadowskiej patrzą z coraz większą złością, bowiem jest to kolejny, podobny przypadek.

W 2008 r. pisaliśmy, iż pokaźny fragment prywatnych gruntów w tym rejonie został nielegalnie zasypany ziemią. Właściciel terenu dostał pozwolenie na budowę niewielkiego zbiornika retencyjnego, aby odprowadzić wody opadowe, postanowił jednak zafundować sobie kilka razy większy staw rekreacyjny. Zdaniem miejskiego geologa działania te zagrażały sąsiedniemu rezerwatowi przyrody "Łęg nad Sweliną", w tym źródłom potoku. Urzędnicy na mężczyznę nałożyli kary finansowe, ale wszystkie zapłacił i dalej robił swoje. Wobec tego sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy jednak już po ośmiu dniach odmówili wszczęcia postępowania.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto