Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po kinie Warszawa zostało wspomnienie

Tomasz Słomczyński, Aleksandra Dylejko
Z zasłyszanych na Świętojańskiej historii: - W podwórku fryzjer musiał zwijać interes. Kilka lat tu był, w końcu nie dał rady. Teraz też jest fryzjer, ale taki, który ma trzy punkty, nie jeden. - Lokal obok stoi pusty od pół roku. Bo duży jest. Nie ma chętnych za tę cenę. Obok lokal po złotniku stał jeden dzień. Już się tam komórki wprowadzają. Dlaczego tak szybko zszedł? Bo mały jest.

- Sklep otwarty do 28 stycznia. Co potem? Nie wiem, przyjdzie jakaś sieciówka. A ja? Ja będę szukać nowej pracy.
- Reklama agencji nieruchomości na banerze wiszącym w pustej wystawie opuszczonego sklepu "Na biuro lub bank!".
Wszyscy handlujący, jednym głosem:

- Centra Handlowe! To przez nie nikt nie przychodzi. Sklepy sieciowe - tylko je stać na czynsze!
Konkluzje raczej przygnębiające. Może więc warto spojrzeć wstecz... Na forum intenetowym "Gdynia smaczna" znajdujemy takie oto wspomnienia.
"Pierwsze niedzielne obiady z rodzicami, pierwsze kulinarne uniesienia, pierwszy kontakt z elegancką restauracją PRL-u. Restauracja Polonia, bo o niej mowa, uwieczniona na filmowej taśmie z półwieczną tradycją trwania w tych samych ścianach. Te same, wielkie ciężkie drzwi wejściowe, ten sam mały hol, w którym spędzało się i kilkadziesiąt minut w oczekiwaniu na wolny stolik... Szatnia, gdzie w czasach kryzysu zawsze można było dostać spod lady caro i carmeny. Sala taka sama, jak 50 i 30 lat temu, stoliki w tych samych szeregach".

No tak, dziś kultowe miejsce, ale przecież ktoś kiedyś zakładał tę restaurację, ktoś kiedyś zaczynał. Pewnie miał obawy, czy da radę...
- Trzeba wiedzieć, czego się chce - mówi twardo jeden z restauratorów, który ostatnio założył swój biznes tuż przy Świętojańskiej. - Jak coś nie idzie, nie panikować. Jak spękasz, masz po temacie. Wiadomo, knajpa musi być w tym samym miejscu przez długi czas - trzeba klientów przyzwyczaić do siebie. No i trzeba przetrwać początek. Trwać w tym, co się założyło.

Młody restaurator jeszcze się nie odkuł, ciągle jest na minusie. Ale wierzy, że już niedługo wyjdzie na swoje.
Tak jak panowie w elektrycznym, którzy zgodnie przyznają, że "na życie starcza". Albo dziewczyna, która zostanie zwolniona z powodu likwidacji sklepu przy Świętojańskiej, mówi "na pewno coś znajdę".
Pewnie, że znajdzie. Pewnie, że się uda.

2002
Cafe Monika... Dużo by opowiadać. Choćby o nazwie - Monika to imię babci obecnego właściciela, pierwszej właścicielki kamienicy, która ją zbudowała przed wojną. Kiedyś kawiarnia funkcjonowała w połączeniu z pobliskim kinem. - Przed seansem, po seansie, trzymając się za rączkę pod stolikiem - wspomina dobre czasy właściciel.

2010

Właściciel Moniki ten sam, klientela inna - jakby bardziej przypadkowa, coraz mniej stałych bywalców. Ciągle na zapleczu funkcjonuje - to rzadkość w tej części miasta - zakład produkcyjny. Wypieki w Monice są robione na miejscu.
A widok z okien kawiarni niezmiennie robi wrażenie.

2002

Buty, odzież... Normalka w centrum miasta.

2010
Tania odzież. Przy głównej, reprezentacyjnej ulicy? Nie należy się dziwić. Minęły czasy, kiedy ubieranie się w lumpeksie było obciachem.
Na chodniku słychać z megafonu bazarkowy tekst: "Centrum wyprzedaży zaprasza tylko dzisiaj, wszystko w niskich cenach. Zapraszamy (szum, stuk, stuk) Centrum wyprzedaży zaprasza..." I tak w kółko.

2002
To jeszcze były czasy kina Warszawa, jedynego w Gdyni wyświetlającego gorące nowości. Kolejki, które ustawiały się do kasy z biletami, ciągnęły się do skrzyżowania z Armii Krajowej (dawniej 22 Lipca). Na suficie sali kinowej ktoś umieścił czerwoną mozaikę (?), niektórym kojarzącą się z klockami Lego.
Kino Warszawa to przedwojenna Gwiazda. Sufit ówczesnej sali kinowej, jednej z największych na Wybrzeżu, zdobiła... gwiazda.

2010
Gdy zamknięto kino, opuszczone przez nie miejsce próbowano przekształcić w pasaż handlowy. W podziemiu małe sklepiki, na piętrze sklep spożywczy. Ale nie wyszło. Pasaż w suterenie wielu traktowało głównie jako skrót do ulicy Abrahama. Sklep spożywczy zmieniał właściciela, ale nie pomogło to w przyciągnięciu klientów.


2002

Pizza Hut zastąpiła biura Orbisu. Duże i bardzo przestronne, z wejściem na prawo i lewo.
W 2002 r., przy wyznaczonych stolikach pizzerii, jeszcze można było palić. Wspominając dawny, pobliski sklep z cukierkami.

2010
Pizza Hut - tyle że po przebudowie. Nic dodać, nic ująć. Najwyżej przekąsić. I nie palić.

2002

Sklep z akcesoriami eletronicznymi - w tym miejscu od 1990 r. Było tak, że wystaczyło mieć dobry lokal i trochę grosza... i już można było robić biznes. Klienci przyjeżdżali po kabelki i inne ustrojstwa z całego województwa.

2010

Teraz już nie tak dobrze. Choć na przyzwoite życie starcza. - Gdyby nie to, że lokal na własność... czynsz by nas zjadł, nie dalibyśmy rady, jak wiele małych biznesów wokół - przyznaje właściciel. I daje receptę na przetrwanie w trudnych czasach. - Trzeba mieć coś więcej niż pieniądz, pomysł i towar na półkach. Konieczny jest duży, zamożny partner. Na witrynie duże logo Polsatu. Ale ustrojstwa, jak mówi, i tak będzie sprzedawał.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto