Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKO BP Ekstraklasa. Legia Warszawa zdeklasowała Arkę Gdynia. Żółto-niebiescy byli całkowicie bezradni w stolicy i przegrali 1:5 (1:1)

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Piłkarze Arki Gdynia nie mieli dziś nic do powiedzenia w starciu z Legią Warszawa.
Piłkarze Arki Gdynia nie mieli dziś nic do powiedzenia w starciu z Legią Warszawa. Adam Jankowski
Nic do powiedzenia nie mieli dziś piłkarze Arki Gdynia w starciu z liderem tabeli PKO BP Ekstraklasy, Legią Warszawa. Żółto-niebiescy po fatalnej grze ulegli wyżej notowanemu rywalowi 1:5 (1:1). Dramatyczna w ich wykonaniu była szczególnie druga połowa meczu.

Podopieczni trenera Ireneusza Mamrota niemal całe spotkanie przy ul. Łazienkowskiej bronili się, co okazało się mało skuteczną taktyką. Ostatecznie polegli wysoko, mimo że szczęście uśmiechnęło się do nich już w pierwszej minucie gry. Wtedy to po wrzutce Michała Nalepy w pole karne Dawit Schirtladze zagrał piłkę głową, a Radosława Majeckiego pokonał Adam Danch. Było to dla niego już drugie trafienie z rzędu. Warto przypomnieć, że ten obrońca skierował futbolówkę do siatki także w niedzielę przy okazji meczu ze Śląskiem Wrocław.

Na tym jednak pozytywne akcenty w wykonaniu Arki się zakończyły. Gdynianie dali zepchnąć się do obrony. Legia zdecydowanie zbyt często dochodziła do dogodnych sytuacji pod bramką Pavelsa Steinborsa. Najlepszych okazji do wyrównania nie wykorzystali Luquinhas, Mateusz Cholewiak, Artur Jędrzejczyk, a zwłaszcza Tomas Pekhart. Gospodarze dopięli swego minutę przed końcem pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu Marko Vesovica pozostawiony bez opieki został Paweł Wszołek, który strzałem głową pokonał Steinborsa.

W drugiej części gry niestety żółto-niebiescy kompletnie już się pogubili. Bramki dla faworyzowanej Legii posypały się niczym z rogu obfitości. Już w 51 minucie gry Paweł Wszołek zagrywał w pole karne, a piłka tak nieszczęśliwie odbiła się od nogi Adama Marciniaka, że kompletnie zmyliła Steinborsa i wpadła do siatki. Gospodarze nie mieli zamiaru zwalniać tempa. Już sześć minut później wynik podwyższył Luquinhas. Brazylijczyk po kolejnym dośrodkowaniu w pole karne miał mnóstwo miejsca, aby nie dać szans na skuteczną interwencję Steinborsowi. W podobnych okolicznościach w 62 min. gry losy spotkania w zasadzie przesądził Cholewiak. Otrzymał on podanie od Wszołka i spokojnie skierował piłkę do siatki.

Legia dokończyła dzieła w 86 minucie spotkania. Rezerwowy Vamara Sanogo wykorzystał niezdecydowanie beznadziejnie grającego w dzisiejszym spotkaniu Adama Marciniaka, zbiegł do środka z prawego skrzydła i atomowym uderzeniem pod poprzeczkę podwyższył na 5:1.

Arka uległa ostatecznie wysoko, ale dla żółto-niebieskich i tak był to najniższy wymiar kary. Legia całkowicie zdominowała podopiecznych trenera Ireneusza Mamrota. Gdyby tylko zawodnicy „Wojskowych” byli bardziej skuteczni, to rezultat na tablicy świetlnej mógłby zakręcić się nawet w okolicach dwucyfrowego. Arkowcy, jeśli realnie myślą o włączeniu się do walki o utrzymanie się w PKO BP Ekstraklasie, nie mogą prezentować się na boisku tak słabo, jak dziś przy ul. Łazienkowskiej. Żółto-niebiescy znowu stracili dystans do rywali w grupie spadkowej, gdyż Korona Kielce sięgnęła w tej kolejce po punkt w starciu z Zagłębiem Lubin, a Wisła Kraków zwyciężyła u siebie Rakowa Częstochowa.

To właśnie ekipa „Białej Gwiazdy” będzie już w niedzielę o godz. 18 w Gdyni kolejnym rywalem Arki. Jeśli żółto-niebiescy w tym arcyważnym spotkaniu nie odniosą zwycięstwa, ich trudna obecnie sytuacja w tabeli zmieni się na wręcz dramatyczną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto