Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKO Ekstraklasa. Czy koronawirus zmieni myślenie o zarządzaniu budżetami klubów? Kluby liczą pieniądze i chcą obniżać kontrakty piłkarzom

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Lechia Gdańsk i Arka Gdynia mają duże problemy z płynnością finansową. Pandemia koronawirusa te kłopoty może tylko pogłębić.
Lechia Gdańsk i Arka Gdynia mają duże problemy z płynnością finansową. Pandemia koronawirusa te kłopoty może tylko pogłębić. Przemysław Świderski
Zarządzający klubami PKO Ekstraklasy widzą wielkie zagrożenie w postaci przestoju spowodowanego zawieszeniem rozgrywek w ich najciekawszym momencie. Brak wpływów z praw telewizyjnych i od sponsorów stawia polskie kluby w kiepskiej sytuacji finansowej. Postanowiły więc uchwałą nakazać obniżki pensji piłkarzy. Zawodnicy nie chcą takich rozwiązań, skoro nie zasiedli do jednego stołu. Na taki przymus nie godzi się także Polski Związek Piłki Nożnej.

Koronawirus sieje w polskiej ekstraklasie popłoch. Skoszarowani w domach piłkarze trenują indywidualnie, według zaleceń trenerów. Kibice nie mogą oglądać piłki na żywo w telewizji, która wydaje setki milionów złotych, aby im tę rozrywkę dostarczać. Według informacji „Przeglądu Sportowego” do klubów nie trafiła ostatnia transza z Canal+ i TVP, a to podobno prawie 100 mln złotych. Pandemia groźnej choroby ucięła rozgrywki w najciekawszym momencie, tuż przed decydującymi rozstrzygnięciami. Na razie do 27 kwietnia, chociaż możliwe jest też zakończenie sezonu, na co zdecydowali się już m.in. w siatkówce, koszykówce, hokeju czy piłce ręcznej.

I bez tych kłopotów w Lechii Gdańsk, czy Arce Gdynia nie było ostatnio różowo. Biało-zieloni permanentnie zalegają z czasowym wypłacaniem pensji piłkarzom. Z tego powodu, izba ds. rozwiązywania sporów sportowych przy PZPN-ie, z winy Lechii, rozwiązała kontrakty Rafała Wolskiego, a ostatnio także Sławomira Peszki. W klubowej kasie Arki jest natomiast zupełnie pusto. Kibice są w konflikcie z większościowym udziałowcem sportowej spółki, Dominikiem Midakiem, który – na razie – bezskutecznie próbuje sprzedać akcje. Zainteresowanych jednak jak na lekarstwo.

Rada nadzorcza Ekstraklasy S.A. wpadła więc na rozwiązanie, aby uchwałą obciąć wynagrodzenia piłkarzy nawet o połowę. Dlaczego piłkarzy? Polskie kluby nie potrafią bowiem tak zbilansować swoich budżetów, aby kontrakty zawodników nie stanowiły zdecydowanej większości planowanych wydatków. W przypadku naszej ekstraklasy to nawet 74 procent! Takie wyniki w styczniu 2020 roku przedstawiła w raporcie UEFA, a ujęła w nim dane za rok finansowy 2018.

Piłkarze w ekstraklasie mają więc w tym trudnym czasie zarabiać nawet o połowę mniej, ale nie mniej niż 10 tys. złotych brutto. W przypadku I ligi ta ustalona wartość to 4 tys. złotych brutto.

- Sytuacja jest nadzwyczajna i ludzie myślą niestandardowo. Dziwi mnie fakt, że na takim spotkaniu nie ma przedstawiciela Polskiego Związku Piłkarzy. Jestem teraz trenerem, a piłkarzem byłem niedawno. Dziwi mnie bardzo, że na spotkaniu, w których mówi się o najważniejszej części tego biznesu, czyli piłkarzach, nie ma tych piłkarzy. Bo to nie trenerzy, dziennikarze, prezesi, a właśnie piłkarze są najważniejsi w tym widowisku. Ludzie przychodzą na stadiony dla piłkarzy. Wiem, że związek broniący interesów piłkarzy zaczyna się rozwijać i działa w nim Ebi Smolarek. O piłkarzach trzeba rozmawiać bezpośrednio z nimi, w ich obecności – nie ukrywa wzburzenia Łukasz Surma, rekordzista polskiej ekstraklasy, w której zagrał łącznie 559 meczów.

Polski Związek Piłkarzy nie czekał i w komunikacie odniósł się do informacji, które obiegły media w piątek, 27 marca.

Na stronie PZP czytamy: „O ile zaproponowane przez PZPN założenia programu pomocowego związane z przeznaczeniem znacznej puli zaoszczędzonych środków na ratowanie finansów klubów piłkarskich ocenić należy pozytywnie, o tyle kolejne pomysły (komunikaty zamieszczone na stronach www: ekstraklasa.org oraz 1liga.org) zmierzające do istotnego ograniczenia praw zawodników, zasługują na uzasadnioną krytykę. Nie może być tak, że ogranicza się prawa piłkarzy jednostronnie, bez wysłuchania propozycji środowiska zawodników. Powstałe w ten sposób rozwiązania przedstawione przez PZPN, Ekstraklasę i Pierwszą Ligę Piłkarską są niestety skazane na porażkę. Niewiele jednak trzeba, żeby tę sytuację naprawić. Polski Związek Piłkarzy kolejny raz domaga się wspólnego dialogu z udziałem przedstawicieli zawodników, klubów oraz PZPN”.

- Nie może być tak, że ogranicza się prawa piłkarzy jednostronnie, bez wysłuchania propozycji środowiska zawodników - argumentuje Polski Związek Piłkarzy.

Głos w sprawie szybko zajął Zbigniew Boniek, szef Polskiego Związku Piłki Nożnej.

- Decyzja rady nadzorczej Ekstraklasy SA została przyjęta przy jednym głosie przeciwnym – przedstawiciela PZPN-u. Kluby nie mogą myśleć, że z piłkarzami będą rozmawiały z pozycji siły. Uchwała nie ma żadnego umocowania prawnego. Szacunek pracownika w każdej firmie zdobywa się uczciwym, solidnym, sumiennym zarządzaniem, regularnymi wypłatami. Wtedy można wymagać – wyjaśnia Boniek, który udzielił tej wypowiedzi „Przeglądowi Sportowemu”.

Sumiennie do tematu podchodzą w Śląsku Wrocław i Wiśle Kraków, gdzie jeszcze przed decyzją Ekstraklasy S.A. piłkarze dogadali się z prezesami w sprawie obniżenia pensji. W poniedziałek, 30 marca Lechia Gdańsk poinformowała, że trzyosobowy zarząd klubu obniżył sobie wypłaty do połowy (na razie do czerwca), a niedługo ma zasiąść do rozmów z zawodnikami.

CZYTAJ TAKŻE: Top 50 najbardziej znanych sportowców, którzy wywodzą się z Pomorza, a usłyszał o nich świat

- Moim zdaniem zarobki części piłkarzy w ekstraklasie nie są adekwatne do tego, co dają na boisku – szczerze mówi Andrzej Bledzewski, były bramkarz Arki Gdynia, czy Bałtyku Gdynia. - Wiemy, że w europejskim ujęciu sportowo wygląda to słabo. Wiele można by o tym rozmawiać. Ekstraklasa w Polsce jest najwyżej piłkarsko i tam są najlepsi, to trzeba przyznać. W tym momencie rozmowy o pieniądzach powinny być indywidualną kwestią. Mam nadzieję, że ten czas można wykorzystać, aby doszło do pewnej przemiany, także wśród zarządzających klubami i będących tuż obok piłki. Moja opinia jest taka, aby w klubach więcej było pracy od dołu i zracjonalizowanych budżetów płacowych. Niech ta sytuacja wpłynie na taką dyskusję. A jak już wrócimy do normalności, żeby to zaczęło funkcjonować.

Dyskusja o zarobkach piłkarzy, który nie są konkurencyjni na europejskim poziomie, rozpala kibiców nad Wisłą od lat. Kolejna okazja do podjęcia tematu nasuwa się ponownie. Sprawa nie jest jednak jednoznaczna.

- Mogę powiedzieć, jak to wyglądało w moich czasach. Chyba tylko w Gdańsku w 20-letniej karierze miałem taki okres 4 czy 5 lat, kiedy miałem regularne wypłaty. W żadnym innym klubie. Nawet w Legii Warszawa, w której byłem w przejściowym momencie, bo wycofał się jeden sponsor, a następny był później, były problemy finansowe. Zdarzało się tak, że trzy-cztery nie miałem wypłat. Na końcu kariery grałem w klubie, który w ogóle finansowo nie stał dobrze (Ruch Chorzów – przyp.). Działacze nie wywiązywali się z umów i robili wszystko, aby płatności przełożyć i dogadać się, a to było w czasach, w których życie piłkarskie toczyło się normalnie. Jak miałbym się zachować jako piłkarz, do którego teraz przychodzi prezes i znowu mówi, że nie będzie mi wypłacał pieniędzy? Pomyślałbym, że próbuje wykorzystać tę sytuację. Sytuacja jest wielowątkowa – mówi Łukasz Surma, który teraz jest trenerem II-ligowej Garbarni Kraków.

- Nie jestem już czynnym piłkarzem. Miałem swój czas i wiem, jak to wyglądało. Nie chciałbym jednak, żeby teraz opinia publiczna rzucała się na piłkarzy. Te kontrakty ktoś im składał, przedstawiał wizję funkcjonowania klubu. Sytuacja każdego z osobna jest inna, bo nie jest tak, że wszyscy piłkarze żyją na wysokim poziomie. Inaczej wygląda chociażby sytuacja kogoś, kto przyjechał z innego miasta i musi wynajmować sobie mieszkanie. Wszystkich nie da się wrzucić do jednego worka – dodaje Andrzej Bledzewski, obecnie trener bramkarzy w II-ligowym GKS-ie Katowice.

Pochodzący z Gdyni bramkarz, który tylko w ekstraklasie zaliczył 213 meczów, stanowczo przeciwstawia się stereotypowemu myśleniu o piłkarzach, którzy nie umieją zarządzać swoimi oszczędnościami.

- Ja grałem w innych czasach. To był inny świat. Potrafiliśmy grać pół roku za jakieś zaliczki. Kluby się czasem spóźniają, ale myślę, że piłkarze są teraz lepiej zabezpieczeni. Jeśli chodzi o finanse, to grałem w dużo gorszych czasach. To też temat rzeka, bo graliśmy za dużo mniejsze kwoty, a jeszcze dostawaliśmy je nieregularnie. Nikomu nie zaglądam do portfela, ale wielu piłkarzy z mojego pokolenia potwierdzi, że kiedyś trzeba było przez kilka sezonów potwierdzić swoją formę, umacniać się w hierarchii, aby zarabiać jakieś rozsądne pieniądze. Teraz to poszło troszkę w złą stronę. Chciałbym więc, żeby ta sytuacja zmieniła kluby i ukierunkowała je na rozsądniejsze wydawanie pieniędzy. Żeby drużyny młodzieżowe były lepiej dofinansowane, żeby rozwijana była baza treningowa – stara się szukać pozytywów tej sytuacji Andrzej Bledzewski.

Fakty są takie, że budżety klubów piłkarskich w Polsce są skonstruowane źle. Według styczniowego raportu UEFA, obejmującego rok finansowy 2018, w ekstraklasie średnio 74 procent stanowią pensje piłkarzy. Dla porównania, w angielskiej Premier League to 59 procent, w hiszpańskiej Primera División 64 procent, w niemieckiej Bundeslidze 53 procent, a we włoskiej Serie A 65 procent. A są to topowe ligi, w której piłkarze zarabiają nawet dziesiątki mln euro za sezon.

- Gdyby kilka lat temu, kiedy prawa do transmisji telewizyjnych zaczęto sprzedawać za poważne pieniądze, Ekstraklasa pomyślała o funduszu na czarną godzinę, o tym, jak w sposób poważny zarządzać ligą, to dziś nie byłoby tej kwestii. Gdyby przez pięć–sześć lat odkładali co roku po dziesięć procent, mieliby na koncie ponad 100 milionów złotych i mogliby pomóc w inny sposób. Nigdy tego nie zrobili i obojętnie ile zarabiali, niemal wszystko dzielili na kluby, które te pieniądze w całości wydawały – zauważa Zbigniew Boniek.

Włoskie media pewne. Piotr Zieliński podpisał nowy kontrakt z Napoli
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto