Wprowadzone od nowego roku przez NFZ zasady zagrażają bezpieczeństwu zdrowotnemu mieszkańców Pomorza - ostrzegają w liście otwartym dyrektorzy ponad stu przychodni, zrzeszeni w sekcji podstawowej opieki zdrowotnej związku pracodawców.
- Radykalnie zmniejszono środki na leczenie podstawowe i specjalistykę - tłumaczy dr Jarosław Skucki, dyrektor NZOZ Wzgórze Św. Maksymiliana w Gdyni. - Równocześnie wprowadzono bezsensowne zmiany organizacyjne, m.in. ograniczając kompetencje lekarza pierwszego kontaktu i wprowadzając limity przyjęć.
Obecnie pacjenci wymagający dalszej diagnostyki, np. usg tarczycy, echo serca, gastroskopia, urografia, mogą uzyskać takie skierowanie tylko od lekarza specjalisty.
- Jeszcze w ubiegłym roku przyjmowali u nas specjaliści - mówi dyr. Jan Tumasz z przychodni przy ul. Aksamitnej w Gdańsku. - Teraz nie mamy kontraktów, więc pacjent biegnie na Wałową, tam słyszy, że limit wyczerpany, wraca, kierujemy go do AMG. Tymczasem w akademii kolejki do gastroenterologa i kardiologa sięgają już sześciu miesięcy!
W dramatycznej sytuacji znalazły się zwłaszcza kobiety w ciąży.
- Podczas pierwszej wizyty kobieta w ciąży musi otrzymać skierowanie na podstawowe badania - wyjaśnia dr Elżbieta Tkaczyk, gdański ginekolog. - Ich koszt sięga 70 zł, czego NFZ w ogóle nie przewidział! Lekarzom pozostanie albo finansowanie badań albo odsyłanie pacjentek.
Ginekolodzy alarmują również, że limity przyjęć stworzą kolejki.
- Ponoć ciężarnym się nie odmawia - stwierdza z goryczą dr Skucki. - W naszej przychodni przyjmowaliśmy dziennie 50 pacjentek. Od stycznia możemy przyjąć zaledwie 20. Co stanie się z pozostałymi? Czy fundusz nie przewidział, że grozi to bezpieczeństwu matki i dziecka?
W ubiegłym tygodniu lekarze specjaliści ze Śląska zaczęli przyjmować część pacjentów ze skierowaniami odpłatnie. Nieoficjalnie mówi się, że podobne "rozwiązanie" mogą zastosować lekarze z Pomorza.
Absurdalna decyzja funduszu
Kardiologia bez kontraktu
- Wolny wybór lekarza, o którym krzyczą urzędnicy z NFZ, to kłamstwo! - twierdzi Maria Waligórska, 67-letnia, chora na serce mieszkanka gdańskiego Przymorza. - Dlaczego nie mogę leczyć się nadal u kardiologa, który uratował mi życie?
Wraz z panią Marią na poszukiwanie nowego kardiologa lada dzień będzie musiało wyruszyć kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Starego Wrzeszcza, Oliwy, Przymorza, Zaspy, Żabianki i Osowej.
Powód? Pomorski Oddział NFZ pozbawił w tym roku opieki kardiologicznej 82 tys. pacjentów zapisanych do 7 przychodni Nadmorskiego Centrum Medycznego. Poradnia jeszcze działa, choć fundusz nie chce jej finansować. Wkrótce więc zostanie zamknięta.
- Dziennie odbieram kilkanaście telefonów od zrozpaczonych pacjentów - potwierdza dr med. Anna Sulima-Gillow, która od 10 lat prowadzi w tej części miasta pacjentów kardiologicznych. - Nie mam dla nich, niestety, dobrych wiadomości.
Jeszcze w ubiegłym roku chorzy na serce mieli do kardiologa blisko. Trzech specjalistów kilka razy w tygodniu przyjmowało chorych we wszystkich niemal przychodniach centrum.
- Nadmorskie Centrum Medyczne nie dostało na kardiologię kontraktu, ponieważ nie zatrudnia na etacie specjalisty kardiologa - odpowiada Mariusz Szymański, rzecznik PO NFZ.
- To absurd - odpowiada prof. Grażyna Świątecka, wojewódzki konsultant w dziedzinie kardiologii. - Choćby dr Anna Sulima-Gillow ma wszelkie prawa do prowadzenia poradni kardiologicznej, wydałam jej na to specjalny certyfikat.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?