- Zgłosiliśmy się do mężczyzny z firmy J., który mówił, iż jest podwykonawcą Stoczni Crist - opowiadają robotnicy.
- Zatrudnił nas, początkowo oczywiście na czarno, bo to w stoczni norma. Potem mieliśmy podpisać umowy. Obiecywał stawkę 18 zł na rękę. Kiedy przepracowaliśmy po około 100 godzin, kontakt nagle się urwał. Nasze przepustki zostały unieważnione, mężczyzna nie odbiera telefonów. Nie mamy jak dopomnieć się o swoje pieniądze.
Także my mieliśmy problem z dodzwonieniem się do właściciela firmy. Kiedy jednak napisaliśmy SMS-a, oddzwonił.
- Nie znam tych panów, nikogo takiego nie zatrudniałem - twierdzi mężczyzna. - Przed nikim też się nie ukrywam, bo nie mam powodów. Nie działam już zresztą na terenie Stoczni Gdynia, tylko w gdańskiej stoczni.
W Stoczni Marynarki Wojennej odbędzie się protest
- To chyba jakiś absurd, przecież sobie tej historii nie wymyśliliśmy - denerwują się tymczasem robotnicy. - Długo siedzieliśmy cicho, ale dosyć tego. Złożymy zeznania pod przysięgą i opowiemy o tym procederze.
Oszukani pracownicy skierowali już zawiadomienie do prokuratury.
- Wynika z niego, iż osoby te nie tylko nie otrzymały obiecanych pieniędzy, lecz także pracowały na czarno - mówi Witold Niesiołowski, prokurator rejonowy w Gdyni. - Sprawdzamy to, zatrudnianie na czarno jest przestępstwem.
Jak też się okazuje, firma, przedstawiająca się jako podwykonawca Stoczni Crist, w rzeczywistości pracuje na własny rachunek.
- My nie mamy z taką spółką nic wspólnego - zarzeka się Andrzej Szwarc, pełnomocnik zarządu Stoczni Crist. - Ten pan mógł natomiast powoływać się na nas, aby uwiarygodnić swoje działania, bo jesteśmy rozpoznawalni. Naszym jedynym, licencjonowanym podwykonawcą jest Energomontaż.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?