Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obcokrajowcy w ekstraklasie. Zagraniczni piłkarze Arki Gdynia i Lechii Gdańsk, którzy naszej ligi nie zwojowali [GALERIA]

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Boris Radovanović to chorwacki obrońca, który w sezonie 2008/2009 rozegrał 1 spotkanie w polskiej ekstraklasie. Wszedł na końcówkę meczu z Odrą Wodzisław Śląski.
Boris Radovanović to chorwacki obrońca, który w sezonie 2008/2009 rozegrał 1 spotkanie w polskiej ekstraklasie. Wszedł na końcówkę meczu z Odrą Wodzisław Śląski. Wojciech Matusik
Obcokrajowcy w piłkarskiej ekstraklasie to w naszych realiach temat, który wśród kibiców często budzi skrajne emocje. Co do zasady, na tych ponadprzeciętnych zawodników polskich klubów nie stać. Ci, którzy wnieśli coś ożywczego do ekstraklasy to wciąż niewielki procent wszystkich transferów. Przedstawiamy zagranicznych piłkarzy Arki Gdynia i Lechii Gdańsk, którzy grali w tych klubach przed laty, ale nie zdobyli szturmem naszej ligi.

Jeśli chodzi o obecność obcokrajowców w profesjonalnych ligach w Polsce, to idealnym rozwiązaniem byłoby, aby grali tacy, którzy znacząco poprawiają ich sportowy poziom, a przede wszystkim są wzorem dla młodzieży. Tacy zawodnicy są zazwyczaj nieosiągalni, ze względów finansowych, dla naszych klubów. Nie dotyczy to rzecz jasna wszystkich dyscyplin drużynowych (wyjątek to chociażby żużel, czy siatkówka). Zaproszenie do piłkarskiej ekstraklasy gwiazdy zza granicy można by określić mianem sportowego cudu.

W realiach najwyższej klasy rozgrywkowej piłki nożnej w Polsce dominują więc zawodnicy na dorobku, sportowcy z lig przeciętnych, a także piłkarze u schyłku karier. Co jakiś czas rozpoczyna się w tym temacie dyskusja, aby ograniczyć kontraktowanie obcokrajowców, stwarzając pewien finansowy pułap. W zarysie miałoby to zachęcić do gry nad Wisłą wyłącznie bardzo dobrych zawodników. Przeczy to jednak fundamentalnym zasadom podejmowania pracy w Unii Europejskiej.

Prezesi klubów w Polsce są niechętni tak narzuconym ramom i przekonują, że nierzadko dwaj sportowcy o porównywalnym potencjale mają znacząco różne oczekiwania finansowe. Ich zdaniem sztuczne ograniczenia w uprzywilejowanej pozycji stawiałyby polskich piłkarzy, którzy chcieliby w tym momencie zarabiać więcej, niekoniecznie dokładając do tego sportową jakość.

Do tego dochodzi niska jakość skautingu klubów piłkarskich w Polsce. To często niszowa część, jeśli chodzi o wydatki sportowych spółek, a przez to wyraźnie zaniedbana. Można wręcz odnieść wrażenie, że skauting w polskim wydaniu ogranicza się do przyjmowania i szacowania jak największej liczby e-maili od agentów poszczególnych piłkarzy. Mamy więc w kraju przemijające mody na zawodników z poszczególnych krajów. W przypadku silnych piłkarsko nacji, takich jak Hiszpania, możliwe jest zatrudnianie graczy z lig półprofesjonalnych.

Wielu fachowców, ale także byłych zawodników, którzy piłkarskiego rzemiosła liznęli poza granicami Polski, przekonuje, że długofalowo najrozsądniejsza jest inwestycja w polskich sportowców. To ich niezahamowany rozwój ma być największą inwestycją i szansą na duży transfer w przyszłości. To ich zaangażowanie i przywiązanie do klubowych barw mają dawać impuls w takich momentach sportowych wydarzeń, kiedy zaczyna brakować umiejętności. W końcu to osiąganie kolejnych kategorii wiekowych i zaufanie poszczególnych trenerów mają umacniać wśród najmłodszych (i ich rodziców), że klub jest prowadzony profesjonalnie i nie nastawia się wyłącznie na "tu i teraz".

To jasne, że wysokość kontraktu i wirtualna wycena piłkarza nie jest wyznacznikiem jego sportowych umiejętności. Wiadomym jest, że prezesi klubów w Polsce operują w ramach pewnego budżetu. Wiemy jednak, że z roku na rok te budżety są coraz wyższe, a to powinno dopingować włodarzy klubów do inwestowania w długofalowe rozwiązania. Pierwsza drużyna jest oczkiem w głowie każdego prezesa, ale w strukturach dobrze zarządzanego klubu myślenie o niej nie może przesłaniać innych, równie ważnych działów i pracujących w nim osób.

W formie galerii podajemy kilkanaście przykładów zawodników Arki Gdynia i Lechii Gdańsk, którzy w ostatnich latach nie podbili polskiej ekstraklasy. Niektórzy z wymienionych miewali przebłyski formy, ale najczęściej zawodzili. Nie podnosili poziomu ligi, nie wyróżniali się w swoim otoczeniu. Nie brakuje wśród tych piłkarzy i takich, którzy byli za słabi, aby grać w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, co niezbicie dowodzi jak nietrafione okazały się ich transfery.

Uwzględniliśmy zawodników, którzy grali w Lechii Gdańsk od powrotu do ekstraklasy w sezonie 2008/2009, aż do sezonu 2014/2015, czyli pełnego z nowym, niemieckim właścicielem - Franzem Josefem Wernzem. W przypadku Arki to zawodnicy od rozgrywek 2008/2009 do 2010/2011. Ten ostatni i brak sportowych impulsów zadecydował o spadku do I ligi aż na pięć kolejnych sezonów.

Zaznaczamy, że nie jest to pełne zestawienie. Niektórzy obcokrajowcy w Lechii Gdańsk (w sezonie 2012/2013 i 2014/2015) mieli takie problemy z przebiciem się do pierwszego składu, że w danym okresie nasi fotoreporterzy nie uwiecznili ich na zdjęciach.

Włoskie media zdradziły plany UEFA na dokończenie Ligi Mistrzów
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Obcokrajowcy w ekstraklasie. Zagraniczni piłkarze Arki Gdynia i Lechii Gdańsk, którzy naszej ligi nie zwojowali [GALERIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto