- Sklep otwarty do 28 stycznia. Co potem? Nie wiem, przyjdzie jakaś sieciówka. A ja? Ja będę szukać nowej pracy.
- Reklama agencji nieruchomości na banerze wiszącym w pustej wystawie opuszczonego sklepu "Na biuro lub bank!".
Wszyscy handlujący, jednym głosem:
- Centra Handlowe! To przez nie nikt nie przychodzi. Sklepy sieciowe - tylko je stać na czynsze!
Konkluzje raczej przygnębiające. Może więc warto spojrzeć wstecz... Na forum intenetowym "Gdynia smaczna" znajdujemy takie oto wspomnienia.
"Pierwsze niedzielne obiady z rodzicami, pierwsze kulinarne uniesienia, pierwszy kontakt z elegancką restauracją PRL-u. Restauracja Polonia, bo o niej mowa, uwieczniona na filmowej taśmie z półwieczną tradycją trwania w tych samych ścianach. Te same, wielkie ciężkie drzwi wejściowe, ten sam mały hol, w którym spędzało się i kilkadziesiąt minut w oczekiwaniu na wolny stolik... Szatnia, gdzie w czasach kryzysu zawsze można było dostać spod lady caro i carmeny. Sala taka sama, jak 50 i 30 lat temu, stoliki w tych samych szeregach".
No tak, dziś kultowe miejsce, ale przecież ktoś kiedyś zakładał tę restaurację, ktoś kiedyś zaczynał. Pewnie miał obawy, czy da radę...
- Trzeba wiedzieć, czego się chce - mówi twardo jeden z restauratorów, który ostatnio założył swój biznes tuż przy Świętojańskiej. - Jak coś nie idzie, nie panikować. Jak spękasz, masz po temacie. Wiadomo, knajpa musi być w tym samym miejscu przez długi czas - trzeba klientów przyzwyczaić do siebie. No i trzeba przetrwać początek. Trwać w tym, co się założyło.
Młody restaurator jeszcze się nie odkuł, ciągle jest na minusie. Ale wierzy, że już niedługo wyjdzie na swoje.
Tak jak panowie w elektrycznym, którzy zgodnie przyznają, że "na życie starcza". Albo dziewczyna, która zostanie zwolniona z powodu likwidacji sklepu przy Świętojańskiej, mówi "na pewno coś znajdę".
Pewnie, że znajdzie. Pewnie, że się uda.
2002
Cafe Monika... Dużo by opowiadać. Choćby o nazwie - Monika to imię babci obecnego właściciela, pierwszej właścicielki kamienicy, która ją zbudowała przed wojną. Kiedyś kawiarnia funkcjonowała w połączeniu z pobliskim kinem. - Przed seansem, po seansie, trzymając się za rączkę pod stolikiem - wspomina dobre czasy właściciel.
2010
Właściciel Moniki ten sam, klientela inna - jakby bardziej przypadkowa, coraz mniej stałych bywalców. Ciągle na zapleczu funkcjonuje - to rzadkość w tej części miasta - zakład produkcyjny. Wypieki w Monice są robione na miejscu.
A widok z okien kawiarni niezmiennie robi wrażenie.
2002
Buty, odzież... Normalka w centrum miasta.
2010
Tania odzież. Przy głównej, reprezentacyjnej ulicy? Nie należy się dziwić. Minęły czasy, kiedy ubieranie się w lumpeksie było obciachem.
Na chodniku słychać z megafonu bazarkowy tekst: "Centrum wyprzedaży zaprasza tylko dzisiaj, wszystko w niskich cenach. Zapraszamy (szum, stuk, stuk) Centrum wyprzedaży zaprasza..." I tak w kółko.
2002
To jeszcze były czasy kina Warszawa, jedynego w Gdyni wyświetlającego gorące nowości. Kolejki, które ustawiały się do kasy z biletami, ciągnęły się do skrzyżowania z Armii Krajowej (dawniej 22 Lipca). Na suficie sali kinowej ktoś umieścił czerwoną mozaikę (?), niektórym kojarzącą się z klockami Lego.
Kino Warszawa to przedwojenna Gwiazda. Sufit ówczesnej sali kinowej, jednej z największych na Wybrzeżu, zdobiła... gwiazda.
2010
Gdy zamknięto kino, opuszczone przez nie miejsce próbowano przekształcić w pasaż handlowy. W podziemiu małe sklepiki, na piętrze sklep spożywczy. Ale nie wyszło. Pasaż w suterenie wielu traktowało głównie jako skrót do ulicy Abrahama. Sklep spożywczy zmieniał właściciela, ale nie pomogło to w przyciągnięciu klientów.
2002
Pizza Hut zastąpiła biura Orbisu. Duże i bardzo przestronne, z wejściem na prawo i lewo.
W 2002 r., przy wyznaczonych stolikach pizzerii, jeszcze można było palić. Wspominając dawny, pobliski sklep z cukierkami.
2010
Pizza Hut - tyle że po przebudowie. Nic dodać, nic ująć. Najwyżej przekąsić. I nie palić.
2002
Sklep z akcesoriami eletronicznymi - w tym miejscu od 1990 r. Było tak, że wystaczyło mieć dobry lokal i trochę grosza... i już można było robić biznes. Klienci przyjeżdżali po kabelki i inne ustrojstwa z całego województwa.
2010
Teraz już nie tak dobrze. Choć na przyzwoite życie starcza. - Gdyby nie to, że lokal na własność... czynsz by nas zjadł, nie dalibyśmy rady, jak wiele małych biznesów wokół - przyznaje właściciel. I daje receptę na przetrwanie w trudnych czasach. - Trzeba mieć coś więcej niż pieniądz, pomysł i towar na półkach. Konieczny jest duży, zamożny partner. Na witrynie duże logo Polsatu. Ale ustrojstwa, jak mówi, i tak będzie sprzedawał.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?